Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY
Wypadałoby zapewne badania nad tym zjawiskiem kontynuować, bo nie wszystko jest takie proste, jak się wydaje. Zmieniają się ludzkie przyzwyczajenia i jeśli książka bywa ofiarowywana jako prezent imieninowy, to zazwyczaj jest nim luksusowo wydany album, nie zaś dzieło aktualnego noblisty w dziedzinie literatury. Lepiej będą przyjęte kieszonkowy skaner lub pendrive o sporej pamięci względnie najnowsze wydanie modnej gry komputerowej.
A poza tym książki są bardzo, bardzo drogie, zwłaszcza gdy ich cenę skonfrontuje się z przeciętną pensją oraz cenami innych towarów. Przypomnijmy, że książkę po przeczytaniu odkłada się na półkę, by powrócić do niej ewentualnie za parę miesięcy, a nawet lat. Nawet spotykane czasem jeszcze wyzłocone oprawy nie budzą niegdysiejszego pożądania.
Po wojnie, gdy skutecznie likwidowano w Polsce analfabetyzm, gazety wydawały co pewien czas arcydzieła klasyki ojczystej. Była więc okrojona sienkiewiczowska "Trylogia" - z "Potopem" oraz "Panem Wołodyjowskim", jednak bez "Ogniem i mieczem"(!), mickiewiczowski "Pan Tadeusz", dzieła Orzeszkowej i Prusa. Kosztowały zaledwie pięćdziesiąt groszy lub złotówkę. "Normalnie" pojawiające się na rynku księgarskim dzieła można było kupić za kilka lub kilkanaście złotych. Nie brakowało też arcydzieł kultury światowej.
Pamiętam również, jak program trzeci Polskiego Radia nadawał wieloodcinkowe inscenizacje powieści, stanowiących cząstkę skarbnicy kultury narodowej.
Rad jestem, że w tym dziele nie zabrakło i mojego udziału, gdyż jako dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej zainicjowałem i wspólnie z doktorem Januszem Albinem oraz profesorem Witoldem Stankiewiczem zorganizowaliśmy wielką wystawę "Skarby kultury narodowej", złożoną z najcenniejszych obiektów przechowywanych w kierowanych przez nas książnicach: "Jagiellonce", Ossolineum i Bibliotece Narodowej. Eksponowano je kolejno we Wrocławiu, Krakowie (w Collegium Novum UJ) i Warszawie. Kolejka krakowian pielgrzymujących do materialnych śladów polskiej świetności ciągnęła się od głównego budynku uniwersyteckiego przez Planty aż do ulicy świętej Anny, a przed rękopisem "Pana Tadeusza" składano w hołdzie kwiaty.
Mój Boże! A dzisiaj kilkanaście milionów Polaków nie wzięło do ręki ani jednej książki! To nie tylko wina "Wikipedii", internetu oraz innych zabawek elektronicznych, ale przede wszystkim tzw. polityki kulturalnej, której po prostu w Polsce brak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?