MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kolejny rok

Redakcja
Niewielu jest reżyserów, którzy w tak niezwykły sposób potrafią opowiadać o zwykłym życiu. Dlatego polecam gorąco obejrzeć najnowszy film Mike'a Leigh "Kolejny rok".

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Anglik z Manchesteru, laureat Złotej Palmy" w Cannes za "Sekrety i kłamstwa" (1996), posiada unikalny styl. Jego filmy orbitują tu i teraz, przy ziemi, wokół pospolitości. Bohaterami nie są komandosi czy superpostacie z kreskówek, lecz ludzie, których możemy spotkać za ścianą. Tacy jak charaktery z "Kolejnego roku" - on jest geologiem, ona pracuje w szpitalu, gdzie prowadzi poradnię psychologiczną. Spotykają się po godzinach ze społecznymi przeciętniakami, ktoś jest sekretarką, ktoś pomaga innym w znalezieniu pracy, syn jest adwokatem. To nie żadna prawnicza gwiazda, jak Ally McBeal czy Adwokat Diabła, lecz prawnik z urzędu, którego deleguje się do obrony najuboższych (czyli imigrantów).

Historia jakich wiele w życiu. Ale mało w kinie. Niewybujała, nieefektowna, nieprzekomplikowana. Ktoś kogoś nie lubi, ktoś kogoś kocha, czasami bez wzajemności. Obserwujmy ich kolejny rok, etap życia zastygły w codzienności. Bohaterowie stoją przed progiem starości, która przynosi rozczarowanie, rozgoryczenie, ból. Życie to śmiertelna choroba, chciałoby się napisać, cytując Krzysztofa Zanussiego.

W tej smutnej układance, złożonej z codziennej szarości, Mike Leigh odnajduje nadzwyczajną dramaturgię. Film zatapia w niezbyt szybkim tempie. Tu znaczenia symbolicznego nabierają nawet drobne gesty, które uciekają w XXI-wiecznym wyścigu szczurów. Takie jak katatoniczny wzrok siedzącej przy stole kobiety - genialna ostatnia scena filmu. Pomagają w tym znakomici brytyjscy aktorzy, z którymi reżyser stale współpracuje - Jim Broadbent (mistrz kreowania "zwyczajnych" charakterów), Lesley Meanville (wspaniała, ekspresyjna rola bez cienia szarży), Ruth Sheen.

Anglik nie traktuje bohaterów jak przedmioty, które można zgnieść, a potem się je wyrzuca. Nie bawi się nimi jak marionetkami, na podobieństwo Larsa Von Triera. Dla reżysera sceniczne charaktery to ludzie z krwi i kości, które portretuje z wyczuciem, a jednocześnie z miłością. Nie wykorzystuje brutalnie filmu, by epatować zakrętami własnej psychiki. Stara się podpatrzyć egzystencjalne paradoksy, ciepło i subtelnie; czasami dyskretnie śmieje się z nas, to znowu uszczypnie delikatnie albo poklepie po plecach.

Leigh jest mistrzem kina, które odchodzi. Ten film przypomina "Jesienną opowieść" Erica Rohmera, francuskiego mistrza Nowej Fali, który także przedkładał kinową prostotę ponad barokową konfabulację. Nie szukał tematów wielkich, wyznając zasadę, że najciekawsi na tym świecie jesteśmy my sami. I to jest najlepszy temat na film.

Mam nadzieję, że Amerykańska Akademia Filmowa doceni "Kolejny rok" i Leigh otrzyma w nocy z niedzieli na poniedziałek Oscara za scenariusz oryginalny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski