Krowa, która dużo ryczy w imieniu ojczyzny

Marek Kęskrawiec: MULTIKULTI

Ostatecznie jednostka weszła do boju podczas źle przygotowanej operacji Market Garden, tracąc niemal 40 proc. żołnierzy. Znany z wybuchowego charakteru Sosabowski nie ukrywał, co myśli o alianckich dowódcach i przypłacił to odwołaniem ze stanowiska. Generałowi nie udało się też namówić Anglików na desant nad powstańczą Warszawę, ale może to i dobrze.

Brygada nie byłaby w stanie przechylić szali zwycięstwa fatalnie przygotowanego zrywu, w którym większość powstańców zamiast w broń, została przez dowódców uzbrojona w siekiery, kilofy i łomy. Na nieszczęście dla Sosabow­skie­go, w walkach o Warszawę ciężkie rany odniósł jego syn, lekarz i porucznik AK, który stracił bezpowrotnie wzrok. Sam generał umarł w 1967 roku, niemal zapomniany, pracując wcześniej jako prosty robotnik i magazynier w fabrykach silników i telewizorów.

Krakowska uroczystość miała być pięknym hołdem dla jednego z tych, którzy walczyli o wolną Polskę, ale nigdy jej nie doczekali, za to zmuszeni byli zmagać się z upokorzeniami, jak choćby inny legendarny generał, Stanisław Maczek, który po wojnie pracował jako barman w hotelowej restauracji.

Niestety, nie wszystko w parku Jordana odbyło się z godnością. Na uroczystość z transparentami przyszli Jedyni Prawdziwi Patrioci, którzy co prawda nie dali grosza na popiersie generała, ale uznali się za jego spadkobierców (razem z przybyłymi na miejsce... kibicami Wisły). Na nic zdały się prośby fundatorki monumentu, Elżbiety Kasprzyckiej. Transparentów nie zwinęli... Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się, czy ludzie mający wciąż na ustach słowo Ojczyzna, nachalnie zawłaszczający pamięć o szlachetnych polskich patriotach, nie są przypadkiem uzurpatorami, silnymi tylko w gębie. Wszak krowa, która dużo ryczy, mało mleka daje.