MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Koszty cywilizacji

Redakcja
Jedni skakali w stodole na siano, inni z szafy na tapczan – wszystko zależało od tego, gdzie kto mieszkał…

Barbara Rotter–Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

Spotkałam się ostatnio z przyjaciółmi, do rodziców których jeździłam w dzieciństwie imłodości na wakacje. Posypały się wspomnienia: a to, jak razem robiliśmy tzw. ciaproki, czyli babki z… błota, a to o wieczornych spacerach i wyprawach na jabłka, a to o dziecięcych zabawach.

Oni tego rodzaju wybryków pamiętali o wiele więcej niż ja; mieli przecież pole do popisu przez cały rok, bo mieszkali na wsi. Mogli więc swobodnie łazić po drzewach i po dachach, wchodzić do domu po drabinie przez okna, pokonywać płoty, bawić się w stodole… Wspominali, jak to szli gromadą rówieśników – ośmio– czy dwunastolatków nad Poprad i urządzali sobie kilkukilometrowy spływ na dmuchanych materacach albo jak sami grasowali po okolicy.

Od tamtych czasów i w Popradzie, i w Wiśle upłynęło wiele wody i wszyscy jesteśmy nie tylko rodzicami, ale w większości wielokrotnymi dziadkami i babciami. – Wyobrażacie sobie, żeby można teraz puścić dzieciaki na taki spływ? – krzyknęła jedna z uczestniczek spotkania. – Albo żeby pozwolić dzieciom skakać na siano w stodole! A jakby tam były widły?

"Za naszych czasów” wideł szczęśliwie nie było, nikt też się nie utopił. Mnie także nic się nie stało, gdy (już w Krakowie) po kracie okna na parterze, wchodziłam na balkon swojego mieszkania na pierwszym piętrze, a potem dostawałamsię do domu przez górną kwaterę okna. Wszystko dlatego, że zapomniałam kluczy, a na przyjście mamy trzeba było chwilę poczekać. Za to o mało nie skończyłam marnie, gdy wróciła i od sąsiadki dowiedziała się, którędy weszłam do domu…

Bo większość takich "przygód”, które mogą się skończyć bardzo różnie, zdarza się bez wiedzy rodziców. Część niebezpiecznych – jak to się dziś ocenia – działań, zyskiwała jednak ich aprobatę. Samotne wyprawy na rower, wieczorne spacery, wyjazdy za miasto. Nie wynikało to jednak z bezmyślności czy braku opieki, ale raczej z tego, że dookoła było bezpieczniej. Mniejszy był przede wszystkim ruch samochodowy, więc drogi i ulice były bezpieczniejsze. Mniej też grasowało bandziorów i różnego rodzaju zboczeńców albo też wiedza o ich istnieniu była bardziej ograniczona. Odprowadzanie dzieci do szkoły wskazane było tylko w najmłodszych klasach – potem chodziły już same. Teraz kto tylko może przychodzi albo przyjeżdża po potomstwo, by nie narażać go na niebezpieczeństwa różnego rodzaju. No cóż – koszty cywilizacji…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski