Kubeł zimnej wody

Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz poseł Ireneusz Raś (PO) i inni posłowie z sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki występują z propozycjami zmiany prawa, które gotują krew w przeciwnikach nadmiernej industrializacji polskich Karpat. Dajmy na to tzw. prawo szlaku. Pomysł sprzed kilku miesięcy, także będący ukłonem w stronę inwestorów z branży narciarskiej.

Więcej: Inwestorzy rozjeżdżą parki krajobrazowe. Na nartach...

Chodzi o to, by pozwolić budować infrastrukturę turystyczną nawet na prywatnych działkach, bez zgody ich właścicieli. Nie da się postawić wyciągu przez protesty współgospodarza stoku? Inwestorzy idą więc do gminy, a później do sądu. I to na niego spada obowiązek ustanowienia służebności na gruncie o szczególnych walorach turystycznych. Proste? Dla posłów z komisji sejmowej tak. Dla właścicieli działek już nie. Na Podhalu słychać głosy, że to pierwszy krok do wywłaszczenia...

Tym razem w grę wchodzi nie tylko własność prywatna, ale też dobro wspólne – bo tym bez wątpienia są walory estetyczne parków krajobrazowych. Czyli w realiach Małopolski znacznej części Beskidu Sądeckiego, Beskidu Małego i Pogórza Karpackiego. Jest więc czego bronić, co dobrze wiedzą ekolodzy od lat walczący ze zbudowanymi wbrew zdrowemu rozsądkowi i prawu wyciągami narciarskimi. Choćby tym na Czarnym Groniu koło Andrychowa.

Kilka lat temu Andrzej Biernat – także z PO – jeszcze jako minister sportu chciał na Kasprowym Wierchu zbudować sztuczny zbiornik. Woda z niego służyłaby do naśnieżania tras zjazdowych. Pomysłu nie zrealizowano. Choć, przyznam szczerze, woda z Kasprowego przydałaby się do jednego – wylania na rozgrzane głowy zwolenników zamienienia polskich gór w jeden wielki ośrodek dla narciarzy.