Kosztowna administracja

Przyszłoroczny budżet województwa małopolskiego będzie dużo skromniejszy niż w tym roku. Wydatki na transport (drogi i kolej) – w porównaniu z planem na ten rok – spadną o ponad 18 proc., inwestycje w służbie zdrowia będą o połowę mniejsze, a na melioracje wodne zaplanowano zaledwie jedną trzecią kwoty przewidzianej na ten rok.

"Ludzie nie wiedzą, co robią ci urzędnicy" - przeczytaj komentarz autora >>

Wzrost wydatków na kulturę – o 1,1 proc. – to nieliczny wyjątek w przyszłorocznym budżecie. Ale zarezerwowanie na administrację puli o 17,6 proc. większej niż na ten rok to już ewenement.

W poprzednich latach ok. 35 proc. kosztów ponoszonych przez Urząd Marszałkowski pokrywano z unijnych dotacji. W przyszłym roku ten udział spadnie do 25 proc. A więc więcej trzeba dołożyć pieniędzy z dochodów własnych regionu.

Marek Sowa, marszałek województwa małopolskiego, tłumaczy, że przyszły rok będzie pod tym względem wyjątkowy. – Dostaniemy mniej pieniędzy z unijnych funduszy, ale ciągle rozliczamy projekty realizowane przez ostatnie lata. A zostały sprawy najtrudniejsze, więc trudno byłoby zwalniać urzędników – mówi Marek Sowa.

Inne zdanie na ten temat ma Grzegorz Biedroń, radny sejmiku z PiS. Według niego od dawna było wiadomo, że nadejdzie taki rok, gdy wyschnie źródło unijnego finansowania z okresu 2007–2013, a nie będzie jeszcze dotacji z lat 2014–2020. – I to można było tak zaplanować, by część umów wygasła właśnie teraz – dodaje radny PiS.

Marszałek Sowa uważa jednak, że nie należy się pozbywać ludzi przygotowanych już do pracy, bo za kilka miesięcy, najpóźniej za rok, znowu ruszy machina unijnych dotacji. Pieniędzy do rozdzielenia, a potem rozliczenia będzie o połowę więcej niż na lata 2007–2013.

– Ale z tego powodu nie planuję wzrostu zatrudnienia. Jeśli już trzeba będzie kogoś przyjąć do pracy, to raczej ze względu na nowe zadania w zakresie ochrony środowiska, jakie spadną na nasz urząd – zaznacza Sowa.

Obecnie w Urzędzie Marszałkowskim pracuje ok. 980 osób. Nie jest to rekordowy poziom, bo cztery lata temu przekroczono liczbę ponad tysiąca urzędników.

Wprawdzie w ostat­nich latach zatrudnienie w samym urzędzie nieco spadło, ale nie wolno zapominać, że powstało Małopolskie Centrum Przedsiębiorczości, które przejęło część zadań (dotacje dla przedsiębiorców, program stypendialny) wykonywanych wcześniej w urzędzie. A w MCP pracuje ponad 100 osób.

Nawet gdyby uznać, że w ostatnich latach marszałkowi nie przybyło urzędników, to cała poprzednia dekada przyniosła ciągły i lawinowy przyrost nowych pracowników samorządu województwa. Rekordowy był rok 2007, kiedy do pracy w urzędzie przyjęto 149 osób, co oznaczało wzrost aż o 28,5 proc. Rok później wzrost wyniósł „tylko” 16,5 proc., ale dzięki temu pracę u marszałka znalazło prawie 120 nowych urzędników.

Od 2000 r. tylko dwa razy (w 2010 i 2003 r.) zatrudnienie rosło o mniej niż 10 proc. Gdy tworzono Urząd Marszałkowski w 1999 r., pracowało w nim 160 osób, teraz jest ich więc sześć razy więcej.

Podobnie rosły wydatki na funkcjonowanie administracji. Jeszcze w roku 2001 na pokrycie kosztów działania Urzędu Marszałkowskiego przeznaczono niespełna 20 mln zł. Pięć lat później było to już 2,5 raza więcej.

W roku 2012 pula na administrację marszałka przekroczyła granicę 100 mln. Na przyszły rok zaplanowano na ten cel prawie 136,5 mln zł. To dużo więcej niż na kulturę, która może liczyć na niespełna 110 mln zł.

[email protected]