MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lekcje z szatni

Redakcja
Nie ma nas w RPA. Na szczęście, bo bylibyśmy tam mięsem armatnim.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Dostarczycielami łatwych punktów i wielu bramek dla zespołów z egzotycznych krajów. Przy poziomie polskiego futbolu może lepiej nie walczyć o grę w finałach mistrzostw. Gdyby jakimś cudem udało się awansować - upokorzenie pewne. Nasi piłkarze zarabiają według stawek kapitalistycznych, ale głowami (i nogami) tkwią w socjalizmie. Marne to połączenie. Wyjazd do Południowej Afryki skończyłby się awanturą i kompromitacją. Jedynym pocieszeniem byłoby przekonanie, że Francuzi skompromitowali się bardziej.

W konkurencji blamażu Francja zdobyła mistrzostwo świata. Reprezentacja biało-niebiesko-czerwonych wyjeżdżała na mundial z pewnością, że powrócą z jakimś trofeum. Niektórzy bąkali nawet o powtórzeniu sukcesu sprzed dwunastu lat, kiedy Francuzi zdobyli złoto. Wyliczono, że kadra trójkolorowych warta jest miliard dolarów. W drużynie narodowej mieli tam grać najlepsi piłkarze świata. Gdyby ktoś chciał "złożyć" reprezentację kuli ziemskiej, na prawie każdej pozycji powinien grać Francuz. Voila!

W futbolu, tak jak w polityce, nie warto się nady-mać. Nikt jeszcze z analizy tego zjawiska nie zrobił doktoratu, ale prawidłowość wyraźnie występuje. Istnieje jakiś mechanizm przekłuwania balonów.

Francja zakończyła turniej na ostatnim miejscu w grupie. Strzeliła jedną bramkę, przegrała ze wszystkimi egzotycznymi przeciwnikami. Łącznie z gospodarzami, o których futbolowych talentach nikt nie słyszał. Francuskie gwiazdy, każda warta tyle, jakby wykonano ją ze złota, były bezradne na boisku i rozżarte w szatni. Drużyna narodowa dokonała tego, przed czym zawsze ostrzegają Anglicy: dodała "insult to injury" (zniewagę do zranienia). Nie dość, że przegrała. Uczyniła to w kompromitujący, kaleczący dumę narodową sposób.

Cichy bunt przeciwko trenerowi reprezentacji stał się w RPA otwartą wojną. Raymond Domenech od dawna nie był ulubieńcem zawodników. Ten renesansowy człowiek, który w chwilach wolnych od boiskowej młocki grał w amatorskich przedstawieniach teatralnych, dobrze zarabiał, ale ciężko za to płacił. Piłkarze na ogół nie są potęgami intelektu, ale skład francuskiej reprezentacji był wyjątkowy. Głównie kolorowi, pochodzący z biednych rodzin, niewykształceni piłkarze szybko doszli z nędzy do pieniędzy. W zagranicznych klubach, gdzie na co dzień pojedynczo grają, to nie rzucało się w oczy. Zebrani razem geniusze futbolu oszaleli.

W drużynie powstały wzajemnie zwalczające się grupki. Ten kłócił się z tamtym, nie podawano sobie piłki. Dbano, żeby bramki nie strzelił "niewłaściwy" zawodnik. Dbano tak skutecznie, że z trudem strzelił tylko jeden.

Żrący się ze sobą piłkarze zjednoczyli się tylko w jednym przypadku: zwolnienia trenera. Skończyło się tym, że główny gwiazdor obrzucił trenera wyzwiskami, za co wyleciał z drużyny i poleciał do domu. W sprawę wdał się prezydent Sarkozy. Nie doszło do totalnej kompromitacji, czyli odmowy wyjścia drużyny na boisko. Przetrwali do ponurego końca i chyłkiem wyjechali. Mogę sobie wyobrazić, co teraz będzie się we francuskich mediach działo. Można przegrać, nie powinno się kompromitować. Futbol, z flagami narodowymi i hymnami, granymi na boiskach, to nie tylko sport. To już polityka.

Nie mamy na szczęście takich problemów piłkarskich. Nasi anemiczni futboliści, wśród których też zdarzają się osobnicy z zadęciem gwiazd, mogą najwyżej zarabiać pieniądze w prowincjonalnych klubach zagranicznych. Mistrzostwa im nie grożą. Z jednym wyjątkiem. Za dwa lata, jako gospodarze Euro 2012 wystąpimy na boisku. Nie marzę o sukcesie. Liczę tylko na uniknięcie kompromitacji. To też nie będzie łatwe.

Futbol zaczyna przypominać politykę. Jest finansowany przez miliony ludzi, budzi wielkie emocje. Sukcesy służą interesom kraju. Porażki pogarszają nastroje i tworzą problemy. Co gorsza, mechanizmy w obu sferach są podobne. I w futbolu i w polityce występują prawdziwe lub fałszywe gwiazdy. Prowadzone są gry i gierki. Intrygi w szatni francuskich piłkarzy przekładają się łatwo na to, co oglądamy w polskiej polityce. I tam, i tutaj nie chodzi o wyniki. Walczy się o swoje interesy, intryguje, lawiruje. Gdzieś w tle powiewa biało-czerwona flaga i brzmi Mazurek Dąbrowskiego.

Warto jednak przyjrzeć się francuskiej lekcji. W grze bez zasad przegrywają wszyscy. Prędzej czy później wygwiżdże ich publiczność. Wygonieni zostaną z boiska. Niektórzy na zawsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski