MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Krwią pisany

Redakcja
CIROGRAPHUM. To słowo od czasów średniowiecza napawało grozą, pisemne bowiem zobowiązanie wobec czarta oddawało mu w zamian duszę za wszelkie dobra doczesne, tak materialne, jak i duchowe.

Pierwszym znanym nam człowiekiem, który podpisał cyrograf z diabłem był Mistrz Twardowski, postać krakowska, tak jak żadna inna. Jedna z wersji powiada, iż: w starej księdze raz wyczytał, jak diabła przywołać można: o północnej przeto dobie, cicho wychodzi z Krakowa, kędy leczył w całem mieście i przybywszy na Podgórze (na wzgórza Krzemionki), gdzie miewał w miejscu szkołą Twardowskiego zwanem, schadzki z diabłami, zaczął biesa głośno wzywać. Stanął prędko zawezwany: jak w owe czasy bywało, zawarli z sobą umowę. Na kolanach zaraz diabeł napisał długi cyrograf, który krwią Twardowski, wyciśniętą z serdecznego palca podpisał. Między wielą warunkami, był ten główny, że dopóty ni duszy żadnego prawa nie ma, dopóki Twardowskiego w Rzymie nie ułapi. Na taką to ugodę poszedł z czartem Twardowski.

Znany badacz kultury ludowej Oskar Kolberg - przed blisko stu pięćdziesięciu laty - dodał, badając ten mit, że cyrograf pomiędzy Twardowskim i diabłem został spisany na wołowej skórze.

Po raz wtóry cyrograf pojawia się w opowieści o zbóju Madeju, znanej w różnych wersjach w kulturze europejskiej. Fragmenty tej legendy przytaczamy za znanym badaczem bajki ludowej Kazimierzem Władysławem Wójcickim: Jechał kupiec przez las gęsty, ciemny, błądził długo i w pomroce nocnej ugrzązł w bagnie (...) począł rozpaczać, gdy nagle w postaci ludzkiej zły duch mu się pokazał. - Nie smućcie się, człowieku! - wyrzekł do kupca. - Ja was wyciągnę z błota, a o czym ty nie wiesz, moją zostanie własnością. Kupiec pomyślał trochę i przystał na podany warunek, nie wiedząc, że żona powiła mu w czasie podróży dalekiej urodnego syna. Diabeł wyciągnął go z błota, wyprowadził na szeroki gościniec, a zmusiwszy kupca do wydania cyrografu, raz jeszcze umowę przypomniał i zniknął. Po siedmiu latach opowiedział całą historię synowi, który niezwłocznie poszedł cyrograf diabłom odebrać. Zatem rychło musiał stwić się w piekle. Po drodze poznał znanego rozbójnika Madeja, który nikomu nie podarował życia kogokolwiek dostał, bez litości zabijał. Matka, podeszła niewiasta, zabłąkanych w jaskini przechowywała, ale Madej miał węch tak doskonały, iż zaraz poczuwał ludzkie ciało. Chroniąc się przed burzą, przypadkiem zostało tam nasze pacholę. Stara litując się nad młodym ukryła go w ciasnym zakątku jaskini, lecz Madej zaledwie wpadł do niej, poczuł świeżego człowieka. Już biedne dziecię nachyliło głowy przed zabójczą pałką, kiedy rozbójnik dowiedziawszy się, gdzie idzie, podarował mu życie z warunkiem, ażeby zobaczył w piekle, jakie dlań zgotowano po śmierci męczarnie. Pacholę (...) opuszczając jaskinię, prędko dostało się do piekielnej bramy; święconą wodą z obrazkami (świętymi), które przylepiało, otworzyło ją snadnie. Zaskoczył mu Lucyfer z zapytaniem, czego żąda. - Cyrografu! na moją duszę przez ojca mego wydanego. Hetman piekielny, chcąc go pozbyć się czem prędzej, wydać cyrograf rozkazał: ale trzymał go kulawy Twardowski, co parzony kropidłem święconej wody, nie chciał wrócić cyrografu. Rozgniewany Lucyfer: weźcie go na madejowe łoże! - zawołał; a Twardowski, przestraszony okropną męką, oddał pismo tejże chwili. Ciekawy chłopczyna poszedł zobaczyć tak straszliwe łoże. Było z żelaznej kraty wysłane ostrymi nożami i iglicami, i brzytwami. Pod spodu palił się ogień nieustanny, a z góry kapała kroplami rozpalone siarka. I wyszedł z piekła, i szedł dzień jeden, dzień drugi, aż trzeciego zaszedł do tejże jaskini, gdzie już go oczekiwał zasmucony Madej. Doniósł więc o tym co widział rozbójnikowi. Zmartwiał z przestrachu zbrodzień, a chcąc tak srogiej męczarni uniknąć, postanowił pokutować.
W tej postaci bajka, choć nie wszędzie identyczna, występuje na całym terytorium dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, zwierając pokrewne wątki z opowieściami o Mistrzu Twardowskim i jego ojcu. Wszędzie występuje motyw cyrografu, i jak chytry sposób na oszukanie władcy piekieł. Tylko fortelem można było cyrograf wydostać z szatańskich szponów, ratując nieśmiertelną duszę.

Bywały wszak przypadki, że to nie diabeł proponował podpisanie cyrografu, lecz człowiek oddający się na służbę czartu. Właśnie do takiego zdarzenia doszło w Krakowie w roku 1728, kiedy to niejaki Kazimierz Kamiński oddał się był cum anima (z duszą) czartowi i na to cyrograf krwią własną podpisał. (...) Pochop do zapisu tego miałem - zeznawał - z relacji, którą czynili w domu Imć Pana Jazłowieckiego o pewnym szlachcicu, który przedtem był chudym pachołkiem, a teraz nie trudno mu o kilka milionów. Napisawszy tę kartę, zaraz krwi z palca, szpilką ukłuwszy się w pióro wpuściłem i podpisałem, i z tą kartą podpisaną poszedłem pod bożą mękę, invocando złego ducha, ale mi się żaden natenczas nie pokazał, tylko we śnie pokazowały mi się różne osoby, obiecując mi pieniądze, byłem tylko kilka niedziel poczekał. Te malowania jam malował, aby mi się w takich posturach źli duchowni pokazali a nie w inszych, bym się ich mniej bał, miałem też pochop takiego rysowania z widzenia, co student pewny we Lwowie, zapisując się diabłu, tak samo uczynił. Nie miałem dotąd żadnego podarunku, ani pieniędzy od czartów.

Powyższe zeznania nie obciążyły za bardzo młodego chłopca, któremu jedynie nakazano przez rok solenniter nabożeństwa różańce, spowiedzi odprawiać i siedmiokroć peregrynować do miejsc świętych. Na dodatek sąd zalecił pięćdziesiąt batów, aby ciało nie było przy tym bez jakowej mortyfikacji (umartwiania). Zatem w XVIII stuleciu do rzekomych cyrografów podchodzono już z dużym przymrużeniem oka. Diabeł nie był już taki straszny. Nadmieńmy, że na obszarach Rzeczypospolitej Obojga Narodów spotykano cyrografy diabelskie, a Tadeusz Czacki widział taki podpisany w roku 1800.

A porządne sporządzenie cyrografu poczytywano kiedyś za nie byle jaką sztukę. Dla Mistrza Twardowskiego przyniósł diabeł z sobą wyprawną we Włoszech skórę z grzbietu ludzkiego, grzbietu wisielca, jest to najtwardszy, jaki być może kawał pergaminu, bo i za życia wybity kijami, i po śmierci dobrze wyschły na szubienicy. Prostych ludzi zbywał czart wołową skórą, także dobrą dla spisania diabelskiego paktu.

"Młot na czarownice" - niezastąpione od schyłku XV stulecia dzieło - zawiera stosowne objaśnienia dotyczące sporządzania cyrografu: Z strony tego zaś, iż szatan (...) przysięgi potrzebuje, potrzeba nieco wiedzieć, dlaczego i jako rozmaicie to czyni. Naprzód tedy, choć to czyni osobliwie ku więtszej obrazie Boskiego majestatu, stworzenie jemu oddane przywłaszczając, i dla więtszej pewności jego przyszłego potępienia, którego on wielce pragnie. Wszak częstokroć doznaliśmy tego, że przysięgę taką wespół i z profesją do pewnych tylko lat przyjmował; podczas też czynienia profesji i przysięgi do pewnych lat odkładał. Powiadamy tedy, iż profesja należy na zupełnym abo też w cząstkach jakich, to jest szczegółowym odstąpieniu wiary. Zupełne odstąpienie bywa, gdy się kto zgoła wiary odrzeka. (...) Przysięga zaś należy na oddaniu dusze i ciała szatanowi. To właśnie cyrograf. To ponure dzieło, które tak haniebnie zaważyło - przy pełnej aprobacie Kościoła - na kulturze europejskiej przełożył z języka łacińskiego na język polski Stanisław Ząbkowic i ukazało się drukiem w Krakowie w roku 1614.
Jan Bohomolec w dziele "Diabeł we własnej postaci" tak opisał skuteczny sposób zawierania paktu z szatanem: Zakopać w ziemi, albo chować przy sobie ropuchę, sowę, chrabąszcza, kawał zbutwiałego obuwia, kilka włosów, kilka węzłów, uczynić gest jaki dziwaczny, wymówić dzikie słowa, te osobliwie: Mies jequiet Benedo, Efes, Douvima, Enitemaus, Barabba. Wystrzelić strzałę - oto kondycje i znaki, za daniem których szatani i z ołtarzów, na których u pogan pokłony i najdroższe ofiary odbierali, porzuciwszy gotowi byliby stanąć do usług. Cytowany tekst powstał jeszcze w XVIII stuleciu. A przecież doba Oświecenia wykpiła szatańskie halucynacje.

Nawet na łożu śmiertelnym, człowiek namawiany do spowiedzi z racji zawartego paktu z czartem nie wyrzekał się tak szybko złego. W krakowskim środowisku dworskim w XIII wieku powstał następujący tekst. Otóż nieznany nam z imienia skryba zanotował historię umierającego, który namawiany do spowiedzi odrzekł, oddany potędze księcia piekieł nie może się wyspowiadać: zaraz też usłyszeli uderzenia, którymi go diabli traktowali, ale nikogo nie widzieli, tylko usłyszeli trzaski uderzeń i widzieli rany, a sińce na ciele. Umierający zaś nie mógł w ostatniej godzinie życia żadnego głosu z siebie wydobyć, tylko twarz marszczył i wykręcał i tak śród plag diabelskich życie zakończył. Taki był finał paktu z diabłem. Człowiek doby średniowiecza i nawet epoki nowożytnej pełen lęków, które czyhały nań z każdego zakamarka żywota wierzył, iż czart zagiął na człowieka parol, osaczał go i namawiał do zawarcia paktu piekielnego. Opowieści o Panu Twardowskim, sabatach czarownic, nocach Walpurgi dawały wiele do myślenia. Także płynące z ambony słowa duchownego przestrzegały przed podpisywaniem cyrografu. Wszak dusza była ważniejsza od ciała.

Duchowni zawsze walczyli z okultyzmem, czy magią. W ostatnim Katechiźmie Kościoła Katolickiego czytamy: Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągnąć nadnaturalną władzę nad bliźnim - nawet w celu zapewnienia mu zdrowia - są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności (...). Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich.

Michał Rożek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski