Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krajowy celebryta. Co czwarty bociek w Europie posiada polski paszport

Grzegorz Tabasz
Wiosenny bocian, widziany w locie, ma gwarantować szczęście
Wiosenny bocian, widziany w locie, ma gwarantować szczęście Tomasz Bołt
Jeśli para bocianów ma na wychowaniu kilkoro młodych, to w ciągu jednego dnia musi przynieść do gniazda dodatkowe trzy kilogramy mięsnej mieszanki. I wcale nie są to żaby.

To ptasi celebryta. Rozpoznawalny i podziwiany. O pierwszych bocianach wracających do kraju tak samo chętnie piszą tabloidy i poważne portale. Strony internetowe, za pośrednictwem których można śledzić losy ptaków z doczepionymi nadajnikami GPS, notują każdej wiosny tysiące wejść.

W Europie bocian biały należy do gatunków najlepiej znanych i najdokładniej policzonych. Nie zawsze tak było. Ponad sto lat temu wierzono, iż na zimę odlatują do … Indii. Kazimierz Wodzicki w poważnych zapiskach ornitologicznych ogłoszonych drukiem w Krakowie w 1877 roku przypisywał im ludzkie zachowania i uczucia. Błędy ojca poprawił pół wieku później jego syn, precyzyjnie licząc bociany w Małopolsce i dokonując badania nad orientacją przestrzenną ptaków.

Jeśli już o liczebności mowa, to słynny slogan reklamowy głoszący, iż co czwarty bocian biały w Europie ma polski paszport, jest zgodny z prawdą. Wielkie liczenie przeprowadzone w 2004 roku wykazało, iż gniazduje u nas 52 000 par, co daje nam palmę pierwszeństwa. W Niemczech dziesięć razy mniej, w krajach Beneluksu sto razy, a w Danii ledwo trzy pary lęgowe. To w prostej mierze zasługa naszego tradycyjnego rolnictwa. Tam, gdzie dominują wielkoobszarowe farmy i nowoczesna chemia, białe ptaki nikną w oczach. Lwia część mieszka na Warmii, Mazurach i Ścianie Wschodniej, gdzie podmokłe łąki sąsiadują z polami uprawnymi i pastwiskami. Warmińska wieś Żywkowo z 38 bocianimi gniazdami na dachach 9 gospodarstw została obwołana bocianią stolicą Polski.

Legenda mówi, że kiedy robactwo rozpleniło się na ziemi, Bóg wyłapał szkodniki do worka i nakazał jednemu z ludzi utopić je w morzu. Ciekawość pierwszym stopniem do piekła: człek sznur rozsupłał. Stwory uciekły na wolność, a sprawca za karę został zmieniony w bociana z nakazem łapania uciekinierów po wsze czasy. Bajka bajką, ale zanim ludzie stworzyli cywilizację, nieliczne bociany zamieszkiwały doliny rzeczne. Dopiero masowe wycinanie pradawnych puszcz otworzyło przed nimi nowe światy.

Gniazdo na dachu świątyni Zgody w Rzymie cesarz Hadrian upamiętnił specjalnym medalem, a średniowieczne ryciny ukazują bociana w otoczeniu ludzi jako rzecz zwyczajną. Nowoczesna nauka przypieczętowała przymierze białych ptaków z ludźmi, zaliczając je w poczet gatunków synantropijnych, trwale związanych z otoczeniem człowieka. Wówczas zaczęły powstawać pierwsze „bocianie” mądrości ludowe. Wiosenny bocian widziany w locie gwarantował szczęście, a siedzący na ziemi kłopoty. Zmyślne ptaki miały budować gniazda na domach uczciwych gospodarzy i chroniły strzechy przed pożarem. To zastanawiające, ale nie mogę sobie przypomnieć negatywnego przysłowia związanego z białymi ptakami.

Wół patrzy trawy, bocian żaby. Wszystkich żab i bocian nie wyłowi. To tylko garść powiedzonek wiążących bociany z żabami. I te książeczki dla dzieci z obrazkami zielonej żaby miotającej się w czerwonym dziobie. Kiedyś spędziłem pół dnia z lornetką w dłoni, oglądając bociana na łące. Obiekt wielkości żaby nie uszedłby mojej uwadze. Naliczyłem sześć złowionych gryzoni połykanych w charakterystyczny sposób z zadartym wysoko dziobem. Coś, co mogło być fragmentem ptaka czy innej padliny i przede wszystkim zwierzęca drobnica.

Zbierane w mokrej od rosy trawie dżdżownice i owady. Trudno uwierzyć, iż ważący trzy kilogramy ptak syci się takim drobiazgiem, ale w żołądku martwego ptaka naliczono półtora tysiąca pasikoników. Jeśli para bocianów ma na wychowaniu kilkoro młodych, to w ciągu jednego dnia musi przynieść do gniazda dodatkowe trzy kilogramy mięsnej mieszanki. Wracając do żab, to sto lat temu mogły licznie wchodzić w ptasie menu. Czas przeszły dokonany, gdyż w XXI wieku żaby wymierają i prawdopodobieństwo wpadnięcia jakiegokolwiek płaza w bociani dziób staje się znikomo niskie.
Czy można zjeść bociana? Można, choć nie wypada. Nie jada się przyjaciół, nie wspominając o prawie, które ptaka chroni. Kiedyś różnie to bywało. Szczególnie na przednówku, gdy spiżarnie były puste, a od pierwszych zbiorów przymierających głodem włościan dzieliły tygodnie. Bociany jadano z konieczności, bo jak głosił dwa wieki temu ksiądz Kluk, mięso z ptaka jest czarne i „lubo do jedzenia niekoniecznie zdatne”.

Niedawno do przytułku dla ptaków trafił bocian, który wrócił z Afryki ze strzałą z łuku w skrzydle, co ma niewiele wspólnego z masowymi polowaniami na bociany, o czym za chwilę. Mniej oporów mieli dawni aptekarze i cyrulicy. Szesnastowieczny lekospis autorstwa Stefana Falimirza wymienia długą listę wielce skutecznych medykamentów sporządzanych z bociana. Z odchodów wyrabiano specyfiki na choroby oczu i padaczkę, tudzież odtrutkę na wszelakie jady. Spoglądając na dynamiczny rozwój naszej służby zdrowia, przyjdzie nam niebawem wrócić do starych (i oby) skutecznych sposobów…

Do dzisiaj młodszym dzieciom opowiada się, że bocian nosi dzieci. Prócz jadania żab jest to chyba najbardziej znana cecha przypisywana ptakom. Tak naprawdę, to początkiem legendy stał się zapomniany głód, który regularnie gościł pod strzechami pod koniec zimy. Wyczerpani ludzie marli jak muchy i amory ani im były w głowie.

Za to lato obfitowało w pokarm i o poczęcie potomka było już znacznie łatwiej. Jeśli doliczyć niezbędne dziewięć miesięcy, to gros urodzin przypadał na pierwszą dekadę kwietnia następnego roku. Dokładnie w czasie największego szczytu bocianich powrotów. Bajeczka ładna, ale dzisiaj mało kto w nią wierzy. Bezlitosna demografia pokazuje coś zupełnie innego: dzieci nam ubywa, choć bocianów u nas dostatek.

Przez kilka minionych tygodni media donosiły o masakrach bocianów. To nie głodujący i zdesperowani Afrykanie z łukiem w dłoni. To tysiące doskonale uzbrojonych mężczyzn, którzy czyhają na trasach przelotu bocianów. Głównie na śródziemnomorskich wybrzeżach Egiptu, Libanu i Syrii. Bociany szybują w dzień, wykorzystując prądy ciepłego powietrza, które powstają nad rozgrzanym lądem. Lot nad bezpiecznym morzem czy wysokimi górami jest dla nich prawie niemożliwy.

Od kul padają setki, lub jeśli sądzić po masowo zamieszczanych w sieci zdjęciach, tysiące ptaków. Petycje do tamtejszych rządów kończą się na niczym, gdyż rzezie są rodzajem narodowego sportu. Co gorsza, wędrowne ptaki uznawane są za gatunki obce i bezwartościowe. Nasze organizacje pozarządowe zaczęły w kilku libańskich szkołach kampanie edukacyjne skierowane do dzieci. Gdy dorosną, może nie zechcą strzelać do bocianów. Kropla w morzu potrzeb, ale od czegoś trzeba zacząć.

***
Co z Małopolską?

Bociany są u nas bardzo licznie widywane podczas wiosennych i jesiennych przelotów. Na stałe mieszka mniej niż tysiąc par. Niewiele, lecz ornitolodzy pocieszają, iż coraz liczniej zasiedlają Karpaty. Czyli idzie ku lepszemu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski