Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekcje kopania z napastnikiem Wisły

Katarzyna Kachel
Marek Kusto uczy dziś najmłodszych techniki, rozwija w nich zamiłowanie do piłki i wyławia perełki
Marek Kusto uczy dziś najmłodszych techniki, rozwija w nich zamiłowanie do piłki i wyławia perełki fot. Michał Gąciarz
Pasje. Kiedy Marek Kusto zaczynał grać w piłkę, nie myślał, że to początek błyskotliwej kariery sportowej. Ba, nawet wtedy, gdy występował w meczach reprezantacji Polski, futbol traktował bardziej jak pasję. Nie zawód

Robert Lewandowski przede wszystkim. Oczywiście Lionel Messi i Cristiano Ronaldo też. Młodzi piłkarze z klasy byłego napastnika Wisły i reprezentanta Polski Marka Kusto noszą barwne koszulki z nazwiskami gwiazd i śledzą na tabletach najciekawsze mecze z ich udziałem. Marzą o karierze w zagranicznych klubach, popularności, reklamach i wielkich pieniądzach. – Czasy i __oczekiwania się zmienił_y – nie ukrywa Marek Kusto, trener w Szkole Sportowej Piłki Nożnej MZPN. – _My nie mieliśmy tak dużych wymagań.

Nie mieli też komputerów, najnowszego sprzętu i tak wielkich pieniędzy. Nie zasiadali przed laptopem, by oglądać powtórki meczów. – Chodziliśmy za to na stadion. Kupowaliśmy bilety, by zobaczyć Kazia Dejnę, Roberta Gadochę, wcześniej Ernesta Pola. Ekscytowaliśmy się pojedynkami Gorgonia z __Szarmachem. To były czasy! To były emocje!

Być jak Włodzimierz Lubański
Na podwórku w nogę grali prawie wszyscy. Marek, który urodził się w Bochni w 1954 roku, też. Nie było w tym niczego nadzwyczajnego.

– _Dziś rodzice zapisują przedszkolaki do klubów piłkarskich. Dowożą je na dodatkowe zajęcia. Zamiast zabawy samochodami, proponują ćwiczenia z piłką. Dawniej to tak nie funkcjonowało _– zauważa.

Dawniej wszystko odbywało się naturalnie. Piłka była po lekcjach, bo co można było wówczas robić w domu. Każdy z kolegów Marka chciał być jak Włodzimierz Lubański. Królem strzelców i polskim bohaterem. On też. Dlatego zapisał się do klubu Wawel Kraków. Miał może trzynaście lat. Zaczął od podawania piłek. – _Dwa, trzy razy w tygodniu trenowaliśmy, dodatkowo graliśmy mecze z konkurencyjnymi drużynami _– wspomina.

Mówi, że byli właściwie samoukami. Chłopcami, którzy intuicyjnie wykorzystują swój talent, by stworzyć jak najlepszą drużynę. Grali na różnych pozycjach, by ostatecznie odnaleźć tę, na której poczują się najlepiej. Dla niego była to pozycja napastnika.

–_ Moje życie potoczyło się właściwie bardzo szybko. Trafiłem do Wisły, w której szybko znalazłem się w __pierwszym składzie _– opowiada.

Trenowali raz w tygodniu, dostali mieszkania i pensje, które pozwalały na przyzwoite życie. Ale nie byli bogami. Daleko wówczas było do takiego kultu gwiazd, któremu świat ulega dziś.

Bo choć bywali w restauracjach, takich jak Czarodziej czy Fafik, rozpoznawano ich na ulicach Krakowa, szalonego entuzjazmu nie budzili. – Tak więc woda sodowa mi do __głowy nie uderzyła – zapewnia.

Hymn nie dla każdego taki łatwy
Piłka uczyła dyscypliny i obowiązkowości. Wchodziło się w określony rytm treningów, meczów i obozów, które zapełniały sportowy kalendarz zawodnika.

– _Staraliśmy się być uczciwi. Staraliśmy się też spełnić oczekiwania, które w __nas pokładano _– podkreśla.

Powołanie do reprezentacji Polski było dla Marka Kusto wyróżnieniem. Nagrodą. –_ Do dziś jest to prestiż zarówno dla klubu, jak i __zawodnika _– uważa treneer.

Potencjał dostrzegł w nim selekcjoner Andrzej Strejlau, a on starał się go nigdy nie zawieść.

Jakie to uczucie śpiewać hymn Polski przed ważnym meczem? – Niesamowite _– przyznaje. – _Nie każdy potrafi jednak odśpiewać hymn głośno. Niektórym zasycha z przejęcia w gardle. Ja należałem zawsze do __tej drugiej grupy.

– Ćwiczyliście?

Nie, tego nasze treningi nie obejmowały – uśmiecha się były reprezentant.

Dziś, po tych wszystkich ważnych momentach w jego życiu zostało kilka zeszytów A4. Do każdego z nich mama Marka przez całe lata wklejała skrupulatnie wszystkie relacje z meczów. Wycinała je z gazet sportowych, często poprawiając niezbyt dokładnych dziennikarzy.

Piłka w sercu i w głowie
Sportu nie da się odstawić na półkę. Dlatego, gdy skończył karierę, zaczął trenować młodszych kolegów. Potem coraz młodszych.

Szkoła Sportowa Piłki Nożnej MZPN powstała osiem lat temu. Marek Kusto został w niej trenerem koordynatorem. Człowiekiem, który ma uczyć najmłodszych techniki, rozwijać zamiłowanie i wyławiać perełki.

I choć moi uczniowie mają już innych mistrzów i inne zwyczaje kibicowania, niż moje pokolenie, jest coś, co nie zmienia się mimo upływu lat – zauważa. – Piłkę trzeba mieć w sercu, a taktykę i wolę zwycieżania w głowie.

I to stara się przekazać. Chyba skutecznie. Wśród absolwentów szkoły jest już kilkunastu, którzy stoją u progu kariery. Jak się potoczy? Czas pokaże.__

***

Podczas swojej kariery klubowej Marek Kusto dwukrotnie zdobył Puchar Polski (1980 i 1981); sięgnął również po mistrzostwo Belgii (1984) i Puchar Belgii (1983). Po zakończeniu kariery został trenerem piłkarskim.

W reprezentacji Polski rozegrał 19 meczów, strzelił w nich trzy bramki. Był uczestnikiem Mundiali w 1974 i 1982 roku, kiedy to polski zespół zajmował trzecie miejsce, oraz Mundialu w 1978 roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski