18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kukliński - Miller

Redakcja
FOT. BARTEK SYTA
FOT. BARTEK SYTA
- "Opatrzność zadziałała od strony zupełnie nieoczekiwanej. Oto przewodniczący SLD, Leszek Miller, zabrał głos, nie bacząc, że to stawia go w niewygodnej pozycji; po prostu zrobił to, co do niego wprawdzie nie należało (...): subtelnie zastąpił hamletyzującego w mrokach Belwederu Wałęsę". Czy Pan wie, czyje to słowa?

FOT. BARTEK SYTA

Z LESZKIEM MILLEREM w 15. rocznicę rehabilitacji płk. Kuklińskiego rozmawia Henryk A. Pach

- Nie.

- Zbigniewa Herberta.

- Nie znałem tego.

- W 1994 r. pierwszy wstawił się u Pana za pułkownikiem Kuklińskim Józef Szaniawski.

- Odwiedził mnie w ministerstwie z koncepcją dotyczącą rehabilitacji pułkownika. Byłem zaskoczony i powiedziałem: "Pan się pomylił, niech pan idzie do MSZ albo do MSW, albo do premiera. Ja jestem tylko ministrem pracy". Na co Szaniawski powiedział: "No tak, ale pan jest Leszkiem Millerem".

- Co Pan wiedział i myślał o pułkowniku do wizyty J. Szaniawskiego?

- Niewiele. W kategoriach schematu: oficer, który przeszedł na stronę USA, został skazany w Polsce na karę śmierci. Nie interesowałem się tym. Szaniawski przedstawił go jako postać tragiczną. Zaciekawił mnie. Zacząłem przybliżać sobie temat; to się z kimś spotkałem, o coś przy okazji zapytałem. Moja wiedza zaczęła narastać. W pewnym momencie dotarł sygnał od Amerykanów, że to jest coraz trudniejszy problem na naszej drodze do NATO. Zostałem szefem Urzędu Rady Ministrów. Przybyła delegacja z USA, zaraz po aferze Olina, a przed zaprzysiężeniem rządu Cimoszewicza (7 II 1996 r.). To byli przedstawiciele prezydenta Clintona, na czele z podsekretarzem stanu Richardem Holbrooke (od jesieni 1994 r. koordynator w administracji USA ds. rozszerzenia NATO ). Mieli, jak rozumiałem, złożyć raport Clintonowi, o co chodzi z Olinem. To był styczeń 1996 roku. W tej ekipie znalazł się Daniel Fried, późniejszy ambasador USA w Polsce. Powiedział mi, że "Olin to Olin, ale jest jeszcze jeden problem. Ten problem nazywa się Kukliński. Będzie rzutował na naszą sytuację w relacjach polsko-amerykańskich". Podczas przyjęcia u ambasadora Nicholasa A. Reya zapytałem Holbrooke'a, jak oceniają sprawę Olina. "To bullshit, powiedział, ale jest problem - Kukliński!". Przekazałem to Cimoszewiczowi i Kwaśniewskiemu. Nikt nie chciał się do tego zabrać. Kwaśniewski powiedział tylko: "Jak już ty się tym interesujesz, to się interesuj dalej".

- Zaczął się Pan rozpytywać, spotykać. Z kim?

- Nie pamiętam dokładnie, ale odniosłem wrażenie, że wojskowi mają jednolicie ugruntowany pogląd i nie ma o czym mówić.

- Czy spotkał się Pan z tezą, że płk Kukliński był agentem GRU? Na początku lat 90. puścił to w obieg gen. Kiszczak. Nikt poważny nic takiego nie twierdził. W uzasadnieniu wyroku śmierci z 1984 r. nie padł też cień motywu materialnego. Czy w tamtym czasie ktoś jeszcze formułował podobne insynuacje?

- Nie spotkałem się.

- Pamięta Pan nazwiska tych wojskowych?

- Zatarło mi się w pamięci.

- Ale z gen. Jaruzelskim na pewno Pan rozmawiał.

- Rozmawiałem z Jaruzelskim. Jego pogląd był jasny. Nie mówił o podwójnym agencie czy o rzekomych profitach. Był w tej sprawie bardzo oszczędny.

- Nie posuwał się do oszczerstw?

- Nie.

***

- W 1996 r. byłem w Waszyngtonie i miałem wiele spotkań. Nasz ambasador, Jerzy Koźmiński, towarzyszył mi, szczegółowo informując o sprawie Kuklińskiego. Wpływowe grupy, Polonia amerykańska i byli agenci amerykańskich służb specjalnych naciskali na Clintona, aby powiązał wejście Polski do NATO z rehabilitacją pułkownika. Ustaliliśmy z Koźmińskim, że coś trzeba zrobić.
- Wybierając się do USA jako szef MSW (od 1 I 1997 r.), uprzedził Pan Amerykanów o gotowości do pełnej rehabilitacji pułkownika. Wiadomo kto ze strony USA był wtajemniczony, z Clintonem na czele. A kto jeszcze, z polskiej strony, oprócz Pana, Koźmińskiego, Cimoszewicza i Kwaśniewskiego uczestniczył w tej konspiracji?

- Minister sprawiedliwości, prof. Leszek Kubicki.

- Tylko on?

- Plus prowadzący sprawę prokuratorzy wojskowi. Po powrocie do kraju odbyłem rozmowy z premierem i prezydentem. Cimoszewicz zobowiązał ministra Kubickiego do współpracy ze mną. Kubicki uznał, że jest formuła prawna, której można użyć, nazywa się "działanie w stanie wyższej konieczności". Ale by ją zastosować, pułkownik musi zostać przesłuchany przez prokuratorów.

***

- Z Koźmińskim rozmawialiście wyłącznie przez telefon, z pominięciem kanałów dyplomatycznych.

- Baliśmy się przecieku. Rozmawialiśmy szyfrem.

- "Nasz przyjaciel" to był pułkownik. MSW to "Fabryka". Szyfry, tajna operacja - jaki był jej kryptonim?

- Nie pamiętam. Wydaje mi się, że "Klient". Nie wiem dlaczego, ale, tak! "Klient". ("Client" używano w USA, wśród wtajemniczonych w Polsce: "Podróżnik" i "Zainteresowany" - HP).

***

- Kiedy zaczął Pan myśleć, że pułkownik działał z pobudek patriotycznych, a werbując Amerykanów, ocalił Polskę przed nuklearną zagładą?

- Wtedy patrzyłem na to inaczej. Wiedziałem, że Polska musi wejść do NATO i jest problem. Nazywa się Kukliński. To ,co przeszkadza wejściu do NATO, trzeba usunąć.

- Sam Pan doszedł do tego, że musimy być w NATO?

- Zakładałem, że musimy znaleźć się w NATO, a potem w Unii Europejskiej. Pamiętam rozmowy z premierem i prezydentem. Kukliński to była przeszkoda. Miałem wrażenie, że uważają sprawę za wyolbrzymioną. Słyszałem: "Nie przesadzajmy i tak wejdziemy do NATO, Kukliński nie jest żadną przeszkodą, a jak się w to zaangażujemy, to będziemy mieli same kłopoty - żadnej korzyści, a i tak wejdziemy do NATO". Okazało się, że nie. Dla mnie decydująca była wizyta Clintona w Polsce 10 VII 1997 r. Rozmowa w cztery oczy z Kwaśniewskim.

- I Clinton podziękował Kwaśniewskiemu za wszystko, co zrobił w sprawie Kuklińskiego.

- Nie, dlatego że wtedy to nie była sprawa zakończona.

- Tym rzekomo kończącym podziękowaniem dał Kwaśniewskiemu ostry doping do załatwienia jej wreszcie.

- Mnie przy tym nie było. Później Fried mówił mi, że Clinton zaznaczył, iż problem istnieje, jest przeszkodą, i prosi o jego definitywne zakończenie.

Jeszcze w 1996 r. z prof. Kubickim ułożyliśmy sposób postępowania. Pytaniem było, czy Kukliński zechce zeznawać przed polskimi prokuratorami wojskowymi.

- Szczególnie w kontekście "wyższej konieczności".

- Tak. To nie było jasne. Sprawę wziął na siebie prof. Brzeziński. Po jakimś czasie zawiadomił, że pułkownik się zgadza. W pełnej konspiracji poleciało do USA dwóch prokuratorów, którzy w Instytucie Brzezińskiego - w ambasadzie tylko Koźmiński wiedział, że oni są - przeprowadzili przesłuchania (IV 1997, trwały 5 dni - HP). Zeznania poddano analizie. Było już lato 1997 r., a prace w prokuraturze ugrzęzły. Brzeziński pytał, co się dzieje. Kubicki nie chciał wywierać presji, tylko żeby to zwyczajnie dojrzało. W końcu sierpnia byli gotowi. Kubicki poinformował, że jest przygotowany wniosek o pełną rehabilitację z paragrafu o "wyższej konieczności".
- Sprawę zamknięto 2 IX. Już 4 IX w Waszyngtonie prokuratorzy przedstawili to pułkownikowi osobiście. Wcześniej Kubicki poinformował o tym Koźmińskiego, przypominając zarazem o nadchodzących (21 IX 1997 r.) wyborach do Sejmu. Koźmiński, po uzgodnieniach z Brzezińskim i pułkownikiem, zasugerował utajnienie decyzji o rehabilitacji.

- A ja powiedziałem Kwaśniewskiemu: "Trzeba to utajnić i nie ogłaszać do wyborów. Nam to nie pomoże na pewno. Po co sprawa Kuklińskiego ma służyć jatce wyborczej?". Umówiliśmy się, że niezależnie od wyniku wyborów na drugi dzień po nich ogłosimy u nas, a Brzeziński w Stanach. I tak się stało, a ja... jeszcze w przeddzień wyborów poszedłem do generała Jaruzelskiego, żeby go uprzedzić. Przyjął mnie osobiście. Powiedziałem: "Panie generale, chcę pana uprzedzić, że za 2 dni zostanie ogłoszona decyzja o zakończeniu sprawy płk. Kuklińskiego, pełnej rehabilitacji". Zapytał: "Kto w tym uczestniczył?". Mówię: "No, ja". On: "Kto jeszcze?". Ja: "Premier Cimoszewicz i prezydent Kwaśniewski. Racja stanu tego wymagała". Generał: "Przyjmuję do wiadomości. Dziękuję". Pożegnałem się.

***

- Czy w czasie tajnej operacji w 1997 r. spotkaliście się dyskretnie z pułkownikiem?

- Nie. Umówiliśmy się na wysokie warunki ostrożnościowe. Spotykali się tylko ci, którzy musieli, a wiedzieli też tylko ci, którzy musieli. Prasa węszyła, nie chcieliśmy, żeby dziennikarze to storpedowali. Spotkaliśmy się przed jego przyjazdem do Polski, już po rehabilitacji, w czasie mojej wizyty w USA. Głównie mówił Kukliński. Starał się mnie przekonać do swoich pobudek. Oceniał, iż ewentualny konflikt wojenny doprowadzi do straszliwego uderzenia jądrowego i to wszystko będzie się działo na terytorium Polski... To była wizja przerażająca. Uznał, że musi przeciwdziałać. A mógł tylko w taki sposób, w jaki przeciwdziałał. Ludzie, jak się spotykają po raz pierwszy, na początku są ostrożni, obwąchują się, ale jak rozmowa idzie dobrze, to człowiek zaczyna rozumieć punkt widzenia drugiego.

***

- Bardzo mnie poruszyła opowieść o rodzinie. Długo mówił o synach, o żonie. Szczególnie o synach, bardzo go to bolało... (Jeden zniknął w tajemniczych okolicznościach, drugi został zamordowany - HP.)Zapytałem, czy nie chce wracać do Polski na stałe. Mówiłem, że powinien wrócić.

- 7 V 1997 r.świat dowiedział się o honorowym obywatelstwie Krakowa dla pułkownika. O Pańskiej robocie nic nie wiedział.

- Nie zabiegałem o nic. Jak Brzeziński o tym powiedział, to oczywiście zaczęły się pytania. W moim środowisku mam z tego powodu do dziś wyłącznie kłopoty. Zależało mi, aby ta sprawa była w mroku historii, do pewnego momentu.

- Gdy Pańska wnuczka poprosi kiedyś -" Dziadku, opowiedz mi o pułkowniku Kuklińskim" - co jej Pan powie?

- Powiem, że znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, i że wybrał takie rozwiązanie, do którego był najbardziej przekonany. I że to było niewątpliwie rozwiązanie korzystne dla Polski.

Rozmowa odbyła się 16 III 2012 roku w Sejmie RP. Współpraca: Maciej Pach. Tekst autoryzowany przez Leszka Millera 9 IV 2012 r. Pełna wersja ukaże się w osobnej publikacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski