Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Królobójcy usprawiedliwieni. Panujący nie mogą spać spokojnie

Włodzimierz Knap
Śmierć Juliusza Cezara, Vincenzo Camuccini, 1798
Śmierć Juliusza Cezara, Vincenzo Camuccini, 1798 Wikipedia
15 marca 44 r. p.n.e w zamachu ginie Juliusz Cezar. W dziejach świata morderstwa polityczne nie były rzadkością. Myśliciele, jak Platon, Arystoteles, św. Tomasz, szukali dla nich uzasadnienia.

Platon, Arystoteles, Cyceron, św. Tomasz z Akwinu, Jan Salisbury, John Knox, o. Juan de Mariana. To myśliciele, którzy w swojej twórczości zajmowali się usprawiedliwianiem zabójstw tyranów, uzurpatorów, władców okrutnych. Lud również nieraz potrafił docenić i uznać za bohaterów tych, którzy sięgnęli po sztylet czy miecz, by zabić tyrana.

Słuchać św. Tomasza?

Niemal równo 2,5 tys. lat temu dwaj młodzi Grecy - Harmodios i Aristogejton - zamordowali tyrana Hipparchosa. Karę za mord ponieśli najwyższą, lecz przez współobywateli byli wielbieni jako zbawcy państwa. Podbudowę teoretyczną pod takie czyny dał później Platon, a po nim Arystoteles, dwaj najwybitniejsi filozofowie starożytności.

Największy zaś myśliciel i teolog wieków średnich, Tomasz z Akwinu, poszedł ich tropem myślowym, pisząc, że ktoś, kto zabija tyrana, żeby uwolnić od niego swój kraj, zasługuje na nagrodę i uznanie. Nie darmo jednak wybitni logicy, jak o. Józef Maria Bocheński, podkreślali, że św. Tomasz miał umysł dociekliwy. Bo też on zauważył, że nieudany zamach może skutkować jeszcze większym uciskiem, a jeśli się powiedzie, to królobójcy nierzadko z czasem stają się jeszcze większymi ciemiężycielami niż ich ofiara. Zwrócił też uwagę, że częściej zabijany jest dobry władca niż zły. Ponieważ dobry postępuje surowo wobec złych ludzi, a ci mają większą skłonność niż dobrzy do posługiwania się tak ostatecznym środkiem jak zabójstwo.

Św. Tomasz zamordowanie tyrana uznawał za usprawiedliwione, a nawet konieczne w trzech przypadkach. Po pierwsze, by przywrócić rządy prawa. Po drugie, gdy nie istnieje żadna nadrzędna instytucja, która jest w stanie pozbawić władzy ciemiężyciela lub uzurpatora. Po trzecie - kiedy nie ulega wątpliwości, że zabicie tyrana nie doprowadzi do jeszcze większej nędzy i cierpienia niż pozostawienie go u rządów.

Monarchomachoizm

W czasach reformacji (XVI stuleciu) zarówno jej zwolennicy, zwłaszcza kalwiniści, jak i katolicy opowiadali się za prawem pozbycia się władców, którzy występowali przeciw „prawdziwej religii”. Wówczas pojawił się nurt myśli politycznej, zwany monarcho-machoizmem zamujący się tyranobójstwem. Jego autorzy i wyznawcy stali na stanowisku, że pozbyć się należy panującego, który narusza porządek religijny.

Zaślepienie religijne zarówno protestantów, jak i katolików, przyczyniło się do zabicia m.in. Henryka III i Henryka IV, królów Francji, admirała Coligny (w czasie nocy św. Bartłomieja) czy księcia Wilhelma I Orańskiego (1584 r.), narodowego bohatera Holandii.

Za to w XVIII-wiecznej Europie, przed rewolucją francuską, do zabójstw politycznych dochodziło znacznie rzadziej. Dlaczego? Czyżby tamto stulecie było wolne od skrajności, czyli fanatyzmu religijnego obecnego w XVI i XVII w., i nacjonalizmu, faszyzmu, komunizmu, anarchizmu, obecnych od XIX w. po dziś dzień?

Zmieniły bieg dziejów?

Do morderstw ludzi stojących na piedestale dochodziło w każdej epoce, w każdym społeczeństwie, choć z różnym nasileniem. Miejsca nie wystarczyłoby w całym dodatku „Historia”, gdyby chcieć tylko podać listę nazwisk tych, którzy zginęli w wyniku szeroko rozumianych mordów politycznych.

Nie wystarczyłoby miejsca, gdyby chcieć przytoczyć samą bibliografię dotyczącą niektórych morderstw, zwłaszcza Johna F. Kennedy’ego czy Juliusza Cezara. Mnóstwo napisano również o okolicznościach śmierci Abrahama Lincolna, polityków z rodziny Gandhich, Icchaka Rabina, Olofa Palmego czy Anwara Sadata. Każde z tych zabójstw do dziś budzi zaciekawienie, obfituje w liczne hipotezy, teorie spisowe.

W 1865 r. premier brytyjski Benjamin Disraeli wygłosił mowę upamiętniającą zabitego prezydenta USA Abrahama Lincolna. „Zabójstwo nigdy nie zmieniło historii świata”. Miał rację?

Mordercom Juliusza Cezara chodziło o restaurację republiki. Tak przynajmniej zabójstwo świetnego wodza, polityka i pisarza usprawiedliwiali. Jeśli im wierzyć, to ponieśli klęskę. Ale z drugiej strony, czyż śmierć Cezara nie zmieniła przynajmniej choć trochę nurtu historii? Po jego zabójstwie tron niedługo później objął August, który wprowadził w Rzymie system autokratyczny, oparty na władzy jednego człowieka. Przeciw Augustowi spisków nie brakowało, ale kończyły się śmiercią spiskowców.

Powiódł się za to zamach na Cezara. Stało się to w dzień id marcowych. Wieszcz przepowiedzieć miał mu śmierć w tym dniu, podobnie jak wyrocznia, do której udał się w poranek id marcowych. Wtedy zawahał się, czy iść na posiedzenie senatu, ale Brutus, jeden ze spiskowców, a przy tym przybrany syn Cezara, przekonał go, by poszedł. Podobno w drodze do senatu miał dostać pisemną informację o spisku, ale nie zdążył jej przeczytać, bo otoczyli go zamachowcy. Pierwszy cios zadał Cymber, potem Kaska. Zadano mu 23 lub 35 ran. Do Brutusa Cezar miał powiedzieć po grecku „Kai su teknon” („Ty też, mój synu”).

Car Aleksander II przeżył sześć zamachów, by zginąć w siódmym. Ten imperator cieszy się u wielu historyków opinią znakomitego reformatora, choć nie u wszystkich. Prof. Andrzej Nowak, historyk Rosji z UJ, ocenia go nisko: - Był człowiekiem o niewielkim horyzoncie umysłowym. Reformy zasugerowali mu światli przedstawiciele elity. On je w zasadzie popierał, lecz czas zajmowały mu bardziej kochanki niż sprawy państwa.

Niezależnie od opinii fachowców o Aleksandrze II, są oni zgodni, że jego śmierć, w 27. roku panowania, nie zmieniła, bo zmienić nie mogła biegu rosyjskiej historii. Do jego śmierci najbardziej przyczynił się Ignacy Hryniewiecki, zrusyfikowany Polak, członek Woli Ludu.

Gdy 1 marca 1881 r. car jechał ulicami Petersburga, jeden ze spiskowców (Mikołaj Rysakow) rzucił bombę, która uszkodziła pojazd, ale jemu samemu nie wyrządziła szkody. Imperator wyszedł z powozu, pogroził Rysakowowi, którego zatrzymała policja, i gdy stanął obok karety, pod jego nogi spadła kolejna bomba. Tę rzucił Hryniewiecki.

Panujący nie mogą spać spokojnie

Śmierć prezydenta Gabriela Narutowicza (16 grudnia 1922 r.) pogłębiła napięcia polityczne, etniczne, religijne w odrodzonej Polsce. Pamięć o niej ciążyła do końca II RP. Należy jednak mieć świadomość, że gdyby Eligiusz Niewiadomski zabił nie Narutowicza, lecz Józefa Piłsudskiego, bo to jego planował zamordować najpierw, konsekwencje jego czynu byłyby zapewne jeszcze bardziej brzemienne w skutki.

Kiedy Niewiadomski stanął 31 stycznia 1923 r. przed plutonem egzekucyjnym, w ostatnich słowach mówił: „Ginę za Polskę, którą gubi Piłsudski”. Zabójca nawet nie wiedział, jak wygląda Narutowicz. A gdyby człowiek, którego w Zachęcie poprosił o wskazanie, który to prezydent, dla żartu wskazał mu inną osobę? Może wówczas trzy strzały w plecy oddałby do kogoś innego?

Mord jak iskra

Zabójstwem uchodzącym za takie, które zmieniło historię świata, jest śmierć arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w Sarajewie. Kto jednak poczyta opracowania najlepszych historyków tego okresu, np. Janusza Pajewskiego, Jamesa Jolla czy Gordona Martela, nie może żywić złudzeń, że mord na arcyksięciu był jedynie iskrą, która podpaliła stos. I wojna światowa była w praktyce nieunikniona. Zabójstwo Ferdynanda przyśpieszył ją tylko.

Śmierć idola

Sun Tzu, chiński myśliciel i strateg z VI w .p.n.e., napisał: „Zabijając jedną osobę, wywołuje się strach u dziesięciu tysięcy”. Zabójstwo Johna F. Kennedy’ego 22 listopada 1963 r. takiego skutku nie przyniosło, lecz za to wstrząsnęło większością świata. Polacy, którzy mieli wówczas choćby kilkanaście lat, do dziś na ogół pamiętają tamten dzień. Radio Wolna Europa jako pierwsze przekazało Polakom informację o zabójstwie 35. prezydenta USA.

W XX w. nie było głośniejszego zabójstwa politycznego, choć minione stulecie obfitowało w słynne zamachy, począwszy od mordu na prezydencie USA Mc Kinleyu (1901 r.). Potem ginęli m.in.: król Serbii Aleksander Obrenowić, król Portugalii Karol I, Wiaczesław Plehwe (szef rosyjskiego MSW), premier Rosji Piotr Stołypin, król Grecji Jerzy I. Po I wojnie światowej zamachy były również niemal chlebem powszednim.

W latach 1919-1928 w Meksyku zabito dwóch prezydentów, kilku wysokich rangą polityków. W latach 30. zam trzech japońskich premierów i kilku ministrów. W Rosji Stalin wydawał rozkazy, mniej lub bardziej skrycie, zabicia swoich konkurentów politycznych (np. Zinowiewa, Kamieniewa, Kirowa, Trockiego). Po II wojnie światowej nie było lepiej. Za pierwszy głośny mord można uznać zamach na Mahatmę Gandhiego w 1948 r.

Jednak to śmierć prezydenta Kennedy’ego do dziś budzi najwięcej emocji. Ten mord badało kilka komisji, wielu historyków, kryminalistyków i kryminologów. Pewne jest jednak tylko to, że 46--letni przywódca USA, o którym mówiono, iż Bóg nie poskąpił mu niczego, ani urody, ani fortuny, ani powodzenia życiowego, został zastrzelony o 12.30 22 listopada 1963 r. w Dallas. Reszta jest niepewna.

Wtedy to limuzyna z prezydentem jechała wzdłuż Rose Avenue. Mijała magazyn książkowy, skąd, jak stwierdziła to później komisja Warrena, Lee Harvey Oswald, pracownik składnicy podręczników, strzelał z okna na VI piętrze i był tzw. samotnym wilkiem.

Tłumy zebrane po obu stronach trasy przejazdu witały prezydenta. W pewnym momencie Kennedy chwycił się za szyję i krzyknął: „Boże, zostałem trafiony”. Pierwsza kula przebiła jego szyję i zraniła towarzyszącego mu gubernatora. Druga roztrzaskała czaszkę amerykańskiego przywódcy. „Zabili mego męża!” - krzyczała Jacqueline Kennedy i samochód na sygnale pomknął do szpitala. Amerykańska opinia publiczna nie podzieliła ustaleń komisji Warrena. Rok po zabójstwie Kennedy’ego 45 proc. Amerykanów wierzyło w wersję przedstawioną przez komisję, podobny odsetek obywateli USA ją podważał. W 1996 r. już 75 proc. Amerykanów było zdania, że Oswald nie działał w pojedynkę. A teorie spiskowe wraz z upływem lat mnożą się.

Śmierć przerwała śmiech

Kennedy miał zadatki na męża stanu, ale śmierć przerwała jego prezydenturę po 34 miesiącach. Abraham Lincoln jest natomiast oceniany jako jeden z najwybitniejszych prezydentów USA, a nawet najlepszy. 14 kwietnia 1865 r., w 50. miesiącu prezydentury, wybrał się z żoną do teatru. Jedyny policjant, który miał go strzec, poszedł do bufetu, widząc, że prezydent i jego żona śmieją się do rozpuku. Wówczas do loży wkradł się aktor Wilkes Booth, fanatyk Południa, i z bliska strzelił do Lincolna. Po czym wyciągnął sztylet i wymachując nim, wykrzyknął: „Sic semper tyran-nis!” (Tak giną tyrani). I uciekł, choć miał złamaną nogę. Zginął kilka dni później podczas aresztowania.

Lincoln zmarł następnego dnia. Mógł być lepiej chroniony, lecz sam tego nie chciał. Mówił: „Jeśli ktoś będzie chciał mnie zabić, zrobi to. Nawet gdybym nosił kolczugę i otoczył się armią ludzi. Kiedy chce się zabić człowieka, można to zrobić na tysiąc sposobów”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski