Spotkanie nie doszło jednak do skutku, bowiem goście nie dotarli na miejsce. Powodem była awaria busa. Menedżer drużyny z Witowic Ryszard Piwowar stanowczo podkreśla, że nie było możliwości, aby drużyna dojechała do Jordanowa na godzinę 16.30 ani nawet na 17.30 - bo o tyle arbiter meczu zgodził się przełożyć rozpoczęcie spotkania:
- Tuż po godz. 15 bus odmówił posłuszeństwa. Wydawało się, że szybko się z tym uporamy i zdążymy na czas. Sprawa okazała się poważniejsza. Wykonałem więc telefon i powiadomiłem o wszystkim zarówno przedstawicieli gospodarzy, jak i sędziego. Przełożenie meczu o godzinę nic nie dawało. Nie było szans, abyśmy wyrobili się z czasem, nawet gdyby podesłano nam autokar zastępczy. Byliśmy 40 kilometrów przed Jor-danowem. O wszystkim wiedział prezes Jordana pan Kawula i w rozmowie ze mną wyraził zrozumienie. Tak więc słowa trenera naszych rywali, który na łamach prasy podał w wątpliwość naszą wersję wydarzeń, są dla mnie niepoważne. 30 lat działam w futbolu i z czymś podobnym się nie spotkałem - wyjaśnia Piwowar.
Szkoleniowiec Jordana nie ma sobie nic do zarzucenia: - Nie chcę wdawać się w polemikę z panem z Witowic. Zarówno ja, jak i prezes Kawula oraz sędziowie doskonale wiedzą, jak wyglądała sprawa i jak kilka razy goście zmieniali swoją wersję i powody swojej nieobecności. Kłamcą nie jestem. Mnie nigdy nie satysfakcjonowały zwycięstwa przy "zielonym" stoliku. Wolę wszystko rozstrzygać na boisku. Mam jednak nadzieję, że tą sprawą dokładnie zajmie się Wydział Gier i prawda zwycięży - podkreślił Jeziorski.
(MZ)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?