Diego&Bohumil ul. Sebastiana 6 Fot. Anna Kaczmarz
Jiri Maikusiak, Małgorzata Maikusiak-Morstin, Jorge Baber, Barbara Baber
- Kiedyś mieliśmy z Jirim swoje knajpki na tej samej ulicy - wspomina Jorge Baber, Argentyńczyk. - Pomagaliśmy sobie nawet w remontach, a potem, gdy komuś na przykład brakowało piwa, to jeden pożyczał od drugiego, a gdy któraś knajpa się zamknęła, to kończyło się wieczór w tej drugiej - wspomina. Po pięciu latach takiej kooperacji, podczas której panowie zdążyli się ustatkować (przy czym Jiri Maikusiak, Czech, ożenił się z Małgosią Morstin, która pracowała u Jorge) przyszedł czas na wspólne przedsięwzięcie. - Pomyśleliśmy, co jest najbardziej charakterystyczne w naszych kulturach. Wyszło nam, że Diego, Maradona, oraz Bohumil Hrabal. Na początku był to żart, ale potem pomyśleliśmy "dlaczego nie?" - wspomina Argentyńczyk.
Egzotyczny miks dopełniają tradycyjne napoje z obydwu krajów: czeskie piwo oraz argentyńskie wino, a także karta w dwóch językach. - Przed otwarciem odwiedziła nas kulinarna ekipa z Czech i znawcy kuchni argentyńskiej, którzy przygotowali z nami menu - mówi Małgosia. Potrawy zapisane są systemem Czechy - Argentyna. Można zamówić charakterystyczne przystawki, sałaty, zupy, dania mięsne czy desery z tych krajów. - Jeśli chcecie spróbować czegoś Argentyńskiego, to proponuję empanadas, oczywiście mięso, czyli stek, a także flan - mówi Jorge. - Z czeskich przysmaków proponuję marynowany hermelin, piwo, czeską zupę - wylicza Małgosia w zastępstwie Jiriego. - Czesi nawet na stacji benzynowej zamawiają piwo, tyle że bezalkoholowe, mamy też takie u nas, jedno jest nawet śliwkowe - dodaje. Jorge uzupełnia to opowieścią o kuchni z jego kraju, w której zaskakująco dużo jest wpływów... włoskich. - Jesteśmy nawet nazywani Włochami Ameryki Południowej - uśmiecha się. Z czeskiej karty smakuje mu wszystko, ale miał pewne obiekcje do swiczkowej. - Nic dziwnego, kremowy słodki smak sosu podawanego do mięsa, do tego jeszcze żurawina, to może szokować, również Polaków - mówi Małgosia, choć dodaje, że jeden z klientów ostatnio wylizał po tej potrawie talerzyk.
- Przychodzą do nas okoliczni mieszkańcy, często możemy ich już nazwać bywalcami - śmieją się. - Z naszymi klientami wiąże się zabawna historia - przypomina sobie Jorge, a jego żona, Basia Baber, przekomarza się z nim, prosząc, by "tego nie ujawniał". - Basia naprawdę dobrze mówi po hiszpańsku, ale wszyscy często tu używamy kalek językowych i kiedy zadzwoniła moja mama, Basia powiedziała jej, że knajpka ma się dobrze, przychodzą nawet ludzie tak przypadkowo, z ulicy, co w moim języku oznacza bezdomnych... - opowiada Argentyńczyk. - Od tej pory, kiedy wchodzimy do Diego&Bohumil, pytamy czy był ktoś bezdomny - śmieje się cała czwórka właścicieli. Niedługo do ich resto-pubu będzie przyciągał ogródek - jeden z najpiękniejszych w Krakowie. Będzie można w cieniu bzów usiąść i zjeść spokojnie peklowaną parówkę zwaną utopencem...
AGNIESZKA KOZAK
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?