MKTG SR - pasek na kartach artykułów

„Kwiatek” wyrósł na mistrza świata [WIDEO]

Jacek Żukowski
Sylwetka. Kolarz z Działynia w wieku 24 lat osiągnął ogromny sukces i dołączył do grona najlepiej zarabiających polskich sportowców.

Polska miała czterech mistrzów świata w kolarstwie szosowym w wyścigu seniorów ze startu wspólnego. Do niedzielnego popołudnia. Wtedy to na najwyższym podium światowego championatu stanął Michał Kwiatkowski.

Wywalczył złoty medal, będąc pierwszym Polakiem, który uczynił to wśród zawodowców. Ryszard Szurkowski (1973 r.), Janusz Kowalski (74), Lech Piasecki (1985) czy Joachim Halupczok (89) święcili w czasach PRL triumfy wśród amatorów. „Kwiatek” zrobił to wśród zawodowców.

Jaka jest różnica? Celnie opisuje ją Czesław Lang, pierwszy polski kolarz, który przeszedł na zawodowstwo.

– To tak jakby porównać ucznia szkoły podstawowej ze studentem – mówi Lang. – Nie ma żadnego porównania. Trzeba jasno oddzielić sukcesy sprzed lat od tych dzisiejszych. Szurkowski jechał 180 km, dzisiaj zawodowcy przejeżdżają 280 km.

Jeden wyścig o mistrzostwo świata, tzw. elity, rozgrywany jest dopiero od 1996 r.

– Ale gdy zdobywałem tytuł wśród amatorów, wcale nie czułem się gorszy od ówczesnych tuzów światowego peletonu – mówi dziś Szurkowski, legenda polskiego kolarstwa. – Najlepsze drużyny świata zabiegały o nas, nie zdając sobie sprawy, że przejście do nich jest niemożliwe. Eddy Merckx, najlepszy z najlepszych, przychodził do naszego stolika podczas wspólnej kolacji, gdy on jechał Tour de France, a my amatorzy, na zbliżonej trasie w tym samym czasie ścigaliśmy się w Tour de l’Avenir. Belg zabiegał o kontakt z Polakami. Mogę tylko żałować, że nie dane nam było skonfrontować swych sił.

Szurkowski z ogromną radością przyjął sukces Kwiatkowskiego. – Ci, którzy interesują się kolarstwem, widzieli potencjał w tym chłopaku. Czy młody Kwiatkowski przypomina mnie z młodzieńczych lat? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Za mało go znam. Nie jechałem z nim w peletonie.

Bardzo dobrze zna go za to Lang, który jest dyrektorem Tour de Pologne.

– Będąc teraz na mistrzostwach w Hiszpanii, miałem okazję pojechać z Kwiatkowskim na rowerze – opowiada. – Wprost emanuje od niego pewność siebie, widać, że to urodzony mistrz. W ogóle nie zdziwiło mnie to, że wygrał.

Kwiatkowski ma 24 lata. Ten urodzony w Chełmży chłopak wychował się w Działyniu w woj. kujawsko-pomorskim. Kibicom stał się bardziej znany przed dwoma laty, kiedy to o pięć sekund przegrał zwycięstwo w Tour de Pologne ze znanym Włochem Moreno Moserem. Już wtedy jeździł w zespole Omega-Pharma, jego kariera nabierała tempa.

Pierwsze kroki w kolarstwie stawiał w Warcie Działyń, by stamtąd trafić pod skrzydła Leszka Szyszkowskiego w klubie Pacific Toruń.

– Zaczynał w naszym filialnym klubie, a do nas przyszedł jako żaczek, gdy miał 10 lat – wspomina Szyszkowski. – Ja odpowiadałem za cały proces szkolenia. Dałem mu pierwszy rower. Rozwijał się u nas aż do wieku młodzieżowca. Od samego początku widać było, że jest wszechstronnie sprawny, a z czasem wyszły u niego takie atuty jak świetny finisz, ten kolarski zmysł, który trudno jest wyćwiczyć, tylko trzeba go mieć. Po prostu wiedział, kiedy ma zaatakować.

Michał odnosił wiele sukcesów w młodszych kategoriach wiekowych, a jako junior na otwarcie toru w Pruszkowie wywalczył brązowy medal w wyścigu punktowym.

– Wszyscy trenerzy widzieli, że nasz „Kwiatek” to talent, że mamy skarb – dodaje szkoleniowiec.

Lang, który w kolarstwiem spędził życie, zobaczył w Kwiatkowskim wielki talent wtedy, gdy wygrał on jeden z etapów Mini-Tour de Pologne, wyścig organizowany dla dzieci. Z uwagą śledził jego karierę.

– Gdy zdobył tytuł mistrza świata juniorów (w jeździe indywidualnej na czas w 2008 r. – przyp. red.), a ten sukces przeszedł kompletnie niezauważony przez media, postanowiłem zaprosić go na galę końcową Tour de Pologne do Wieliczki i go uhonorować – mówi Lang. – Stał w szpalerze z tuzami światowego kolarstwa.

Kwiatkowski jest lubiany przez kolegów, bo to bardzo skromny chłopak. Nie wydaje się, by po ostatnim sukcesie woda sodowa uderzyła mu do głowy. – Nigdy nie mieliśmy z nim najmniejszych kłopotów wychowawczych – mówi Szyszkowski. – Widzieliśmy, jak dojrzewa. Dość wcześnie poznał swoją dziewczynę. Ma świetne relacje z rodzicami. Nie miał czasu na głupstwa, pochłaniała go muzyka i elektronika. Nikt tak jak on nie czuje się dobrze w nowinkach techniki.

– To bardzo skromny człowiek, poukładany, aż do bólu – mówi Lang. – Jest grzeczny, a w sporcie pokazuje swą siłę charakteru. To urodzony lider.

Jego kariera usłana jest nie tylko różami, ponosi też porażki. Ale jest zawodnikiem, który uczy się na błędach, niepowodzenia go nie dołują, lecz napędzają do treningu.

– Gdy nie wyszło mu na jakimś wyścigu, pracował ze zdwojoną energią – opowiada Szyszkowski. – Musiał się nauczyć, jak przegrywać. Dobry sportowiec musi to umieć. Przegrane nie działały na niego destrukcyjnie. Gdy miał gorszy okres, wtedy wyciszał się i szukał sposobu na to, by pójść dalej.

Kwiatkowski po okresie jazdy w Pacificu podpisał w 2010 r. kontrakt z hiszpańską grupą Caja Rural, po roku przeniósł się do Team Radio Shack, by po kolejnym sezonie zakotwiczyć w Omedze. To będąc w tym zespole święci największe triumfy – najpierw został mistrzem Polski. Przełomem była jego jazda w ubiegłorocznym Tour de France, który ukończył na 11. miejscu. 2014 rok to pasmo sukcesów – zajmuje miejsca w pierwszych trójkach w wyścigach klasycznych.

Czy tytuł mistrza świata uczynił go człowiekiem niezależnym finansowo?

– Kolarstwo to jest sport dla ludzi z pasją – mówi Lang. – Dla tych, którzy kochają rywalizację. Na „dzień dobry” nie ma dużych pieniędzy, dopiero jak są wyniki, to pojawiają się nagrody. Podpisuje się lukratywne kontrakty w grupach zawodowych, dochodzą wpływy od sponsorów za kontrakty reklamowe. Organizatorzy mistrzostw honorują zawodników medalami, a premie finansowe są symboliczne.

Kwiatkowski jest związany z Omegą-Pharmą do 2015 r. Jego przyszłość finansowa jest zabezpieczona (może liczyć na kontrakt w wysokości miliona dolarów rocznie). Będzie zarabiał też na umowach sponsorskich. – Teraz przed nami negocjacje na lata 2016–17. Będzie nas to kosztowało, ale zrobię wszystko, aby go zatrzymać. Mam nadzieję, że pamięta, co zrobiliśmy dla niego, tak jak ja nie zapomnę, co on zrobił dla nas – mówi o Kwiatkowskim dyrektor sportowy jego grupy Patrick Lefevre.

„Kwiatek” nie zapomina o swoim środowisku, chętnie podczas pobytów w kraju odwiedza toruński klub. Założył Uczniowski Klub Sportowy Copernicus, czyli Akademię Michała Kwiatkowskiego. – Współdziała z nami, idąc w nasze ślady – cieszy się Szyszkowski. – Kilku takich jak on przewinęło się przez moje ręce podczas wielu lat pracy, ale by osiągnąć sukces, trzeba mieć szczęście. Widać, że „Kwiatek” je ma.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski