Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liryczna góralka z charakterem

Jolanta Ciosek
Chłonę życie, nie umiem skupić się tyko na czymś jednym i długo kontemplować
Chłonę życie, nie umiem skupić się tyko na czymś jednym i długo kontemplować fot. andrzej wiktor
Znani seniorzy. Barbara Bursztynowicz, odtwórczyni roli Elżbiety z ,,Klanu”, mówi o sobie, że w życiu nie jest ,,ciepłą kluchą”.

Nie ma nałogów. Nie lubi gotować, ale lubi lampkę czerwonego wina do obiadu. Od blisko dwudziestu lat gra Elżbietę Chojnicką w „Klanie”. Śliczna, ciepła, ujmująca. Nie tylko na ekranie, ale i w życiu codziennym, co podkreślają koledzy z planu i z teatru. Osobiście przekonałam się o tym, kiedy spotkałyśmy się w jej warszawskim mieszkaniu. Nawet filiżankę herbaty podawała z wdziękiem i z gracją. Barbara Bursztynowicz, o której niektórzy mówią: „bezpretensjonalna, zaraża pozytywną energią”, choć bardzo lubi postać Elżbiety, nie chce zamykać się w szufladce. Wierzy, że jeszcze wiele przed nią, dlatego jest otwarta na nowe wyzwania. Zaprzecza tym wszystkim komplementom o swym idealizmie i dodaje, że nie jest przysłowiową „ciepłą kluchą”. Potrafi być do bólu konsekwentna i uparta. I wbrew serialowej Elżbiecie, lubi szaleństwa w życiu. Jak mówiła przed laty, tęskni za szaloną rolą: - Czasami mierzi mnie spokój i opanowanie Elżbiety, jest taka poukładana, wszystko układa się gładko i prosto. Chciałabym, żeby w jej życiu poza rodziną i prowadzeniem apteki coś się jeszcze wydarzyło.

Wielbiciele serialu wiedzą, że przez ostatnie lata bohaterka „Klanu” przeszła przez wiele trudnych chwil, jej życie przestało być usłane różami.

****

Aktorka urodziła się w Bielsku-Białej. Jest zodiakalnym Wodnikiem, zaś wedle wszelkich horoskopów Wodnik to człowiek o silnej konstrukcji psychicznej, umiejętnie łączący własne ambicje z odpowiedzialnością za bliskich i przyjaciół. Pani Barbara twierdzi, że pod tym względem jest wykapanym Wodnikiem.

Od lat mieszka w Warszawie, gdzie w 1977 roku ukończyła szkołę teatralną. Zadebiutowała w filmie, jeszcze przed dyplomem, w „Sam na sam” Andrzeja Kostenki. Przez blisko czterdzieści lat związana była z Teatrem Ateneum i tam zagrała między innymi Ofelię w „Hamlecie” i Zofię Plejtus w „Matce” Witkacego, a w serialu „Królowa Bona” królewnę Jadwigę.

****

Mówi o sobie, że jest góralką, a to przecież oznacza przytomność umysłu i spore skłonności... przywódcze. Ceni ład i zabiega o porządek, bo w poukładanym świecie łatwiej żyć i pracować. Domowników czasem drażni to jej dążenie do perfekcji, przyznają jednak, że w sumie warto się podporządkować rygorom żony i mamy.

Z drugiej strony, Barbarze Bursztynowicz nieobce są fantazja, zamiłowanie do kontrolowanego ryzyka i tęsknota za dalekimi podróżami, w które wyrusza, gdy znajdzie trochę czasu.

Wygląda znakomicie, upływ czasu w żaden sposób nie odbija się na jej ślicznej, uśmiechniętej twarzy. Pytana o przepis na dobrą kondycję, odpowiada w jednym z wywiadów: „Dużo chodzę. Uprawiamy z mężem nordic walking. Ciągle kocham góry - ilekroć jesteśmy w Bielsku Białej, robimy sobie górskie wycieczki. Przez wiele lat graliśmy razem z mężem w tenisa. Ale to dla mnie zbyt wyczerpujący sport. Nie lubię też tenisowej rywalizacji. Oboje zamieniliśmy tenisa na badmintona i gramy, ilekroć jesteśmy na naszej podwarszawskiej wsi, gdzie na leśnej działce mamy letni domek. Uwielbiam chodzić z mężem do pobliskiego lasu i na naszą ulubioną łąkę. Taki kontakt z przyrodą doskonale mnie odstresowuje. Odpoczywam tam. W wakacje zawsze stajemy wobec dylematu: działka czy wymarzone zagraniczne wakacje. Trudny wybór”.

****

Od ponad 40 lat jest żoną Jacka Bursztynowicza, aktora, reżysera i autora tekstów. Tworzą szczęśliwe małżeństwo, o którym opowiadała w wywiadzie: „Przepis na udane małżeństwo? Nie ma takiego. To był przypadek i szczęście, że trafiliśmy na siebie. Poznaliśmy się w szkole teatralnej. Nie rozstawaliśmy się właściwie nigdy. No, może raz. Tuż przed ślubem Jacek pojechał grać na prowincję, a ja kończyłam studia w Warszawie. To był taki chybotliwy czas, gdy mogło się nam nie udać. Ale to nauczyło nas, że stale trzeba o siebie zabiegać. I że związek na odległość rzadko się sprawdza. Potem rozstawaliśmy się tylko wtedy, gdy nasza córka Małgosia była mała i czasem ja z nią na krótko wyjeżdżałam, bo ktoś musiał zostać w domu z psem”.

Państwo Bursztynowiczowie mają wspólne zainteresowania, lubią teatr, podróże, natomiast różni ich stosunek do polityki i sportu. Pan Jacek jest pasjonatem tych dziedzin, pani Barbara nie przepada ani za sportem ani za polityką. Co nie znaczy, że małżonkowie o niej nie rozmawiają. A jakże, dzielą się wrażeniami z obserwacji świata, przemian w Polsce.

Aktorka twierdzi, że jest nieco egzaltowana, jeśli chodzi o reakcję na piękno przyrody. Potrafi się nią długo zachwycać. Pięknem zachwyca się głośno i radośnie. - Chłonę życie, nie umiem skupić się tyko na czymś jednym i długo kontemplować. Spojrzę w jedną stronę - coś mnie zachwyci. Spojrzę w drugą - o, tu jest jeszcze piękniej! Cały czas coś mnie pochłania, co powoduje czasami istny chaos w mojej głowie. I może dlatego jestem w życiu pedantyczna do przesady, jak twierdzi moja rodzina - podkreśla.

****

Aktorka wraz z mężem od lat mieszka na Saskiej Kępie. Stamtąd tylko dwa kroki na ulicę Francuską. I tam właśnie państwo Bursztynowiczowie otwarli przed laty Teatr Cafe na Francuskiej, w którym obok aktorskiego małżeństwa występował Janusz Tylman, znakomity kompozytor.

Program nazwali Na Francuskiej i śpiewali w nim piosenki, opowiadali skecze, wygłaszali monologi. - Nasze występy to był rodzaj kabaretu lirycznego - opowiadała pani Barbara, kiedy siedziałyśmy w kuchni, po domowemu, a jej oczy iskrzyły, gdy tylko poruszyła ten temat. - Więcej w nim było zadumy, nostalgii i refleksyjnego uśmiechu niż ostrej satyry na rzeczywistość. Nie były to tzw. występy do kotleta. Wymagały nastroju, skupienia. Ale chyba trafiliśmy w oczekiwania widzów. Słuchali z uwagą, a po występie zostawali w kawiarence i długo rozmawialiśmy.

Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy, a zatem przyszedł także czas zakończyć przygodę Na Francuskiej.

Kilka lat temu pani Barbara dostała propozycję pisania felietonów do dodatku telewizyjnego „The Times Polska”. Pisała je przez rok i jak twierdzi, to była wielka frajda, chociaż z trudem mieściła się w 1700 znakach, jakie narzuciła jej redakcja. Te felietony zostały wydane w książce zatytułowanej „Jak w życiu”. Barwne anegdoty z planu filmowego i sceny przeplatają się ze wspomnieniami bliskich ludzi i historiami z życia osobistego. Jedne wzbudzają uśmiech, inne wzruszają, niektóre skłaniają do refleksji. Wszystkie wzbogaciła swoimi rysunkami córka aktorki Małgorzata. Niezwykle interesująca lektura, po którą można sięgnąć wszędzie i o każdej porze dnia.

Ostatnio w Teatrze Komedia aktorka z powodzeniem grała Ruth w „Dziewczynach z kalendarza” oraz Eryńską w „Furiach”. „W Dziewczynach z kalendarza wraz z Marią Pakulnis stworzyły prawdziwe kreacje” - pisali krytycy.

****

Ciekawscy na próżno będą szukać plotek na temat pani Barbary, wywiadów też prawie nie udziela. To rzadkość w przypadku tak popularnej aktorki. Tym bardziej byłam wdzięczna pani Barbarze za spotkanie. - Nie jestem na tyle interesującą osobą, żeby o mnie mówić publicznie. Mam ciągle tego samego męża i córkę, którą dobrze wychowaliśmy. Nie wywołuję skandali. Poza tym, wraz z mężem strzeżemy swojej prywatności - mówi z uśmiechem.

Jakaż to rzadkość dziś w show-biznesie, gdy wszystko jest na sprzedaż.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski