Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Łapa” na włościach

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Piotr Baczkowski jest poszukiwany przez policję z paragrafu: „przywłaszczenie cudzej rzeczy ruchomej lub prawa majątkowego”.
Piotr Baczkowski jest poszukiwany przez policję z paragrafu: „przywłaszczenie cudzej rzeczy ruchomej lub prawa majątkowego”. archiwum
Reprywatyzacja po krakowsku, czyli jak nieżyjący od półwiecza Ida i Salomon sprzedali kamienicę na Starym Mieście. A zrobili to mimo wiedzy sądu i prokuratury, że to bezczelny przekręt.

15 sierpnia o godzinie 11 we Wrocławiu odbyło się posiedzenie Rady Fundatorów Fundacji Fortalicja Czemierniki - składającej się od zawsze z jednej osoby: Katarzyny Zofii Baczkowskiej. To żona Piotra, znanego od ćwierćwiecza krakowskiej policji jako „Łapa” - człowiek skazany m.in. za wyłudzenie gigantycznego kredytu z BGŻ oraz kierowanie zorganizowaną grupą łowców pożydowskich kamienic.

Żona „Łapy”, posiadająca dotąd w Fundacji Fortalicja Czemierniki jednoosobową i nieograniczoną władzę, odwołała z funkcji prezesa swoją córkę Agnieszkę i powołała w jej miejsce Paulinę M. 31-letnia Paulina została też z woli Katarzyny drugim członkiem Rady Fundatorów. Jednocześnie Katarzyna zawiesiła samą siebie w funkcji przewodniczącej Rady - oddając tym samym pełnię władzy w fundacji Paulinie M.

Na wieść o tym wstrząśnięta Agnieszka, córka Katarzyny i Piotra Baczkowskich, powiadomiła Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, że do rzekomego zebrania Rady Fundatorów nie mogło dojść, bo jej rodzice w tajemniczych okolicznościach zniknęli 18 stycznia 2011 r. i do dziś się nie odnaleźli. Mama poszukiwana jest intensywnie przez fundację ITAKA, a tata, nie po raz pierwszy zresztą, poszukiwany przez policję - z paragrafu: „przywłaszczenie cudzej rzeczy ruchomej lub prawa majątkowego”.

Katarzyna nie mogła więc nijak poprowadzić brzemiennego w skutki posiedzenia we Wrocławiu, a jej podpis pod protokołem z głosowań został sfałszowany: najpewniej skopiowano go za pomocą skanera i drukarki. Agnieszka zwróciła uwagę, że do dziś nie odnaleziono oryginału tegoż protokołu, a jedynie kserokopię poświadczoną u notariusza, ale nie we Wrocławiu, tylko - uwaga! - w Pruszkowie.

„Działania te niewątpliwie podejmowane są w celu osiągnięcia korzyści majątkowej w postaci dysponowania wielomilionowym majątkiem zarządzanej Fundacji” - napisała do ABW córka zaginionej, dodając, że notarialny odpis rzekomych uchwał matki otrzymała w kancelarii znanego warszawskiego adwokata, Michała Tomczaka, który od lat obsługuje interesy spółek kontrolowanych przez Baczkowskich.

A były to (są?) interesy na wielkie kwoty. Jedna tylko kamienica na warszawskim Mokotowie została ostatnio wyceniona na ponad 50 mln zł. A w konstelacji spółek Baczkowskich znalazło się całe mnóstwo podobnych lub cenniejszych obiektów, z malowniczą „Perłą Podlasia”, czyli zespołem pałacowo-obronnym w Czemiernikach na czele.

Powołana formalnie do odnowienia tegoż zabytku Fundacja Fortalicja Czemierniki z siedzibą we wsi Opypy koło Grodziska Mazowieckiego stała się w tym stuleciu faktycznym centrum zarządzania rozległymi interesami Baczkowskich i ich współpracowników, matką rozlicznych spółek kontrolujących olbrzymi majątek, w tym cenne obiekty w całym kraju. Również w Krakowie.

Ustaliliśmy, że przynajmniej część owego imperium została stworzona dzięki uczestnictwu „Łapy” lub osób z nim powiązanych w tzw. dzikiej reprywatyzacji. W latach 90. do zarządców licznych pożydowskich kamienic, w tym gminy Kraków, kontrolującej rozległe mienie komunalne, zwracały się setki osób utrzymujących, że są prawowitymi właścicielami nieruchomości bądź ich spadkobiercami. Pojawiali się też masowo rzekomi pełnomocnicy właścicieli oraz nabywcy pozostawionego mienia.

Część dokumentów, na podstawie których żądano zwrotu dobytku, została sfałszowana. Uczestniczyły w tym grupy mafijne współpracujące z wziętymi prawnikami i korumpujące urzędników w Polsce i za granicą, a być może także niektórych referendarzy i sędziów. W efekcie dziennikarskich śledztw oraz doniesień dotychczasowych zarządców i wyrzucanych z „odzyskiwanych” kamienic lokatorów, w samym tylko Krakowie policja i prokuratura prowadziły postępowania w sprawie co najmniej czterdziestu nieruchomości (patrz ramka obok). Tak naprawdę tylko w kilku przypadkach udało się powstrzymać oszustów. Większość kamienic trafiła szybko w ręce całkiem nowych właścicieli, którzy płacili za pojedynczą nieruchomość, w zależności od stanu i położenia, od kilku do kilkudziesięciu milionów złotych.

Nabywcom trudno zarzucić działanie w złej wierze. W księgach wieczystych przeważnie brakowało zapisów świadczących o tym, że dana nieruchomość pochodzi z przekrętu i toczą się w jej sprawie jakieś śledztwa lub choćby postępowania cywilne. Zdecydowaną większość transakcji zawarto więc przed notariuszami w całym majestacie prawa, w ten sam sposób ujawniono w księgach wieczystych nowych właścicieli. Jeśli nie pojawią się nowe mocne dowody świadczące o przestępstwie - nic nie da się już zrobić.

Reprywatyzacja stała się faktem, choć wielu prawowitych właścicieli lub ich bliskich dawno nie żyje, a należne im pieniądze przechwycił ktoś inny.

FAŁSZYWY PEŁNOMOCNIK I SKUTECZNA KARUZELA

By uzmysłowić sobie, jak to wszystko było możliwe, prześledźmy historię kamienicy przy ul. Szujskiego 1 w Krakowie. Z ustaleń krakowskiej prokuratury wynika, że jesienią 1996 roku nieruchomość ta została zagarnięta na popularną wtedy metodę, zwaną w półświatku „ożywieniem Żyda”. Otóż 6 listopada tegoż roku u notariusza Waldemara Adamusa w Józefowie koło Otwocka zjawił się Freddy Joseph de Roock, rzekomy pełnomocnik przedwojennych właścicieli, Idy i Salomona Sandhausów, i sprzedał kamienicę niejakiemu Jackowi L. De Roock posługiwał się „Pełnomocnictwem sporządzonym przed notariuszem E. Reins w dniu 13 września 1996 r.”.

Choć od razu wyszło na jaw, że Sandhausowie od 50 lat nie żyją - więc ich pełnomocnictwo zostało sfałszowane - prokuraturze dopiero w 2008 roku, po latach starań, udało się sądownie unieważnić transakcję między de Roockiem a L. Przy dokony-waniu wpisu ostrzegawczego w księdze wieczystej doszło jednak do błędów proceduralnych i krakowski Sąd Okręgowy kazał usunąć ostrzeżenie. Zresztą unieważnienie lewej sprzedaży z 1996 r. i tak nie miało wpływu na kolejne transakcje, ponieważ - zgodnie z polskim prawem - osoby, które nabyły nieruchomość, chroni tzw. rękojmia wiary publicznej ksiąg wieczystych. Mówiąc prościej: istnieje domniemanie, że kolejni nabywcy nie wiedzieli, iż kamienica została ukradziona. Niewiele zmienia tu fakt, że pierwszym nabywcą był Jacek L., według ustaleń prokuratury - człowiek powiązany z Piotrem Baczkowskim, ps. „Łapa”, a kolejnymi właścicielami - spółki kontrolowane przez „Łapę” lub jego bliskich.

Ustaliliśmy, że: Jacek L. wniósł kamienicę przy Szujskiego 1 aportem do spółki Pałac Mańkowskich, spółka Pałac Mańkowskich sprzedała obiekt do spółki Berken S.A. (będącej wówczas centrum zarządzania imperium „Łapy”), spółka Berken S.A. wniosła nieruchomość aportem do spółki Pałac Tarnowskich (która poprzednio nazywała się Wilcza 52 i była też kontrolowana przez „Łapę”)… Kolejnymi właścicielami były inne spółki Baczkowskich: Verton1, Magnetto Investment i wreszcie - Fundacja Fortalicja Czemierniki. Dziesiątemu właścicielowi kamienicy trudno udowodnić, że nabył ją w złej wierze.

Ze sprawozdania zarządu Fundacji Fortalicja Czemierniki (FFC) za rok 2009 wynika, że Fundacja nabyła w owym roku „kamienicę przy ul. Szujskiego 1 w Krakowie za cenę 2 mln złotych”. Wartość aktywów fundacji wynosiła wówczas nieco ponad milion zł, a wartość zobowiązań - 3,4 mln zł.

Przypomnijmy, że chwilę wcześniej, z powodów proceduralnych, z księgi wieczystej nieruchomości przy Szujskiego znikło ostrzeżenie o toczącym się w jej sprawie z inicjatywy prokuratury postępowaniu. Kamienica stała się w świetle prawa czysta. W finalnej fazie doszło do podziału nieruchomości na cztery części i jej sprzedaży obecnym właścicielom, niezwiązanym z „Łapą”. A wszystko pod nosem krakowskich śledczych.

Tydzień temu zapytaliśmy krakowską Prokuraturę Regionalną, w której obecnie pracują śledczy ścigający latami „Łapę” po świecie, dlaczego nie udało się powstrzymać oszustów, a zwłaszcza przerwać tzw. karuzeli, polegającej na przekazywaniu nieruchomości do kolejnych spółek w celu zagmatwania sprawy i legalizacji transakcji. Chcieliśmy się też dowiedzieć, ile podobnych sytuacji - faktycznej bezradności organów ścigania i sądów - zapamiętali prokuratorzy z ostatnich 20 lat.

Rzecznik prokuratury Włodzimierz Krzywicki odpowiedział nam, że „pytania nie dotyczą bieżącej działalności Prokuratury Regionalnej w Krakowie, jeno zaszłości sprzed lat dziesięciu (albo i więcej ) i działań nie jednego, lecz zapewne kilku prokuratorów”, więc udzielenie ekspresowej odpowiedzi jest całkowicie niemożliwe”.

Czekamy zatem cierpliwie. I tak nic już nie zmieni sytuacji wyłudzonych niegdyś kamienic. Bo mają one w większości zupełnie nowych właścicieli, niezwiązanych z oszustami.

WIARYGODNI NABYWCY I BEZRADNI WIERZYCIELE

Przy Szujskiego cały dół (działa tam teraz modna restauracja) sprzedał najbardziej zaufany, poza najbliższą rodziną, człowiek Piotra Baczkowskiego, pełniący przeróżne funkcje w spółkach familii. Nabywcą był znany w Krakowie zarządca nieruchomości. Umowa została zawarta u notariusza z… Warszawy.

Było to dokładnie 25 października 2011 r. - czyli kilka dni po opisaniu przez „Dziennik Polski” przedziwnej sytuacji, do jakiej doszło podczas z dawna planowanego remontu magazynów Teatru Słowackiego. Prace miały być wykonane w ramach pionierskiej w Małopolsce umowy o partnerstwie publiczno-prywatnym przez firmę Rawelin. Szybko ustaliliśmy i ujawniliśmy, że jest to spółka-córka kontrolowanej przez Baczkowskich Fundacji Fortalicja Czemierniki. Współpraca teatru z firmą „Łapy” zakończyła się kompletnym fiaskiem - Rawelin nie zapłacił wykonawcy robót, krakowskiej spółdzielni Budmet. Pełnomocnik Rawelinu, krakowski aktor, tłumaczył, że wszystko szło dobrze, dopóki w tajemniczych okolicznościach nie znikła Katarzyna Baczkowska, fundatorka FFC. Miała ona zagwarantować środki na remont. Nieopłacony wykonawca robót zszedł z budowy i magazyny teatru zostały przed zimą bez dachu, groziła im katastrofa. Wybuchł skandal.

- „Dziennik Polski” zaczął dłubać w przeszłości „Łapy”, zadawać kłopotliwe pytania i to ewidentnie przyspieszyło operacje na majątku Baczkowskich, w tym sprzedaż kamienicy przy Szujskiego w Krakowie - twierdzi nasz informator ze służb.

Pozostałe trzy części kamienicy przy Szujskiego 1 (czyli piętra) sprzedała Agnieszka Baczkowska, córka Piotra i Katarzyny Baczkowskich. Próbowaliśmy z nią porozmawiać, ale albo nie odbierała telefonu, albo po sekundzie się rozłączała.

Górę kupił wzięty lekarz i biznesmen, założyciel cenionej kliniki ginekologicznej w Krakowie. Umowa sprzedaży została zawarta 22 lutego 2013 u krakowskiego notariusza. Miesiąc wcześniej władająca dotąd nieruchomością Fundacja Fortalicja Czemierniki przestała płacić za wodę i ścieki.

- Fundacja dość słabo wywiązywała się z zawartej z nami w 2009 roku umowy, miała poślizgi i niedopłaty, ale do prawdziwego kryzysu doszło w styczniu 2013 roku - z tego miesiąca pochodzi aż połowa długu, który dobił w sumie do 18.396 zł - wyjaśnia Robert Żurek, rzecznik krakowskiego MPWiK.

Ówcześni lokatorzy kamienicy twierdzą, że płacili co miesiąc za wodę zarządcy z ramienia FFC. - Ktoś musiał zagarnąć te pieniądze, skoro MPWiK ich nie dostało - uważają.

Wodociągi skierowały sprawę do sądu, a ten w październiku 2013 r. nakazał Fundacji Fortalicja zapłacić całą należność z odsetkami. Nakaz uprawomocnił się i na początku 2014 r. MPWiK zwróciło się do komornika z Grodziska Mazowieckiego, Małgorzaty Węgierskiej, o egzekucję długu. Dlaczego aż tam?

Ponieważ z tekstów „Dziennika Polskiego” na temat „Łapy” wynikało, iż FFC ma w podgrodziskiej wsi Opypy majątek znacznej wartości, a mianowicie zespół pałacowo-parkowy. Baczkowscy za pośrednictwem Fundacji przejęli go kilkanaście lat temu, z pietyzmem odnowili, a następnie przemienili w pilnie strzeżoną rodzinną rezydencję. Z Krajowego Rejestru Sądowego wynika, że była to jednocześnie siedziba większości biznesów Baczkowskich, w tym spółki-matki całego imperium - Berken SA. Będącej z kolei spółką-córką firmy Berken International zarejestrowanej na początku lat 90. w… stolicy Liechtensteinu, Vaduz. Właśnie w Opypach widziano ich po raz ostatni w styczniu 2011 r. odjeżdżających sprzed pałacu „na wakacje”.

Krakowskie MPWiK liczyło, że komornik z łatwością odzyska z wartego wiele milionów majątku należność za wodę zużytą przy Szujskiego 1. Okazało się jednak, że nie jest jedynym wierzycielem. Na listę oczekujących na spłatę długu była już wtedy wpisana zasłużona krakowska Spółdzielnia Rzemieślnicza Budmet.

- Spółka Rawelin, która zleciła nam remont obiektów Teatru Słowackiego, nie zapłaciła za wykonane prace. W sumie jest nam winna 600 tys. zł netto plus odsetki, z czego zapłatę 400 tys. gwarantowała Fundacja Fortalicja Czemierniki. Myśmy się zgodzili, że darujemy im 200 tys., jeśli Fundacja spłaci nam chociaż te 400 tys. Ale Fundacja nie wpłaciła ani grosza. Sąd przyznał nam całą kwotę plus 85 tys. zł odsetek. Zwróciliśmy się do komornika, który wystawił majątek w Opypach na licytację - wyjaśnia prezes spółdzielni Stanisław Wierzbięta.

W tym momencie, jego zdaniem, zaczęły się dziać dziwne rzeczy: cała procedura trwała tak długo, że ku zdumieniu Budmetu i MPWiK na hipotekę licytowanego majątku zdążyły się wpisać liczne podmioty, którym Fundacja Fortalicja winna jest ponoć miliony. Jak ustaliliśmy, są to przeważnie… spółki powiązane z Baczkowskimi.

- Zgodnie z polskim prawem, one mają pierwszeństwo w kolejce po pieniądze, więc nawet jeśli ten dobytek uda się sprzedać, my i tak nie dostaniemy ani grosza - martwi się prezes Wierzbięta.

Jak nas informuje sekcja prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie, pierwsza licytacja pałacu w Opypach, w lutym 2015 r., zakończyła się niepowodzeniem z braku chętnych. Druga ma się odbyć niebawem, 12 grudnia. Do wyznaczenia tego terminu doszło 19 września, czyli dwa dni po skierowaniu przez „Dziennik Polski” pytań do sądu w tej sprawie.

- Wiecie, że jesteście ostatni na liście do pieniędzy? - pytamy rzecznika MPWiK.

- Nawet nie chcę tego komentować - ucina Robert Żurek.

W zeszłym roku nowi właściciele kamienicy przy Szujskiego 1 przeprowadzili kosztem 700 tys. zł remont zasilony dotacją - 247 tys. zł - z Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa. Wcześniej właściciel dolnej kondygnacji dokupił ostatni brakujący fragment nieruchomości i obecnie jest tam ogródek popularnej restauracji. Sprzedawcą był wydział skarbu miasta Krakowa.

Kamienica wraz z otoczeniem ma nowych, wiarygodnych, właścicieli i wygląda pięknie. A że ktoś niezwiązany z prawowitymi właścicielami zarobił na niej krocie… To już inna historia.

Czytaj Jutro: Mocodawcy ze służb i wzięci prawnicy

W latach 80. Piotr Baczkowski, rocznik 1960, próbował studiować geologię, ale szybko zajął się biznesem. Wpadł na przemycie zegarków. W areszcie miał poznać „kogoś, kto na zawsze odmienił jego życie”. Tak twierdzi Ryszard Bogucki, który u zarania III RP jeździł ferrari testarossą i sponsorował wybory Miss Polonia, a dziś jest bardziej znany jako zabójca Pershinga, szefa gangu pruszkowskiego.

Bogucki należał do najbliższych wspólników Baczkowskiego, robili razem milionowe „deale”. Planowali udział w prywatyzacji państwowego majątku i przejmowanie nieruchomości w całym kraju. Skąd mieli potrzebne do tego pieniądze i wiedzę? Jak nieznający języków dwudziestoletni Bogucki i niewiele starszy Baczkowski założyli spółki i konta w stolicy Liechtensteinu, Vaduz, a potem ich spółki-córki w Polsce, uczestniczące w prywatyzacji znanych zakładów i odzyskujące zabytki?

Czytaj W poniedziałek: Prawa ręka sypie, a „Łapa” znika

W nowym stuleciu Piotr Baczkowski robił wszystko, by uchodzić za statecznego i uczciwego biznesmena, zajmującego się żmudną renowacją pereł polskiej architektury, pomagającego potrzebującym. W wartym miliony pałacu w Opypach stworzył strzeżoną rodzinną rezydencję. Ludzie nie mogli się go nachwalić. - Ładnie odnowili pałac i otoczenie. Udostępniali park na soleckie święto - wspomina sołtyska Maja Winiarska-Czajkowska. Jej poprzedniczka zawsze mogła liczyć na finansowe wsparcie Baczkowskich przy kompletowaniu świątecznych paczek. Anonimowo.

„Łapa” nie krył bogactwa, choć formalnie nie prowadził żadnego biznesu. Rodzinę reprezentowali w spółkach najbliżsi - żona, córka, brat oraz kilka innych zaufanych osób. Samorządowcy i biznesmeni współpracujący ze spółkami Baczkowskich wspominają jednak, że najczęściej rozmawiali z „Łapą”.

Ten w styczniu 2011 roku nagle zniknął i to wraz z małżonką. Hipotezy są trzy. Pierwsza: zamordowała ich mafia. Druga: uciekli z wytransferowaną przez Vaduz fortuną do Gwatemali. Trzecia: zostali objęci programem ochrony świadków, bo „Łapa” bardzo dużo wie o prywatyzacji, m.in. PLL LOT i STOEN oraz warszawskiej dzikiej reprywatyzacji, czyli aferze, która od tygodni wstrząsa stolicą.

***

Wraz z lawinowym wzrostem cen nieruchomości w Krakowie zaczęli się pojawiać rzekomi spadkobiercy dawnych właścicieli kamienic. Z pomocą prawników odzyskiwali nieruchomości, choć często daty urodzenia i śmierci właścicieli, a także ich personalia i inne dane nie zgadzały się z tymi w archiwach. Rzekomi spadkobiercy i ich mecenasi czuli się bezkarni. Nawet przyłapani na gorącym uczynku, nie musieli się obawiać konsekwencji.

W 2004 roku reporterzy „Superwizjera” TVN ujawnili, że we Lwowie działa zorganizowana grupa fabrykująca fikcyjne akty zgonów polskich Żydów. Dyrektor lwowskiego archiwum za 3 tys. dolarów zgodził się podrobić dokumenty, a zarazem wyjawił, że w przeszłości, na zlecenie znanego krakowskiego prawnika, dokonał już fałszerstwa testamentów dotyczących kamienicy przy ul. Dietla. Nagrania z ukrytej kamery, dokumentujące kilka spotkań z dyrektorem, trafiły do krakowskiej prokuratury. Mimo to urzędnik działał przez kolejne lata w najlepsze i był zapraszany do Polski na… kongresy naukowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski