Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekcja strajkowa

Redakcja
Prapoczątki protestu szkolnego sięgają listopada ub. roku, gdy urząd wójta gminy Pałecznica, do której przynależą Winiary, objął Marcin Gaweł Już prawie miesiąc ponaddwudziestoosobowa grupa dzieci z Winiar w powiecie proszowickim nie chodzi do szkoły. To znaczy, odwiedza budynek szkolny codziennie, ale zamiast do swojej klasy idzie do świetlicy, gdzie gra w warcaby, w chińczyka, a ostatnio, coraz częściej, snuje się z kąta w kąt. W pierwszych dniach września owa grupka dzieci zachowywała się nieco ostentacyjnie, mając świadomość, że inni uczniowie zazdroszczą im przedłużonych wakacji. Teraz sytuacja się odwróciła. To nieuczący się zazdroszczą swoim kolegom, którzy już odnowili klasowe przyjaźnie i mają się przed kim pochwalić nowymi tornistrami i kolorowymi przyborami.

GRAŻYNA STARZAK

GRAŻYNA STARZAK

Prapoczątki protestu szkolnego sięgają listopada ub. roku, gdy urząd wójta gminy Pałecznica, do której przynależą Winiary, objął Marcin Gaweł

Już prawie miesiąc ponaddwudziestoosobowa grupa dzieci z Winiar w powiecie proszowickim nie chodzi do szkoły. To znaczy, odwiedza budynek szkolny codziennie, ale zamiast do swojej klasy idzie do świetlicy, gdzie gra w warcaby, w chińczyka, a ostatnio, coraz częściej, snuje się z kąta w kąt. W pierwszych dniach września owa grupka dzieci zachowywała się nieco ostentacyjnie, mając świadomość, że inni uczniowie zazdroszczą im przedłużonych wakacji. Teraz sytuacja się odwróciła. To nieuczący się zazdroszczą swoim kolegom, którzy już odnowili klasowe przyjaźnie i mają się przed kim pochwalić nowymi tornistrami i kolorowymi przyborami.
 Strajk - nie ujęta w żadnym planie lekcja życia - to wymysł dorosłych, zresztą nie tylko w Winiarach. Z tym, że o ile w innych regionach Polski protesty rodziców z powodu zamykania szkół czy oddziałów już wygasają, strajk w Winiarach zdaje się nie mieć końca. A to dlatego, że stał się zarzewiem szerszego konfliktu - władz samorządowych z mieszkańcami wsi.
 - Nikt się z nami nie liczy. Robią, co chcą; decydują za nas - wykrzykuje zdenerwowana Łucja Nowakowska, matka Pawła, który już od miesiąca powinien przerabiać materiał z VI klasy, a jak dotąd spędza czas wyłącznie w świetlicy.
 - Pisaliśmy do marszałka województwa, do posłów. Żadnej odpowiedzi, żadnej reakcji. Wydzwanialiśmy do wojewody; sekretarka przepchała nas do kogoś, rzekomo odpowiedzialnego za oświatę. A tam nikt nie podnosił słuchawki - kontynuuje Łucja Nowakowska podnosząc głos, bo przekrzykują ją inni, równie zdenerwowani rodzice uczniów z Winiar.
 Siedzimy w starej nysce, która stanowi tymczasową siedzibę strajkujących. Przeważają mężczyźni. Starają się być bardziej powściągliwi w słowach niż kobiety. - Niech się pani nie dziwi, że podnosimy głos, ale my walczymy już co najmniej dziewięć miesięcy, a

rozwiązania nie widać

- mówi obrazowo Zbigniew Raś, przypominając podłoże konfliktu. Okazuje się, że prapoczątki strajku szkolnego sięgają listopada ub. roku, gdy urząd wójta gminy Pałecznica, do której przynależą Winiary, objął Marcin Gaweł. Nowy gospodarz terenu zaczął swoje urzędowanie tak, jak należało - od spotkania ze swoimi wyborcami. - Byliśmy usatysfakcjonowani, bo wójt bardzo przychylnie odniósł się do naszych uwag i postulatów, deklarując, iż wszystkie decyzje będzie konsultował w terenie - opowiada Z. Raś.
 - Nie minęły trzy miesiące, i oto w lutym tego roku Zarząd Gminy, ustalając nową "strategię rozwoju gminnego szkolnictwa", postanowił, nie licząc się z naszymi protestami, zlikwidować klasy od IV do VI podstawówki w Winiarach, przenosząc nasze dzieci do szkoły w Pałecznicy. Byliśmy zdumieni tą decyzją, bo przecież budynek "tysiąclatki" w Winiarach jest w dużo lepszym stanie niż liczący sobie 120 lat gmach szkoły w Pałecznicy. Byliśmy zdumieni, tym bardziej że w Winiarach nadal uczą się klasy od 0 do III i mimo iż tutaj zlokalizowano gimnazjum, to i tak niektóre sale stoją puste, więc upada argument, że brakuje dla naszych dzieci miejsca.
 Zarząd Gminy argumentuje, że nie ma pieniędzy na etaty dla nauczycieli. Ciekawe, skąd w gminie wiedzą, ile potrzeba tych pieniędzy, bo my nie możemy się doprosić, żeby przedstawiono nam jakąkolwiek kalkulację. Z naszej wynika, że byłaby to kwota 3-4 tys. zł miesięcznie. Podejrzewam, że więcej może kosztować transport dzieci do innych szkół poza Winiarami - dowodzi Z. Raś.
 Strajkujący mają pretensje nie tylko do Zarządu Gminy, ale także do Małopolskiego Kuratorium Oświaty. Twierdzą, że Antoni Grochal, wicedyrektor Wydziału Szkolnictwa Podstawowego, Gimnazjalnego i Wychowania Przedszkolnego unika spotkania z nimi; że gdy wreszcie doszło do bezpośredniej wymiany zdań, przedstawiciel kuratorium obraził jedną z kobiet.
 - Nie przypominam sobie, żebym kogokolwiek w Winiarach obrażał - mówi w odpowiedzi na ten zarzut dyr. Antoni Grochal. - Powiedziałem tylko: "to nie moja sprawa, że pani ma tyle dzieci". A co do zarzutu, że unikam spotkania, nie jest on prawdziwy, bo ostatnio bywam w Pałecznicy niemal co drugi dzień, chociaż rozwiązanie tego konfliktu to sprawa głównie władz samorządowych. Mnie też puszczają nerwy, bo wszystkie inne konfliktowe sprawy w małopolskiej oświacie udało się już rozwiązać dzięki m.in. zrozumieniu ze strony rodziców. Tylko w Winiarach strajk trwa i nie wiadomo, jak długo ta niezdrowa sytuacja jeszcze potrwa...

- Będziemy strajkować do oporu

- ostrzegają strajkujący...
 - Do oporu, to znaczy jak długo jeszcze?
 - No, do czasu aż gmina zmieni swoją decyzję - mówi Adam Bil, jeden z protestujących.
 - Sytuacja jest patowa - mówi nad podziw spokojnym głosem Marcin Gaweł, młody,
27-letni wójt Pałecznicy. Gdy umawiałam się z nim na spotkanie, był jednak zdenerwowany. - Zamiast opracowywać strategię zdobycia i wykorzystania środków unijnych na odbudowę dróg po powodzi - a właśnie jest taka okazja - muszę negocjować z kilkunastoma strajkującymi z Winiar.
 Wójt Gaweł utrzymuje, że Zarząd Gminy proponował strajkującym różne rozwiązania. - Tuż przed początkiem roku szkolnego wydawało się, że nastąpi koniec protestu, że dzieci strajkujących - tak jak inni uczniowie - pójdą do szkoły. W ostatnim dniu sierpnia, podczas posiedzenia Rady Gminy, przedstawiciele strajkujących wstępnie zgodzili się posyłać dzieci do Imbramowic. Kosztowałoby to gminę więcej niż gdyby te dzieci dowozić do położonej bliżej Pałecznicy, ale poszliśmy na ten układ. Niestety, strajkujący wycofali się. Nie wiem, dlaczego. Mogę tylko przypuszczać, że

ktoś nimi steruje.

Kto? Tego się pani ode mnie nie dowie...
 - Prowodyrem jest były dyrektor szkoły w Winiarach
- mówi jeden z gminnych radnych, prosząc o zachowanie anonimowości. - On kierował tą szkołą przez czterdzieści lat, a teraz nie może się pogodzić z tym, że po konkursie zastąpił go ktoś młodszy. Były dyrektor "nakręca" ludzi z Winiar, on instruuje ich, żeby nie szli na żadne ustępstwa. On "podgrzewa" atmosferę. Syn kolegi, którego były dyrektor uczy w gimnazjum, opowiadał, że odkąd zaczął się strajk w Winiarach, były dyrektor przychodzi na lekcje z radiem tranzystorowym i każe dzieciom słuchać wiadomości, czy czasem nie będzie informacji o proteście. A potem komentuje: O widzicie, jesteśmy na ustach całej Polski". Ten człowiek widać ma nadzieję, że zostanie przywrócony. A tymczasem jego w tej szkole już nikt nie chce. Niech pani zapyta uczniów, nauczycieli. On powinien nauczać historii, a uczy polityki, a właściwie politykierstwa...
 W szkole w Winiarach, gdzie obecnie jest gimnazjum, nauczyciele zwracają się do Zbigniewa Błasia per _"panie dyrektorze". _Błasia spotkałam na boisku gimnazjum w Winiarach. Prowadził lekcję wf., sędziując w uczniowskim meczu. Bardzo chętnie zgadza się na rozmowę. - Jestem z wykształcenia historykiem - tłumaczy. - Zrobiłem też kursy wychowania fizycznego, a ponieważ nie ma w szkole wuefisty, prowadzę zajęcia z tego przedmiotu - wyjaśnia.

- Zrobili ze mnie prowodyra.

A ja mam na uwadze tylko te biedne dzieci - ubolewa Błaś. - Dlaczego mają się uczyć w warunkach gorszych niż do tej pory, skoro założeniem reformy było, żeby młodzież uczyła się w lepszych. Szkoła w Pałecznicy ma 120 lat. Tam nie ma żadnego zaplecza, nie ma świetlicy, stołówki, a korytarze są wąziuteńkie. Niech pani obejrzy budynek szkoły w Winiarach. Co? Mówi pani, że tynki odpadają? Ale proszę popatrzeć wewnątrz. Ja tę szkołę budowałem własnymi rękami. Ja wyposażałem. Ja dałem swoje pieniądze na komputery do pracowni, gdy zapadła decyzja, że w tym budynku będzie gimnazjum. Potem nie mogłem się doprosić o zwrot.
 Po tym wszystkim, co ja dla tej szkoły, dla tej wsi zrobiłem
- tak się ze mną obeszli. Miałem prawo czuć się skrzywdzony, gdy odrzucono moje papiery w konkursie. Wiem, co zaważyło. Byłem chyba ostatnim dyrektorem z czasów komuny. Do nowego dyrektora nic nie mam, ale gdyby porównać kwalifikacje... Ja jestem magistrem historii po UJ, on po "nauczaniu początkowym" w WSP. Ale nie o mnie w tym sporze chodzi. Tylko o dzieci. Dlaczego ich rodzice mają się godzić, aby uczyły się w gorszych warunkach. Dlaczego ktoś ma decydować za nich; przecież mamy demokrację...
 - Mamy demokrację, ale chyba nie wszyscy do niej dorośli
- mówi głosem zmęczonego, ale nie zrezygnowanego człowieka wójt Pałecznicy Marcin Gaweł. Opowiadając, jak powstawał plan zmniejszenia kosztów funkcjonowania gminnej oświaty, wójt przypomina, że w dwóch sąsiednich wsiach - w Czuszowie i w Nadzowie - też doszło do protestu. - Ale tam ludzie uznali nasze argumenty i przystali na to, żeby ich dzieci dowożono do innej miejscowości. Zresztą tak samo postąpili rodzice dwójki dzieci z Winiar, którzy

wyłamali się ze strajku

- dodaje wójt.
 - Ci, którzy nie biorą udziału w proteście, to krewni i sąsiedzi radnego z Pałecznicy. Nie wypada im przeciwstawiać się rozporządzeniom Zarządu Gminy - mówią przedstawiciele strajkujących (Celina Woźniak, jedna z osób, która się wyłamała, przyznała, że to prawda, ale że decyzję o tym, aby nie wziąć udziału w proteście, podjęła nie kierując się więzami pokrewieństwa).
- A co do mieszkańców Czuszowa i Nadzowa, to oni nie mieli innego wyjścia, bo budynki szkolne w tych dwóch wsiach nie spełniały podstawowych kryteriów. Szkoła w Winiarach to co innego: duża, przestronna; od czasu gdy zlikwidowano część podstawówki, kilka sal stoi pustych
- uzupełniają ten wątek protestujący.
 - Dokładnie dwie sale stoją puste, ale w przyszłym roku w gimnazjum będzie się uczyć więcej dzieci niż w tym roku i wtedy będzie tam za ciasno
- odpiera zarzuty wójt. - Poza tym, warunki lokalowe szkoły w Winiarach wcale nie są takie rewelacyjne w porównaniu z tymi, jakie panują w budynku szkolnym w Pałecznicy. Ten ostatni jest świeżo po remoncie. Jedyne, do czego można się przyczepić, to drewniane, mające sto lat, podłogi.
 Marcin Gaweł nie zgadza się też z opinią, że dowóz dzieci z Winiar do szkoły w Pałecznicy kosztuje tyle samo, co utrzymywanie w tej wsi podstawówki. - Zorganizowaliśmy przetarg na dowóz dzieci. Wygrał PKS, którego oferta była najtańsza - 2 złote za kilometr. Odległość z Winiar do Pałecznicy wynosi
2 km. Łatwo policzyć, jakie to są kwoty. Tymczasem, gdybyśmy chcieli utrzymać podstawówkę w Winiarach, musielibyśmy zatrudnić w tym budynku dodatkowo nauczycieli na cztery i pół etatu, co kosztowałoby gminę miesięcznie ponad 10 tys. złotych. Taka jest kalkulacja - wyjaśnia wójt Pałecznicy.
 - Nasze wyliczenia są inne - ripostuje Zbigniew Raś, jeden ze strajkujących. - Tych etatów nauczycielskich wcale nie trzeba aż tyle. A poza tym, Winiarom też się coś z gminnej kasy należy. Do tej pory byliśmy

traktowani po macoszemu.

 Proszę popatrzeć - podsuwa mi pod nos kartkę z rzędami cyferek, które to kwoty obrazują podział środków z budżetu gminy Pałecznica na ten rok. - Niech pani zauważy, że większość pieniędzy jest kierowana do wsi Gruszów. Winiary nie są w tym planie ujęte. Dlaczego akurat tam? Bo w Gruszowie mieszka pan D., zastępca wójta, szara eminencja w gminie. Faktycznie to on rządzi, nie pan Gaweł - uzupełnia Raś.
 - Taki, a nie inny podział środków wynika z tego, że w Gruszowie prowadzimy ważną inwestycję - oczyszczalnię ścieków. Z budżetu gminy przeznaczono na ten cel 47 tys. zł. Pieniądze pozyskaliśmy też m.in. z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska - wyjaśnia wójt.
- Mój zastępca istotnie pochodzi z Gruszowa. Jest to człowiek, który już dziesięć lat pracuje w samorządzie. Gdy w jesieni ub. roku wybrano mnie na wójta, nie miałem wątpliwości, że powinienem korzystać z doświadczenia właśnie tego człowieka. Gruszów przoduje w gminie, jeśli chodzi o inicjatywę. Tam powstały pierwsze komitety kanalizacji, wodociągowe.
 A w ogóle wywlekanie teraz takich spraw trochę mnie dziwi, bo moim zdaniem, w tej chwili najważniejsze jest, aby ta ponaddwudziestoosobowa grupa wreszcie poszła do szkoły. Ja jednak mam poważne wątpliwości, czy rodzicom tych dzieci na tym zależy. Podczas ostatniego spotkania strajkujących z Zarządem Gminy protestujący oznajmili, że będą domagać się zorganizowania referendum i odwołania dotychczasowego zarządu.

Nie przyjmują argumentów,

iż w ten sposób w gminie może zostać powołany zarząd komisaryczny, i że szanse, aby konflikt został rozwiązany po ich myśli, będą jeszcze mniejsze. My ze swej strony poszliśmy już na wszelkie możliwe ustępstwa. Oddajemy im sale szkolne, dajemy pewną kwotę pieniędzy na zatrudnienie nauczycieli. Oni natomiast muszą powołać stowarzyszenie, które formalnie przejmie od gminy obowiązki związane z prowadzeniem szkoły. Te obowiązki sprowadzają się właściwie do tego, że będą musieli sami płacić nauczycielom. Taki układ pozwoli gminie zaoszczędzić parę groszy, bo stowarzyszenie może dyktować swoje stawki, a my jako gmina musimy przestrzegać Karty Nauczyciela.
 - I co?
 - I nic. Są tak zacietrzewieni, że dochodzę do wniosku, iż zależy im głównie na tym, aby rozwalić gminę...
 Takie same odczucia ma Antoni Grochal, wicedyrektor Wydziału Szkolnictwa Podstawowego, Gimnazjalnego i Wychowania Przedszkolnego Małopolskiego Kuratorium Oświaty. - To jest nie tylko zacietrzewienie, ale wręcz ośli upór. A najgorsze, że w ten sposób dorośli wplątali swoje dzieci w wielką politykę - komentuje przedstawiciel kuratorium.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski