MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lang: za rok pojedziemy z Włoch do Polski

Redakcja
ROZMOWA. Z CZESŁAWEM LANGIEM, dyrektorem Tour de Pologne, rozmawia Robert Małolepszy

- Czuje Pan tremę?

 

- A dlaczego miałbym czuć?

- Tour de Pologne startuje w poniedziałek. Tuż po zakończeniu Euro 2012, dzień po emocjach związanych z finałami siatkarzy i Agnieszki Radwańskiej. Do tej pory latem to Pański wyścig ogniskował emocje sportowe. Teraz na pewno będzie porównywany...

- Porównań się nie boję, bo i nie ma czego porównywać. Euro to zupełnie inna skala, inne pieniądze. Ale ja bardzo się cieszę, że startujemy po tej imprezie. Jestem niemal pewien, że Euro na zawsze zmieniło krajobraz sportowej Polski.

- Piłka nożna kompletnie przykryła inne dyscypliny sportu...

- Piłka nożna zawsze była numerem jeden i nic się nie zmieniło. Oczywiście po Euro działacze stoją przed ogromną szansą, bo zainteresowanie futbolem rzeczywiście wzrosło do niebotycznych rozmiarów. Mają wszystko co potrzeba - piękne stadiony, orliki, gigantyczne zainteresowanie mediów. Teraz muszą tylko zagospodarować sukces.

- Był Pan na jakimś meczu?

- Na dwóch. Miałem przyjemność kibicować Polakom w meczu otwarcia, a także byłem świadkiem starcia Irlandczyków z Hiszpanami. I to były niezapomniane przeżycia.

- Odżyły wspomnienia z czasów Wyścigu Pokoju, czy igrzysk olimpijskich, gdy zdobywał Pan srebrny medal?

- Oj tak. Dziś finisz kolarskiego peletonu na stadionie nie jest możliwy. A szkoda, bo to jednak coś wspaniałego. Nasze stadiony zbudowane na Euro są wręcz rewelacyjne. Nie chodzi nawet o ich wygląd, ale funkcjonalność. W żadnym miejscu nie stoi się w kolejce, a przecież na trybunach był komplet. Atmosfera też była niesamowita.

- Wiele lat ścigał się Pan we Włoszech. Jakie opinie swych przyjaciół z zagranicy zebrał Pan na temat Euro?

- Wręcz rewelacyjne. Wszyscy są pod wrażeniem. Zresztą to będzie widać także na Tour de Pologne. Na wyścig normalnie przyjeżdżają 16-osobowe ekipy. Ośmiu kolarzy i ośmiu ludzi z obsługi. Teraz dostajemy cały czas prośby o zwiększenie liczby akredytacji. Do Polski, mimo trwania Tour de France, przyjeżdżają główni szefowie największych ekip kolarskich, prezesi czy właściciele firm sponsorujących. Wszyscy chcą zobaczyć, jaka ta Polska jest. Bo dzięki Euro inne nacje przekonały się, że u nas jest super. Że mieszkają tu wspaniali ludzie, a po ulicach nie biegają białe niedźwiedzie. Ja z Tour de Pologne taką promocyjną robotę wykonuję od lat i bardzo się cieszę, że teraz dostałem wsparcie.

- Stąd moje pytanie, czy nie ma Pan tremy organizując tegoroczny Tour de Pologne?

- Mam nadzieję, że ta atmosfera, jaka się wytworzyła, przeniesie się także na trasy narodowego wyścigu kolarskiego. Naprawdę głęboko wierzę w to, że Euro zmieniło Polaków. Ludzie odkryli, że sport i kibicowanie to coś fajnego, bez względu na wynik własnej reprezentacji.

- Gdyby jednak Polak powalczył w Tour de Pologne o zwycięstwo...

- Wróciłyby czasy Wyścigu Pokoju. Jesteśmy coraz bliżej takiego momentu. Nasi sportowcy zaczynają w siebie wierzyć. Pokazuje to Agnieszka Radwańska, pokazali siatkarze. Czas na kolarzy.
- A propos siatkarzy. Polacy są jednym z kandydatów do medali w Londynie. Pan, jako wicemistrz olimpijski z Moskwy, jaką dałby im radę?

- Najważniejsze to się nie spalić. Ile razy widziałem w czasach swej kariery chłopaków, którzy na treningach czy wyścigach poprzedzających imprezę sezonu jeździli tak, że trudno było utrzymać za nimi koło. A potem, gdy przychodził start, nie spali całą noc i gdy wsiadali na rower, byli tylko cieniem.

- Łatwo powiedzieć - nie spalić się, lecz jak to zrobić?

- Mamy młodą, ale już doświadczoną drużynę. Nie boję się o nich, ale jeśli już mam dać im radę, to niech nie dadzą sobie wmówić, że muszą zdobyć ten medal.

- Wróćmy do szans Polaków w TdP. Pański kandydat?

- Jest kilku. Marek Rutkiewicz od lat stara się wygrać Tour. Jeśli zdoła pokazać swoją najlepszą formę, może powalczyć. Michał Kwiatkowski, Przemek Niemiec, Bartosz Huzarski, Michał Gołaś - to są bardzo dobrzy zawodnicy. Wiosną było głośno o Polakach. Fakt, że Gołaś był na Giro wiceliderem nie jest przypadkiem. Muszą tylko uwierzyć w siebie.

- I mieć wsparcie swojej grupy...

- To na pewno, ale choćby sobotni etap Tour de France pokazał, że kolarstwo to taki sport, w którym z pomocnika można szybko stać się gwiazdą. Przecież Christopher Froome miał tylko pomagać swojemu liderowi. Ale jak na szczycie góry okazało się, że lider nie daje rady, ruszył do przodu i wygrał.

- Tegoroczny TdP z konieczności rozgrywacie w trakcie trwania Tour de France. Jak się okazuje, co Pan zresztą przewidział, wcale to nie wpływa na obsadę imprezy. Już dawno nie było u nas tylu gwiazd...

- To efekt igrzysk. Tour de Pologne jest idealny dla tych, którzy chcą się przygotować na Londyn.

- Już słyszę malkonentów, którzy będą narzekać, że gwiazdy tylko przejechały wyścig, a nie walczyły...

- W Polsce ciężko dogodzić wszystkim. Dla mnie ważne, że za Boonemem, czy Hushoovdem przyjechało po 10 dziennikarzy z Belgii i Norwegii. To kolejny krok w rozwoju wyścigu. Zresztą Tour de Pologne to dziś już taka marka, że każdy chce tu wygrać. I jeśli Boonem, albo Hushoovd będą w formie, na pewno spróbują. Ale równie dobrze może znów błyśnie młoda gwiazda, jak rok temu Peter Sagan, który dziś jest jednym z bohaterów Tour de France.

- Żal Panu, że tacy kolarze jak Sagan u Pana "tylko" zaczynają swe wielkie kariery?

- Jestem z tego dumny. Fakt, że Tour de Pologne kreuje gwiazdy światowego peletonu staje się naszym znakiem firmowym.

- Ma Pan kandydata na końcowy triumf?

- Nie i to jest najpiękniejsze. Dzięki walce z dopingiem kolarstwo stało się nieprzewidywalne. I to się dzieje zarówno w Tour de Pologne, jak i w Tour de France. Przecież w sobotę z czołówki wypadło wiele znanych nazwisk. Czy ktoś się spodziewał, że bohaterem będzie Froome?

- Tour de Pologne zaczyna się tym razem nietypowo, od górskiego etapu. Kolejne dwa odcinki też nie będą łatwe. Skąd ten pomysł?
 

- Tegoroczną trasę konsultowaliśmy z dyrektorami sportowymi ekip. I szczerze mówiąc, wielu z nich o takiej marzyło. Na każdym etapie będzie się coś działo, a jeśli chodzi o cykl przygotowań do igrzysk, nasz program jest wręcz idealny.

- Wyścig może rozstrzygnąć się już na początku?

- Czemu nie. Orlinek to trudna góra. Bywały lata, że etap kończyło tam po 30 zawodników. Gdybym miał coś radzić Polakom, to frontalny atak właśnie na pierwszym etapie. Oni świetnie znają tę górę, rywale niekoniecznie, bo parę lat jej w programie nie było.

- Za rok też wystartujecie z gór?

- Wszystko na to wskazuje.

- Włoskich czy polskich?

- Oficjalnie ogłosimy to we wrześniu, ale jest już niemal pewne, że 70. Tour de Pologne wystartuje w regionie Trentino we Włoszech. Tam będą dwa etapy na odcinkach znanych z Giro. Potem przeniesiemy się do Polski.

- A gdzie finisz?

- Marzy mi się, by była to Warszawa. Już napisałem list w tej sprawie do prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski