Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komisarze upominają Polskę [WIDEO]

Grzegorz Skowron
Kolejna burzliwa dyskusja w Sejmie. Opozycja nie udzieli rządowi wsparcia na arenie międzynarodowej
Kolejna burzliwa dyskusja w Sejmie. Opozycja nie udzieli rządowi wsparcia na arenie międzynarodowej Fot. Piotr Smoliński
Kryzys konstytucyjny. To pierwszy przypadek, gdy Komisja Europejska monitoruje praworządność w kraju członkowskim Unii. Nasz rząd to bagatelizuje i oskarża opozycję o donosicielstwo. Na razie nie grożą nam żadne sankcje, ale wizerunkowo poniesiemy duże straty

Spór o Trybunał Konstytucyjny przestał być wewnętrzną sprawą Polski. Wczoraj Komisja Europejska wszczęła I etap procedury kontroli praworządności w naszym kraju. Wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans skierował list do polskiego rządu z zaproszeniem do dialogu i zadeklarował, że w każdej chwili może złożyć wizytę w Warszawie, by o tym rozmawiać.

AIP/EBS/TVN24/X-News

Decyzja komisji ma związek z tym, co dzieje się z Trybunałem Konstytucyjnym. Frans Timmermans, przedstawiając dziennikarzom stanowisko komisarzy, mówił, że wygląda na to, iż orzeczenia TK nie są wykonywane przez inne organy państwa. - Chcemy upewnić się, że rządy prawa zostaną zachowane. Nie mamy zamiaru w żaden sposób oskarżać czy wchodzić w polemikę - zastrzegł Timmermans.

- Nie zapadły tak naprawdę żadne decyzje, które miałyby jakikolwiek negatywny wydźwięk na linii Warszawa - Bruksela - zbagatelizował decyzję KE rzecznik rządu Rafał Bochenek. Według niego wszczęcie postępowania wobec naszego kraju to standardowa procedura. Jak podkreślają europosłowie PiS, obowiązująca dopiero od marca 2014 r.

Zakłada ona, że zanim wobec kraju oskarżanego o łamanie zasad demokracji zostaną podjęte sankcje, sprawa jest wyjaśniana, prowadzone są rozmowy z rządem, a gdy nie ma porozumienia, wysyłane są zalecenia. Dopiero ich zignorowanie może doprowadzić do nałożenia sankcji, ale to mało realne, bo wymaga zgody wszystkich państw członkowskich.

- Sytuacja jest dla nas niekorzystna wizerunkowo, jednak na tym etapie nie ma się czego obawiać. Dużo nam fizycznie nie grozi, bo państwa nie można wyrzucić z Unii i nie można go finansowo ukarać - ocenia dr Paweł Kowalski, politolog z Uniwersytetu SWPS.

- Komisja Europejska strzeliła samobója całej Unii. Zajmuje się głupotami, a nie poważnymi problemami - twierdzi dr Piotr Wawrzyk, europeista z Uniwersytetu Warszawskiego. Premier Beata Szydło za taki uznaje choćby napływ uchodźców. A minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak sugeruje, by Niemcy zamiast czepiać się Polski i naszej ustawy medialnej, zajęli się swoimi mediami, które ukrywały przypadki molestowania kobiet przez imigrantów w Kolonii.

Według opozycji decyzja KE to żółta kartka dla polskiego rządu. A żądanie wyjaśnień jest efektem tego, że PiS paraliżuje Trybunał Konstytucyjny i zawłaszcza publiczne media. - To wy jesteście odpowiedzialni za to, jak nas widzi Europa - mówił wczoraj do premier Szydło poseł PO Rafał Trzaskowski.

Ale w Brukseli ton wczorajszych wypowiedzi nie był już tak ostry, jak choćby niedawne komentarze szefa Parlamentu Europejskiego Martina Schulza, bo nikt nam nie zarzucał putinizacji demokracji. Szef Rady Europejskiej Donald Tusk wprawdzie oznajmił, że działania europosłów mogą złagodzić zachowanie PiS, ale apelował, by nie wpłynęło to negatywnie na Polskę i jej obywateli. Komisarz Elżbieta Bieńkowska nie sprzeciwiła się jednak decyzji komisji, której jest członkiem.

Dialogu nie ma i nie będzie
- Mam nadzieję, że po dzisiejszej debacie zastanowicie się, czyje interesy są najważniejsze - tak premier Beata Szydło podsumowała wczorajszą dyskusję posłów na temat sytuacji międzynarodowej Polski. Wcześniej podkreślała, że żadna polska ustawa nie została zakwestionowana przez instytucje europejskie, więc demokracja w naszym kraju nie jest zagrożona. I namawiała opozycję, by udzieliła polskiemu rządowi wsparcia w działaniach na arenie międzynarodowej.

Przebieg sejmowej debaty nie pozostawia jednak żadnych złudzeń - PiS nie może na to liczyć. - Obrona dobrego imienia Polski nie oznacza obrony dobrego imienia PiS, często krytyka działań tej partii jest w interesie Polaków - powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL. - Wycofajcie się z tych ruchów, które łamią konstytucję, szczególnie tych, dotyczących Trybunału Konstytucyjnego - mówił poseł PO Rafał Trzaskowski. - Jesteśmy w stanie was poprzeć w Parlamencie Europejskim, jeśli wycofacie się z ustawy o trybunale i z ustawy medialnej - dodał lider Nowoczesnej Ryszard Petru.

Szansą na kompromis miało być wtorkowe spotkanie premier Szydło z szefami klubów parlamentarnych. - Cieszę się, że cała opozycja jest w obliczu zagrożenia gotowa stanąć ramię w ramię z rządzącymi - oświadczyła po jego zakończeniu szefowa rządu (wczoraj Rafał Trzaskowski nazwał to nadużyciem). A kilka godzin później w telewizyjnym wystąpieniu podkreśliła, że mimo ataków, PiS nie cofnie się przed zmianami i się nie podda.

O tym, że trudno będzie o porozumienie, świadczą też różne oceny wczorajszej decyzji Komisji Europejskiej. Dla rządu i PiS to normalna procedura, a nawet korzystna, bo kończąca oskarżenia w mediach, a rozpoczynająca dialog z polskim rządem. Opozycja zwraca jednak uwagę, że bez uzasadnionych podejrzeń KE nie zdecydowałaby się na pierwsze w historii Unii Europejskiej wszczęcie procedury praworządności.

Trudno też będzie o dobry dialog między polskim rządem a Komisją Europejską. Wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański powiedział wczoraj w Brukseli, że sprawa Trybunału jest prosta i komisja otrzymała w tej sprawie 20-stronicowe wyjaśnienia. Ale zaznaczył, że skoro są jeszcze jakieś wątpliwości, to polski rząd jest gotowy przedstawić dodatkowe informacje. A europoseł PiS Ryszard Czarnecki powiedział w TVN24, że w sporze z KE wcale nie chodzi o trybunał i ustawę medialną, tylko obronę interesów zachodnich banków.

W przyszłym tygodniu planowana jest w Parlamencie Europejskim debata na temat Polski. Udział w niej zadeklarowała premier Beata Szydło. Jeśli nie uda jej się przekonać europosłów, że w naszym kraju nie ma zagrożenia dla demokracji, w lutym PE może przyjąć rezolucję krytykującą nasz kraj. Podobnie jak wczorajsza decyzja komisji i rezolucja będzie tylko aktem politycznym, bez konsekwencji ekonomicznych, ale osłabiającym pozycję Polski w Unii Europejskiej.

Co oznaczają decyzje Komisji Europejskiej
Tzw. procedura praworządności (obowiązująca od marca 2014 roku) zakłada trzy etapy sprawdzania, czy w danym kraju są przestrzegane zasady demokracji. Polska to pierwszy kraj, wobec którego ją zastosowano.

Weryfikacja. Wczorajsza decyzja oznacza, że KE ma podejrzenia, iż w Polsce łamana jest demokracja. Teraz przez 10 miesięcy będzie rozmawiać na ten temat z polskim rządem i próbować dojść do porozumienia.

Zalecenia. Jeśli do niego nie dojdzie, KE może opracować zalecenia i wskazać termin dostosowania się do nich, a potem żądać informacji o realizacji postulatów.

Sankcje. Jeżeli mimo tego Polska nie zastosuje się do zaleceń KE, może dojść do nałożenia sankcji. Ich wprowadzenie jest jednak mało prawdopodobne, bo musiałyby się na to zgodzić wszystkie kraje członkowskie Unii Europejskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski