MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koronacja króla Stasia

Redakcja
27 sierpnia 1764 roku rozpoczęła się po raz ostatni w dziejach Rzeczypospolitej Obojga Narodów ponura komedia zwana sejmem elekcyjnym. W pobliżu Warszawy stało cztery tysiące żołnierzy rosyjskich. Stanisław Antoni Poniatowski, protegowany carowej Katarzyny II. został 6 września obrany królem. Nowy monarcha postanowił zwać się Stanisławem Augustem, nawiązując tym samym do tradycji cesarzy rzymskich. Wystrzały armatnie i dziękczynny kościelny hymn "Te Deum laudamus" kończyły bezkrólewie. Rzeczpospolita miała nowego monarchę. Czas zatem na koronację·

Do tej uroczystości nowy władca przykładał wiele wagi. Z zapałem osobiście rozpoczął przygotowania do liturgicznego aktu pomazania olejami świętymi i nałożenia monarszej korony. Tym razem uroczystości miały się odbyć nie w prastarej katedrze krakowskiej, ale w kolegiacie św. Jana Chrzciciela w Warszawie, tak bowiem postanowili posłowie, jako że zamek królewski na Wawelu był zaniedbany, a na jego remont po prostu brakło czasu. Już z końcem sierpnia postanowiono z Krakowa przewieźć insygnia koronacyjne, koronę zwyczajowo nazywaną "koroną Chrobrego", berło, jabłko oraz miecz koronacyjny Szczerbiec. 22 sierpnia wóz wiozący insygnia przybył do Warszawy. Insygnia znajdowały się w żelaznej skrzyni, którą złożono na zamku królewskim w Warszawie. Tam je też wystawiono do oglądania. Prymas Władysław Łubieński pisał: Po obiedzie byłem w zamku widzieć korony ze skarbu krakowskiego przywiezione i inne klejnoty R/zeczy/p/ospoli/tej w senatorskiej izbie, gdzie liczny konkurs był dam i państwa, a że biskup chełmiński (Andrzej Baier) nie znaleziony z kluczem, kazałem otworzyć ślusarzowi, oglądaliśmy koronę od Ottona cesarza ze złota czystego i drugą królowej, trzecią węgierską po Ludwiku, czwartą szwedzką po Zygmuncie III (w rzeczy samej po Zygmuncie Auguście), piątą homagialną, dwa berła i cztery łańcuchy arcypiękne. Korony - zauważa Łubieński - potrzebują reparacji; są i dwa światy (jabłka) okrągłe. Oddałem to wszystko do dyspozycji skarbowej komisji. Wtedy to tak zwaną koronę Chrobrego (tak na dobrą sprawę z czasów króla Kazimierza Wielkiego) odrestaurowano, przygotowując ją do koronacji. Rysunki monarszych insygniów, w tym także koronę koronacyjną, wykonał współczesny malarz; Jan Krzysztof Werner. Insygnia królewskie postanowiono zaraz po koronacji odesłać z powrotem do skarbca koronnego, do Krakowa, na Wawel. Koronację wyznaczono na dzień 25 listopada - święto patronalne św. Katarzyny Aleksandryjskiej, patronki carycy Katarzyny II.

Uroczystości zbliżały się szybkimi krokami. Oddajmy zresztą głos świadkowi tych pamiętnych uroczystości, znakomitemu pamiętnikarzowi Jędrzejowi Kitowiczowi: W wigilię koronacji, to jest dnia 24 listopada jechał król karetą przy wielkiej kawalkacie do kościoła księży misjonarzów na Krakowskim Przedmieściu będącego (kościół św. Krzyża) gdzie przed obrazem św. Stanisława w wielkim ołtarzu wystawionym uczynił spowiedź przed Piotrem Śliwickim, wizytatorem misjonarskim (...) Słuchał potem klęcząc z przykładną skromnością mszy czytanej przez Sierakowskiego, arcybiskupa lwowskiego, i z rąk jego przyjął komunię. Po którym nabożeństwie, z tąż paradą, z którą przyjechał, powrócił król do zamku.

Jak widać, krakowską przedkoronacyjną procesję na Skałkę zamieniono na mszę i spowiedź przed wizerunkiem św. Stanisława Biskupa i Męczennika w kościele św. Krzyża. Nieco dalej Kitowicz opisuje monarszą koronację: Nazajutrz około godziny 11 przed południem poszli do kościoła (św. Jana)do Zamku procesjonalnie wszyscy przytomni w Warszawie panowie, senatorowie, biskupi, tak łacińskiego, jako też ruskiego obrządku, po biskupiemu ubrani. Tam na nich król czeka w stroju zwyczajnym niemieckim, którego przestroiwszy w ubiór na kształt biskupiego: w albę, dalmatykę, kapę i sandały, na głowie tylko czapkę na kształt kapuzy niemieckiej czarną aksamitną z białym piórem i sztuką diamentową mającego, prowadzili (króla) ulicą zamkową do tegoż kościoła, pod baldachimem przez czterech kasztelanów niesionym, z poprzedzającymi przed baldachimem insygniami królewskimi: to jest berłem, jabłkiem i koroną na wezgłowiach aksamitnych od senatorów niesionymi; także dwiema chorągwiami, które nieśli w niebytności wielkich chorążowie nadworni: Adam Mniszech, koronny i Jan hrabia Krasicki, litewski. Postępowała cała ta parada z królem po moście z tarcic ułożonym, suknem czerwonym przykrytym. Łubieński prymas dla słabości swojej nie chodził po króla: czekał na niego w kościele, gdzie go podług obrządku dawnego koronował. Akt ten koronacji, że wielu opisało i do druku przede mną podało, dlatego ja go nie opisuję (...). Dalej Kitowicz nadmienia, że na uroczystości koronacyjne były oficjalne bilety wstępu, ale i tak nie obyło się bez skandali i licznych pobić, spowodowanych - jak pisze nasz pamiętnikarz - tłokiem ludu. W kościele król Stanisław August zaprzysiągł wypełniać monarsze obowiązki, a podczas litanii do Wszystkich Świętych leżał krzyżem na posadce. Kiedy już powstał, dwaj biskupi zdjęli zeń część okrycia, monarcha przyklęknął na aksamitnej poduszce, oczekując pomazania olejami świętymi. Prymas uczynił na jego czole znak krzyża olejem świętym. Pomazał go także pomiędzy łopatkami, mazał nadgarstki i łokcie, tak jak przewidywał ceremoniał koronacyjny. Po pomazaniu olejami przyodziano Stanisława Augusta w strój koronacyjny, na piersi dając mu order Orła Białego, zaś na ramiona dano mu płaszcz z aksamitu czerwonego, podszyty gronostajami. Monarcha klęknął. Zaczęła się msza święta pontyfikalna. Przed ewangelią prymas wręczył mu miecz królewski, którym - zgodnie ze zwyczajem - Stanisław August trzy razy uczynił w powietrzu znak krzyża. Potem prymas w asyście dwóch biskupów nałożył koronę na głowę klęczącego monarchy. Namaszczonemu i ukoronowanemu wręczono jabłko i berło. Poprowadzono go do tronu. Prymas Łubieński, trzykrotnie zawołał - "Niech żyje król!". Podczas, uroczystości kazanie wygłosił kapelan monarszy, ksiądz Ignacy Krasicki, później bardziej znany ze swej twórczości poetyckiej, aniżeli z funkcji kapłańskich, aczkolwiek został nawet prymasem Polski.
Po zakończonej mszy świętej koronacyjnej Stanisław August powrócił do zakonu. Na głowie miał koronę - jak notuje Kitowicz- w jednej ręce trzymał berło, a w drugiej piastował jabłko złote. (...) Po skończonym akcie dopiero opisanym dawał król na zamku obiad wspaniały dla wszystkich senatorów, ministrów i posłów. Nasz pamiętnikarz nie oszczędził słów pełnych złośliwości pod adresem nowego monarchy: Ta koronacja złożona była na dzień 25 listopada, którego dnia obchodzi kościół łaciński święto św. Katarzyny, panny i męczennicy. A że Stanisław August osiadł na tron polski z łaski Katarzyny II, cesarzowy moskiewskiej, przeto jej imienia obrał na koronację swoją, czcząc i zawdzięczając tym festynem łaskę swej protektorki. Nazajutrz - 26 listopada - zaprowadzono Stanisława Augusta do warszawskiego ratusza, gdzie monarchę oczekiwały delegacje miast królewskich z całej Rzeczypospolitej. Prezydent Warszawy oddał monarsze klucze od miasta, a król pasował na rycerzy sześciu rajców warszawskich oraz czterech rajców krakowskich. Tegoż samego dnia wieczorem miasto rzęsiście iluminowano, a król konno jechał ulicami Warszawy. Następnego wieczoru magistrat warszawski wydał na ratuszu ucztę dla wszystkich. Uroczystości koronacyjne kończyła uroczysta msza św. dziękczynna w kościele św. Krzyża. Wtedy to podskarbi wielki koronny rzucał w tłum z torby wiszącej na nim numizmata (...) między pospólstwo. Te numizmaty były wielkości złotówki, srebrne.

Jędrzej Kitowicz wiele uwagi w swojej relacji poświęcił różnicom pomiędzy koronacjami w katedrze krakowskiej a koronacją Stanisława Augusta. Z rozrzewnieniem nasz pamiętnikarz przypominał dawną procesję monarszą na Skałkę, którą to poprzednicy króla Stanisława Augusta z zamku do kościoła św. Stanisława na Skałce odprawiali, polecając siebie i Królestwo opiece tego świętego patrona. Nazwał ten element koronacyjnego ceremoniału świętą dróżką. Przypomnijmy, że król Stanisław August - czyniąc zadość tradycji - podczas swej wizyty w Krakowie w czerwcu Roku Pańskiego 1787 dopełnił obrzędu procesji na Skałkę.

Koronacja Stanisława Augusta była tym razem ostatnią w naszych dziejach. Wkrótce przyjdą rozbiory i wreszcie tragiczny rok 1795, kiedy Rzeczpospolita zejdzie na sto dwadzieścia lat

z areny państw europejskich. Po ostatniej koronacji pozostała znakomita rysunkowa inwentaryzacja polskich regaliów - dzieło malarza Jana Krzysztofa Wernera. To właśnie dzięki niemu możemy z dużą precyzją odtworzyć regalia: koronę koronacyjną, jabłko i berło. Narysował również Szczerbiec oraz tron monarszy. Dokumentacja Wernera przechowywana jest w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego. W roku 1795 Prusacy złupili wawelski skarbiec koronny. Na początku XIX stulecia zniszczyli polskie insygnia koronacyjne. Nam pozostała dokumentacja Wernera, ponadto archiwalne opisy regaliów. A pamiętajmy, ze polska posiada tradycję monarchistyczną sięgającą początku XI wieku, natomiast nie ma insygniów koronacyjnych. Habent sua fata...

Michał Rożek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski