Związkowcy argumentują, że od stu lat kopalnia jest żywicielką gminy. Jak padnie, wszystko padnie. Trudno odmówić im racji. Ale kto ma zapłacić za ocalenie?
Górnicy żądają ożenku z Tauronem. Koncern ten jednak został częściowo sprywatyzowany i jest spółką giełdową. Akcjonariusze oczekują od władz Tauronu działań sensownych ekonomicznie. Władze to wiedziały i zaproponowały zakup „Brzeszcz” na warunkach rynkowych: górnicy z tej kopalni mieliby pracować na takich zasadach, na jakich od lat pracują w Tauronie ich koledzy z libiąskiej Janiny.
Brzeszczanie odpowiedzieli na to: bezczelność. Storpedowali ofertę zakupu kopalni złożoną przez spółkę Tauronu, Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego i Zespołu Elektrowni Wodnych w Niedzicy, nazywając ją „próbą dzikiej prywatyzacji” (a wszystko są to podmioty publiczne!). Prywatyzacja dla nich „równa się likwidacji kopalni”.
Jak zareagował na to minister skarbu, główny udziałowiec Tauronu? Wywalił pół rady, a potem zarząd koncernu za to, że stawiał górnikom surowe warunki. Nowy zarząd gotów jest dać lepsze, wbrew rozpaczliwym protestom innych udziałowców, których akcje tracą wartość.
Związkowcy wiedzą, że tuż przed wyborami mogą ugrać więcej niż po nich. Dlatego będą grozić strajkiem i cisnąć rząd: a nuż obieca im tyle, co była burmistrz Brzeszcz, Beata Szydło? Czyli - wszystko.
Nowa władza, jakakolwiek będzie, szybko zderzy się jednak z tym samym, co trapi obecny rząd. Z rzeczywistością. Z brutalnymi faktami. Z czystą ekonomią.
I co wtedy? Cud?
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?