Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kosmiczny poziom rywali

Rozmawiał Artur Bogacki
Rozmowa. Łyżwiarz szybki z Zakopanego KONRAD NIEDŹWIEDZKI opowiada o nieudanych mistrzostwach świata

– Z mistrzostw świata w Heerenveen Polska wróciła bez medalu. To były smutne zawody?

– Pewnie, że mogło być dużo lepiej, ale żałoby nie ma. Utrzymaliśmy miejsce w czołówce, choć rywale trochę nam odjechali. Trzeba się będzie zastanowić na przygotowaniami w następnym sezonie, co jest ważniejsze – Puchary Świata, które niektórzy inni teraz odpuścili, czy mistrzostwa świata.

– Patrząc na wyniki PŚ, można było liczyć na cztery medale.

– Dobre starty dawały takie nadzieje. Jeśli chodzi o naszą męską grupę, to plany pokrzyżował nam program mistrzostw. Jednego dnia mieliśmy bieg na 1500 metrów i drużynowy. Do tego poziom mistrzostw był niesamowicie wysoki, kosmiczny. Nawet na igrzyskach takiego nie było.

– W grudniu na tym torze Jan Szymański wygrał z czasem 1.45,92. Teraz z takim wynikiem nie zbliżyłby się do podium...

– Kto przed zawodami postawiłby, że 1500 metrów Denis Juskow przejedzie w 1.43, pewnie wygrałby milion dolarów. Zresztą w innych konkurencjach też były znakomite czasy. Myślę, że my pojechaliśmy na swoim poziomie, wszyscy znaleźliśmy się w dziesiątce (6. był Zbigniew Bródka, 8. Szymański, a 10. Niedźwiedzki – przyp.), dzieliło nas 0,24 sekundy. To nie jest zły wynik. Moje miejsce odzwierciedla aktualną formę, z uwzględnieniem kontuzji, z którą mam problem (przepuklina sportowa – przyp.). Czułem, że bieg jest lepszy niż wcześniejsze, uzyskałem dobry czas. Choć na ostatnim wirażu lekko się podparłem, straciłem przez to jedną dziesiątą sekundy.

– Wnioski?

– Dobrze by było, żeby związek postarał się o zmianę programu mistrzostw. Nie mamy na tyle szerokiej i wyrównanej kadry, by móc wybierać, kto wystartuje indywidualnie, a kto w drużynie. Jeśli 1500 metrów i drużyna zostaną w tym samym dniu, to trzeba będzie z czegoś zrezygnować. Ocenić, w której konkurencji jest większa szansa na medal. Teraz trudno było odpuścić indywidualny start, skoro mieliśmy trzech bardzo zdeterminowanych gości: Janek Szymański wygrał dwie rundy Pucharu Świata, Zbyszek Bródka to mistrz olimpijski, a ja byłem w dziesiątce i się „szarpałem” o podium. Trzeba też przemyśleć plan przygotowań. W odróżnieniu od nas, wielu z medalistów odpuszczało wcześniejsze starty, a teraz byli w znakomitej formie.

– Po biegu drużynowym, gdy okazało się, że dla waszej trójki mistrzostwa skończyły się bez medalu (6. miejsce), o czym rozmawialiście w szatni?

– Powiedzieliśmy sobie, że trzeba zachować spokój. Raczej studziliśmy emocje. Stało się, nie sprzyjał nam program zawodów. Może przyjdzie jakieś otrzeźwienie, że trzeba rezygnować z niektórych konkurencji, jeśli w innej mamy większe szanse.

– Na Szymańskiego, dla którego miała to być impreza życia, a wrócił bez medalu, pewnie nie krzyczeliście.

– Nie wiem, jak by się skończył ten bieg, gdyby Janek pojechał na swoim poziomie. Może byłoby ciut lepsze miejsce, ale raczej nie medal. Nie mieliśmy do niego pretensji, każdemu z nas mogło się to przytrafić. Jesteśmy grupą, wspieramy się, bo przecież nikt inny nam nie pomoże. Nie mamy innych opcji, chyba żeby przekwalifikować ze sprintu Artura Wasia (śmiech). Tylko że pewnie długo by to trwało, a gdyby się zapomniał i ruszył ostro, to już byśmy go nie dogonili.

– Jak ocenić innych? Drużyna kobiet nie zdobyła medalu (6. miejsce), podobnie jak Artur Waś w sprincie (5.).

– Według mnie, debiutantka Ola Goss nie pojechała na miarę swoich możliwości. Czasem zdarza się, że stres bierze górę, czy jednemu przytrafi się, nie wiedzieć czemu, słabszy dzień, jak w naszej drużynie Jankowi Szymańskiemu. Arturowi bardzo kibicowałem, ale w sprincie poziom też był bardzo wysoki. Pierwszy bieg nie do końca mu wyszedł. Choć czas był niezły, to rywale byli szybsi. W drugim pokazał, że jest w światowej czołówce.

– Ma Pan problem z przepukliną sportową. Dokończy Pan sezon?

– Cały czas się nad tym głowię, chyba nie ma dobrego wyboru. To bolesny uraz. Mógłbym przejść operację teraz, ale straciłbym resztę sezonu. A chcę jeszcze wystartować w Pucharze Świata w Erfurcie, utrzymać ósme miejsce w klasyfikacji, dobrze przejechać 1500 i 5000 metrów w wielobojowych mistrzostwach świata. Najpóźniej operację przejdę 1 kwietnia, ale wtedy to będzie miało większy wpływ na przygotowania do następnego sezonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski