Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz, nauczyciel a na dodatek... „złota rączka”

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Ksiądz Jan Kruczek z dziećmi, które przygotowywał i którym udzielił Pierwszej Komunii Świętej
Ksiądz Jan Kruczek z dziećmi, które przygotowywał i którym udzielił Pierwszej Komunii Świętej fot. archiwum
Ks. Jan Kruczek zapisał się w pamięci myśleniczan jako wyjątkowy kapłan i człowiek. Mówią o nim „myślenicki święty”.

Jego imię przyjęła właśnie Miejska Biblioteka Publiczna. Pomysł uczynienia go patronem miejskiej książnicy, radni - co nie zdarza się często - poparli jednogłośnie. Pewnie dlatego, że postać księdza, jak mało która, nie budzi żadnych kontrowersji. Wszyscy dobrze go wspominają.

Czasu na zaskarbienie sympatii i szacunku u myśleniczan miał dużo, bo w tutejszej parafii służył od roku 1943 do śmierci, która przyszła w 1985 roku.

Pewnie, gdyby nie wojna, jego losy potoczyłby się zupełnie inaczej. Wyniki, jakie osiągał studiując teologię na Uniwersytecie Jagiellońskim, predestynowały go do rozwijanie kariery naukowej. Kiedy jednak po skończeniu studiów i przyjęciu święceń kapłańskich z rąk arcybiskupa Adama Stefana Sapiehy, miał wyjechać do Rzymu, by robić tam doktorat, wybuchła wojna. Zamiast do Rzymu, dopiero co wyświęcony kapłan, trafił do parafii w Bodzanowie, gdzie - jak głosi rodzinny przekaz - dzięki swoim muzykalnym zdolnościom… wykształcił organistę.

Sam grał na harmonijce ustnej. Ale talent muzyczny nie był jedynym, jaki posiadał. Kiedy przeniesiono go do Myślenic zamieszkał w skromnym domu, przy którym urządził warsztaty: stolarski i ślusarski, w których sam pracował. Dom przy ul. Sobieskiego stoi do dziś. Po śmierci księdza, zgodnie z jego wolą, przeszedł na własność parafii i przez jakiś czas mieściła się tam biblioteka parafialna.

- Od małego podziwiałem w wujku tę jego smykałkę techniczną. Bardzo lubiłem przyglądać się jego pracy w warsztacie. Naprawiał też radia, a w domu do dziś działa i to bez awarii, instalacja elektryczna, którą sam zakładał. Ciągle też służą nam parapety, które wykonał w swoim warsztacie i ławeczka, która stoi przed domem - mówi Marek Leśniak, siostrzeniec księdza. Nie wiadomo czy to podziw dla talentów wujka czy coś innego sprawiło, że sam został inżynierem.

Ksiądz miał też sad a w nim pasiekę, a później również krowy, świnie i indyki, które przygarnął od kogoś po jakimś zdarzeniu losowym. Sam je karmił i dbał o nie. - Nieraz goszcząc u nas na herbacie, kiedy usłyszał ryczącą krowę, zaraz zbierał się do wyjścia mówiąc „o, zwierzątka głodne”. Nigdy na nic nie narzekał - mówi pan Marek.

Nieopodal domu była szkoła, w której ksiądz Kruczek uczył religii do czasu aż jej nauczania w szkołach zakazano. W pobliżu był też kościół, w którym zwykle pojawiał się pierwszy i który opuszczał jako ostatni.

Już wcześnie rano zasiadał w konfesjonale. Nie wszyscy może wiedzą, ale doskonale pamięta to jego siostrzeniec, że nieraz w tym konfesjonale u księdza „w nogach” siedziała Muszka. Suczka przygarnięta przez księdza z ulicy, uratowana tym samym przed niechybną śmiercią. Przywiązała się do niego tak, że nie odstępowała go na krok, nieraz wprawiając go tym w zakłopotanie. Z tego powodu zmuszony był oddać ją pod opiekę swojej siostrze, mamie pana Marka, która mieszkała po sąsiedzku.

Dzieci kochały księdza za krówki, które miał zawsze w kieszeniach sutanny i którymi częstował maluchy. Ale nie tylko za to. Barbara Tesse, myśleniczanka od lat mieszkająca w Cannes, w jednej ze swoich książek poświęciła postaci księdza rozdział zatytułowany „Jedna sutanna, całe życie”. Wspomina w nim m.in. taką sytuację: „Pamiętam, jak organizował wycieczkę do Częstochowy na Jasną Górę. Niestety nie wszystkie mogłyśmy pojechać. - A która w was nie pojedzie i dlaczego? - zapytywał. Wstały trzy, nieśmiałe, ze spuszczonymi głowami. - Bo… bo rodzice nie mają pieniędzy. Sięgał wówczas do kieszeni, wyjmował grosz i mówił: wpisuj Ola te trzy panny. Pojadą”.

Wdzięczność - nie tylko jej - zaskarbił sobie także czym innym i to już w dorosłym życiu. „Gdy dorosłam i życie zaczynało wytyczać rytm serca we dwoje, w mrocznych czasach, gdy zabraniano niektórym chodzić do kościoła, a już na pewno brać ślub kościelny, wiara którą ugruntował we mnie mój katecheta - solidna, mocna - zwyciężyła. Po ratunek pobiegłam oczywiście do ks. Jana. Razem we dwoje z moim przyszłym mężem długo rozmawialiśmy z ks. Kruczkiem. W pewien czwartek otworzył cichutko wrota kościoła i bez zapowiedzi, bez białej sukni, w wielkiej tajemnicy, o piątej rano udzielił nam sakramentu małżeńskiego przed ołtarzem Pani Myślenickiej, która była jedynym naszym świadkiem. To był chyba najsmutniejszy ślub kościelny. Ale z Bogiem. W podobny sposób za rok posłałam moje dziecko do chrztu”.

Ksiądz Kruczek jako penitencjarz, mógł i rozstrzygał w sprawach najtrudniejszych. Wśród ludzi cieszył się powszechnym szacunkiem. - Kiedy ktoś zaczepił mnie na ulicy i zapytał „Marek, kto dziś idzie po kolędzie?” a ja odpowiadałem „wujek”, od rana bramy - nawet u tych co całe życie byli niewierzący - były otwarte - mówi. - Znany był również z tego, że kiedy chodząc po kolędzie w bogatszym domu wziął ofiarę, to w następnym, gdy zobaczył biedę i małe dzieci - zastawiał ją.

Sam żył bardzo skromnie. W każdej sytuacji pamiętał zawsze o innych. - Na przyjęcie weselne mojej siostry Marysi przyniósł beczułkę. Na pytanie „cóż to ksiądz przyniósł? - odparł, że jak Marysia się urodziła zrobił wino i obiecał sobie, że kiedy będzie wychodziła za mąż poczęstuje nim weselnych gości.

Z winem wiąże się także anegdota, jaką opowiada myśleniczanin, były senator i były uczeń księdza Kruczka - Stanisław Bisztyga. Otóż jak zapamiętał, ksiądz miał w zwyczaju w dniu swoich imienin rozdawać wino własnej roboty. - Wtedy widziałem w kościele twarze, których normalnie nie widywałem - wspomina z uśmiechem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski