Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liczyć na studentów ze Lwowa

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. 20 lat temu, na historii na Uniwersytecie Jagiellońskim chyba wszyscy byliśmy Polakami. Mówiliśmy po polsku, nawet chyba wszyscy byliśmy katolikami - spotykaliśmy się na mszach u dominikanów (z kazaniem Kłoczowskiego) lub u św. Anny („na Tischnerze”).

Zajęcia mogły być tylko po polsku, wśród historyków panowało przekonanie, że trzeba umieć robić przypisy z książki w każdym języku, ale mówić w nim to już niekoniecznie. To, co braliśmy za normę, w dorosłym życiu okazało się wyjątkiem. Wszystkie uniwersytety, w których potem byłem, od Moskwy, przez Kijów, Boston, Londyn, Edmonton, Fryburg itd. były inne - wieloetniczne.

Podobnie wszystkie europejskie uniwersytety, gdy się rodziły: na uniwersytecie nie ma „obcokrajowców”, imigrantów itd. Są studenci i profesorowie, którzy, albo przynoszą mu chlubę albo nie.

W ubiegłą sobotę, podczas inauguracji roku akademickiego w Wyższej Szkole Turystyki i Ekologii w Suchej Beskidzkiej, wedle rankingów najlepszej w Polsce uczelni w branży, przemówił absolwent z Ukrainy. Podkreślał, że mówi w imieniu studentów spoza Polski - dumny ze swej startującej kariery, ale jakby trochę niepewny siebie.

W ubiegłym roku studiowało w Polsce ponad 24 tys. ukraińskich studentów, w tym roku będzie więcej. Znacznie mniejsze zainteresowanie studiami w Polsce przejawiają Rosjanie i Białorusini, inna grupa studentów z zagranicy to ci, którzy przylatują z państw Azji Południowo-Wschodniej. Wiele wyższych uczelni tylko dzięki Ukraińcom zyskuje uniwersytecki sznyt różnorodności.

To dzięki nim istnieją jeszcze mniejsze szkoły wyższe na południu i wschodzie Polski, dzięki nim przetrwały jako jedyne ośrodki naukowe w okolicy, dzięki przybyszom ze Wschodu pracę mają setki polskich naukowców. Jasne, że jeśli do, powiedzmy Suchej, sprowadzi się 100 gości z zagranicy to ludzie słyszą to w rozmowach na przystanku, pojawią się nieporozumienia itd. Komentatorzy piszą o problemach z integracją przybyszów do Francji czy Niemiec. Najwyraźniej jednak w oczach obywateli tych państw korzyści przeważały nad kłopotami, skoro prowadzące proimigracyjną politykę rządy utrzymywały tam władzę.

Grupa ukraińsko- czy rosyjskojęzycznych studentów może irytować kogoś w Chełmie czy Przemyślu, ale - jak pokazuje statystyka - każdy z nich oprócz czesnego za szkołę zostawia w okolicy dodatkowe ponad tysiąc zł, czyli daje zarobić kilku kolejnym osobom lub pozwala na ekstraobrót kilku sklepom i pizzeriom. Warto więc dobrze policzyć, szczególnie w regionach, które wyborczo są bastionami prawicy, zanim się zacznie narzekać, że „pełno Ukraińców”, a coraz częściej słychać to tu i ówdzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski