MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Królewskie otwarcie

Redakcja
Siedem lat naszej pracy na pewno się opłaci. Żaden pens wydany na tę imprezę nie pójdzie w błoto – próbował w piątek zarażać entuzjazmem mieszkańców Londynu burmistrz Boris Johnson. Późnym wieczorem królowa Elżbieta II oficjalnie otworzyła XXX igrzyska olimpijskie. My sprawdzaliśmy, jak Londyn szykował się do tej ceremonii.

LONDYN 2012. Igrzyska zawładnęły stolicą Anglii, ale nie wszyscy mieszkańcy się tym ekscytują. Wolą leżeć w Hyde Parku.

13 godzin do otwarcia, Westminster. O godz. 8.12 rozdzwania się Big Ben. W ciągu trzech minut uderza ponad 40 razy. Biją też dzwony w całej Wielkiej Brytanii. Tak projekt urodził się w głowie artysty Martina Creda. Pomysł wypalił. Tysiące londyńczyków ściągnęło do Westminsteru, żeby być świadkami tego wydarzenia, bo Big Ben taki pokaz daje raz na 60 lat. Dużo osób przyniosło ze sobą małe metalowe dzwoneczki. To już naprawdę ostatni dzwonek, ba, tysiące dzwonków, przed igrzyskami.

8 godzin do otwarcia, Green Park. Leżę na leżaku nieopodal pałacu Buckingham. Nie przesłyszeliście się – na leżaku. W londyńskich parkach przy dobrej pogodzie ustawiają ich setki na trawnikach, można sobie odpocząć. Za darmo. Choć nie tym razem – nad głowami cały czas hałasuje helikopter. Dookoła sporo ludzi, ale jakoś nie zdradzających objawów olimpijskiej gorączki. Ktoś trenuje boks, ktoś tai-chi, ktoś organizuje piknik na kocu. Wiele osób czyta. Londyn to w ogóle bardzo rozczytane miasto. Przez metro. Kiedy do pracy jedzie się nim godzinę, to trudno patrzeć cały czas w oczy sąsiadowi z naprzeciwka. Czyta się więc gazety, książki, e-booki. W Green Park w namiocie ustawiono sklepik olimpijski, ale ruch jest niewielki. Pod Buckingham też. Być może ze względu na utrudnienia. Wszędzie barierki, pozamykane przejścia. Naprzeciwko pałacu będzie m.in. meta maratonu.

6 godzin do otwarcia, Hyde Park Corner. Kilkadziesiąt policyjnych samochodów, setki funkcjonariuszy, kilkanaście stacji telewizyjnych. Coś zaczyna się dziać. Tłum ludzi zgromadził się wzdłuż ulicy, kordon policjantów próbuje zablokować ruch. – Mamo, co to jest, co się dzieje, dlaczego to jest ważne? – pyta kilkuletnia dziewczynka. Po polsku. – Nie wiem, może królowa będzie przejeżdżać, może będzie biec olimpijska sztafeta – odpowiada mama. Odwraca się zaskoczona, słysząc "dzień dobry”. – Przyjechałyśmy tu na wakacje, do mojej siostry – opowiada po chwili. – W sumie z okazji igrzysk, choć nie mamy biletów na żadne konkurencje. Ale koło naszego domu będzie przejeżdżał kolarski wyścig.

– Mamo, mamo, ale zostańmy tu aż przyjedzie królowa, proszę… – Dobrze, kochanie.

Niestety, ani królowa, ani sztafeta olimpijska się nie pojawiły. Zamieszaniu winny był… protest taksówkarzy, którzy jeździli dookoła ronda. – Ale szybko sobie z tym poradziliśmy, sir – poinformował mnie jeden z bobbies. Bardzo miłych mają tu policjantów.

5 godzin do otwarcia, Hyde Park. Niestety, słynnych przemówień brak. To tradycja podobno na wymarciu. Teraz zresztą i tak każdego zagłuszyłyby helikoptery patrolujące miasto. Nad jeziorem trwają przygotowania do igrzysk – tu zostaną rozegrane dwie konkurencje. Triathlon i pływanie na 10 km. Pod drzewem śpi zakochana parka. Przynieśli ze sobą nawet białą, puchową kołdrę. Dużo Polaków. Poznaje się ich po akcencie i przekleństwach. "Ben! Beeen! Wait, ku…a”. Jakby powiedzieli Anglicy: lovely.

Przy olimpijskim sklepie pustki.

4 godziny do otwarcia, Trafalgar Square. Admirał Nelson jak zwykle spogląda z postumentu na tłum ludzi. Nikt nie wpadł na pomysł, żeby okryć go brytyjską flagą. W ogóle ubieranie się w brytyjskie barwy jest tutaj rzadkim zjawiskiem. Gdyby na igrzyskach występowały osobne reprezentacje Anglii, Szkocji, Walii, Irlandii, to… To by było kolorowo. Jednak, co trudna historia, to trudna historia. Na Trafalgar prawie wpadam pod samochód. Ciągle nie mogę ogarnąć lewostronnego ruchu.

3 godziny do otwarcia. Pub The Euston Flyers, przy King’s Cross. Fish and chips i pinta piwa ale "London Pride”, w ramach zgłębiania londyńskiego klimatu. Typowo angielski lokal, dużo drewna, dużo piwa. I niezła kuchnia. Frytki, smażona w głębokim tłuszczu ryba, zielony groszek. Kanon. Ludzie zbierają się na transmisję ceremonii otwarcia. Pod sufitem wiszą flagi różnych krajów. Polska też jest.

1 godzina do otwarcia, Stratford. Ciężko się przecisnąć przez tłum przy Parku Olimpijskim.

So let’s start the show.

PRZEMYSŁAW FRANCZAK, Londyn

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski