Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków – największe, a może ostatnie wyzwanie Łukasza Gibały w polityce

Grzegorz Skowron
Łukasz Gibała wszystkie swoje dotychczasowe kampanie wyborcze wygrywał. Wierzy, że i tym razem odniesie zwycięstwo
Łukasz Gibała wszystkie swoje dotychczasowe kampanie wyborcze wygrywał. Wierzy, że i tym razem odniesie zwycięstwo Fot. Andrzej Banaś
Sylwetka. Wyborców chce przekonywać do siebie programem. Jak Jan Rokita w 2002 r. Wtedy było to nieskuteczne. Rokita odpadł w I turze.

Do tej pory wygrywał. W roku 2006 został radnym małopolskiego sejmiku, choć prawie nikt nie dawał mu większych szans na sukces. Rok później został posłem, mimo że jego nazwisko było głęboko schowane na krakowskiej liście Platformy Obywatelskiej. W wyborach parlamentarnych w 2011 roku mógł w ogóle nie znaleźć się na liście PO, ale odwołał się od niekorzystnej dla siebie decyzji władz regionalnych partii. Trafił wtedy na 19. miejsce i ponownie zdobył poselski mandat.

Teraz Łukasz Gibała chce wygrać wybory na prezydenta Krakowa. Podchodzi do tego profesjonalnie i na zimno. Po klęsce Twojego Ruchu w eurowyborach zrezygnował z członkostwa w tej partii. – _Wtedy nie byłem jeszcze w stanie przewidzieć dzisiejszego zamieszania. Kiedy odchodziłem, wszystko wskazywało, że będzie porozumienie Twojego Ruchu z SLD _– mówi Gibała, tłumacząc, że nie uciekał z tonącego okrętu Palikota. Uznał tylko, że jako kandydat na prezydenta Krakowa musi być niezależny.

Na czas trwania kampanii samorządowej wziął urlop (bezpłatny)w Sejmie i nie uczestniczy w posiedzeniach. Nawet w tym tygodniu, kiedy głosowano wotum dla gabinetu premier Ewy Kopacz. W tym czasie konsekwentnie przedstawia kolejne rozdziały swojego programu.

Chłopiec z plakatu
To nowe podejście, bo do tej pory w każdej kampanii wyborczej Łukasz Gibała opierał się na billboardach i plakatach. W wyborach samorządowych w 2006 roku i parlamentarnych w 2007 był nikomu nieznanym 30-letnim działaczem Platformy Obywatelskiej, ale plakaty z jego wizerunkiem wisiały na każdej ulicy, a jego ulotki trafiły do prawie każdej skrzynki pocztowej pod Wawelem.

W ostatnich wyborach do Sejmu miał limit wydatków na kampanię w wysokości 1,5 tys. złotych. Oficjalnie wydał ok. 50 tysięcy. Jak twierdzi sam Gibała; inni kandydaci odstępowali mu własne limity. Przeciwnicy zarzucają mu natomiast, że na kampanię wydał nawet milion złotych. – Zawsze mandat w wyborach zdobywał dzięki wielkim pieniądzom. To chyba „najdroższy” poseł w naszym kraju – mówi działacz małopolskiej Platformy.

Ale teraz ma się to zmienić. – Stawiam na __program – zapewnia Łukasz Gibała, choć billboardy z jego wizerunkiem już wiszą w Krakowie. Ale nie tak gęsto jak kilka lat temu.

Gibała przyznaje, że wzoruje się na kampanii prowadzonej w 2002 roku przez kandydującego wtedy na prezydenta Krakowa Jana Rokitę, który sukcesywnie przedstawiał kolejne rozdziały swojego programu wyborczego. To samo robi teraz Łukasz Gibała. Nie zraża go, że pierwowzór poniósł klęskę i Rokita nie wszedł do drugiej tury. – _Chyba przez 12 lat coś się jednak zmieniło _– ripostuje.

Nauka i biznes to za mało
Na pewno wiele zmieniło się w jego życiu. Był prymusem na studiach, a potem świetnie zapowiadającym się naukowcem. Siedem lat temu obronił doktorat z logiki, który pisał podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych. Właśnie tam doszedł do wniosku, że chce robić coś więcej i że powinien zaangażować się w działalność publiczną.

Prowadził również dwie firmy – jedna sprzedawała oferty turystyczne przez internet, druga tworzyła programy informatyczne do obsługi tej pierwszej. Okazały się tak dobre, że kupowały je również inne podmioty z branży turystycznej.

Jeszcze jako radny małopolskiego sejmiku godził politykę z biznesem, jednak gdy został posłem, sprzedał firmy potentatowi na rynku – Rainbow Tours. – _Z __dużym zyskiem _– nie kryje. Gibała przyznaje, że miał ułatwiony start w biznesie, bo jako młody człowiek odziedziczył majątek po zmarłej matce.

Jego ulubioną piosenką pozostaje od lat „12 groszy” Kazika Staszewskiego, choć on sam może się pochwalić dużo większym majątkiem. Jest właścicielem dwóch dużych mieszkań (140 i 159 metrów kwadratowych), których wartość ocenia na ponad 1,5 mln zł. Jeździ dwuletnim range roverem wartym ok. 300 tys. złotych. Na koncie ma też ok. 350 tys. zł. Jeszcze rok temu jego oszczędności były o 110 tysięcy wyższe, a do tego w papierach wartościowych zgromadził ponad 230 tys. złotych. Niestety, jako polityk się nie bogaci, więc jego majątek stale topnieje.

Partie nie są dla niego
Po co więc angażuje się w politykę? – Często słyszałem to pytanie, zwłaszcza od kolegów partyjnych, którzy niczego poza polityką nie osiągnęli. A ja wierzyłem, że naprawdę mogę coś zmienić – mówi.

Najpierw przez wiele lat wierzył Donaldowi Tuskowi. Czekał na spełnienie obietnic dotyczących spraw gospodarczych. Po wyborach w 2011 roku uznał, że „nie ma już liberała” w liderze Platformy.

Wtedy zawierzył Januszowi Palikotowi. – Wydawał się tym, który będzie pilnował ustaw ułatwiających życie przedsiębiorcom i __zmniejszających obciążenia podatkowe – tłumaczy. Umówił się z liderem Twojego Ruchu, że nie musi angażować się w spory światopoglądowe. – Wiele razy nie zgadzałem się w tej materii z Januszem Palikotem, ale niektóre postulaty jego partii są mi bliskie. Jestem na przykład zwolennikiem eutanazji i zalegalizowania lekkich narkotyków – przyznaje Gibała.

Życie partyjne mu nie służyło. Jeżeli występował publicznie, to zwykle sam, rzadko w towarzystwie kolegów z ugrupowania. Nie zgadza się jednak ze stwierdzeniem, że jest skrajnym indywidualistą. – Umiem współpracować z innymi, potrafię gromadzić wokół siebie zaplecze. Przecież gdy odchodziłem z Platformy, poszło za __mną aż czterysta osób – podkreśla.

Zupełnie inne zdanie na ten temat ma poseł Ireneusz Raś. To z nim cztery lata temu Łukasz Gibała rywalizował o władzę w krakowskiej PO. Po początkowym klinczu doszło do porozumienia – Gibała został szefem PO w Krakowie, Raś – w Małopolsce. Ale według posła Rasia Gibała nie potrafił odnaleźć się w polityce. – Pokochał ją, ale bez wzajemności. Jest dobrym matematykiem, ale mam wrażenie, że układa sobie wzory i próbuje je stosować do polityki. Tyle że w tej dziedzinie jest tak dużo zmiennych, że wszystkie obliczenia zawodzą – ocenia Ireneusz Raś.

Łukasz Gibała nie ukrywa, że liczby to jego pasja. – _Już jako dziecko potrafiłem w pamięci mnożyć dwucyfrowe liczby i ojciec chwalił się mną podczas rodzinnych spotkań _– wspomina. Na swojej stronie internetowej podaje, że 87 proc. jego 261-stronicowej pracy doktorskiej to wyliczenia i analizy logiczne. Według osób współpracujących z nim przy poprzednich kampaniach, właśnie z matematycznych wyliczeń korzystał Gibała podczas opracowywania systemu rozmieszczania plakatów i billboardów.

W cieniu wuja Jarosława
Ale to nie ze swojego logicznego myślenia najbardziej znany jest Łukasz Gibała. Chwile sławy zawdzięcza burzy wokół jego wielkich wydatków na kampanie wyborcze oraz powiązaniom rodzinnym z Jarosławem Gowinem. To jego wujek.

Gibała oburza się, gdy padają zarzuty, iż dzięki Gowinowi trafił do polityki. – Byłem w niej wcześniej, namawiałem go do startu w wyborach do Senatuw 2005 roku – przekonuje.

Gdyby nie poparcie Jarosława Gowina Łukasz Gibała nie trafiłby na listy kandydatów do sejmiku. Byłem w 2006 roku na spotkaniu, na którym Gowin o to zabiegał – twierdzi poseł Raś.

Bez względu na to, kto ma rację, siostrzeniec zawsze był w cieniu swojego wuja. Gowin brylował w mediach, często pokazywano go w telewizji. Nawet gdy Gibała odchodził z Platformy, na pierwszy plan wysuwały się komentarze Gowina na ten temat. Wtedy wuj publicznie mówił o tchórzostwie swojego siostrzeńca. – Ale to ja wcześniej poznałem się na __Donaldzie Tusku – mówi dziś Gibała, odnosząc się do tego, że Gowin po nim także opuścił Platformę.

Kiedyś o polityce rozmawiali ze sobą często. Dziś nie poruszają tego tematu na wspólnych spotkaniach. – Ale wszystko między nami jest w porządku. Ostatnio byliśmy razem na weselu mojego brata, normalnie ze sobą rozmawialiśmy – zapewnia Gibała.

Z cienia swojego wuja nie może wyjść do tej pory. Choć to on bardziej interesuje się gospodarką, to Gowin jako minister sprawiedliwości wskazywany był jako autor ustaw uwalniających zawody. O tym, że Gibale – jako posłowi opozycji – udało się skierować do prac w sejmowych komisjach projekt ustawy o firmie „na próbę”, jest cicho. Sam Gibała twierdzi, że jest autorem 15 ustaw gospodarczych.

Logiczny wybór
To właśnie na gospodarkę kładzie największy nacisk w swoim programie wyborczym. Uważa, że to od niej zależy rozwój Krakowa i poziom życia mieszkańców. Dla Gibały to „logiczny wybór”. Pod takim hasłem idzie po fotel prezydenta.

_– Łukasz Gibała byłby dobrym szefem korporacji, gdzie sprawdzają się te jego matematyczne wzory. Na __samorządzie się nie zna, zaledwie rok był radnym sejmiku _– uważa poseł Raś.

_– Należy do najbardziej pracowitych posłów, co w zestawieniu z jego uporem pozwala mu osiągnąć rzeczy, które wydają się z pozoru niemożliwe _– chwali Gibałę Andrzej Olechowski, były minister finansów, były minister spraw zagranicznych. A Gibała chwali się tą opinią na swojej stronie internetowej.

Nietrudno się domyśleć, że Gibała uznaje się za najlepszego kandydata na prezydenta Krakowa. Na razie nie przejmuje się tym, że sondaże nie dają mu żadnych szans nawet na dostanie się do drugiej tury. – Porozmawiajmy o tym po 30 listopada – proponuje, gdy pytam, co zrobi, gdy przegra wybory.

W końcu przyznaje, że jeśli nie zostanie prezydentem, to na dobre rozstanie się z polityką i wróci do biznesu lub pracy naukowej. Pewnie wielu oceni to jako logiczny wybór.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski