MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Listy

Redakcja
Po powrocie z urlopu zastałem na biurku m.in. numer "Dziennika Polskiego" (6 marca br.) z listem Leszka Elektorowicza na mój temat - i zaproszenie na 50-lecie pracy twórczej tegoż. Życzę więc poecie dalszej weny twórczej, choć może na wyższym poziomie niż w liście-paszkwilu o mnie. Przy okazji zerknąłem na półkę, gdzie drzemią książki Elektorowicza z czułymi dedykacjami dla mnie, z których wynika, że byłem zacnym krytykiem i bardzo fajnym prezesem ZLP.

"Dziennik Polski", ul. Wielopole 1, 31-072 Kraków. Tel. (012) 61-99-262. E-mail: [email protected]

Fakty i kłamstwa

Dawny kolega postanowił ukarać mnie za to, że odmówiłem lustracji jako członek SKOZK-u i według niego obraziłem tym czynem Kancelarię Prezydenta RP. Będę "obrażał" nadal, jeśli instytucja ta nie zostawi mnie w spokoju. Przy okazji Elektorowicz sugeruje we właściwym mu insynuacyjnym stylu, że rzekomo odczuwam "niewygody" lustracji, co pewnie oznacza, że mam coś na sumieniu. Nie mam, a o tym mógłby wyrokować sąd, przed którym trzeba pod przysięgą rzeczowo wyjaśniać, a nie zmyślać.
Tekst Elektorowicza jest przeładowany nieprawdami i półprawdami, niemal każde zdanie wymagałoby sprostowania, więc mogę to zrobić tylko wybiórczo. Stwierdzenie, jakobym "wyrzucił" z redakcji "Studenta" Adama Zagajewskiego jest kłamstwem, co właśnie ustaliliśmy z Adamem. Nie mogłem go zresztą wyrzucić, gdyż wcześniej decyzją KC PZPR sam zostałem z funkcji redaktora naczelnego tego pisma wyrzucony.
Nieprawdziwy jest "opis" zdarzeń związanych z wybraniem mnie na prezesa krakowskiego oddziału ZLP. Autor listu sugeruje, że na to stanowisko forowała mnie partia, jakby nie wiedział, iż wtedy mogło to oznaczać tylko "pocałunek śmierci". Zapomina dodać, że wtedy właściwie na skutek mojej wymuszonej dymisji oburzone środowisko literackie spektakularnie mnie poparło, a partia postawiona przed faktem dokonanym zmuszona była się z tym pogodzić i kreowała mnie na swojego kandydata.
Sugestie, że władze partyjne "wymusiły rezygnację z kandydowania" J.J. Szczepańskiego na moją rzecz są dla mnie absurdalne. Gdyby mój przyjaciel, autor "Kadencji", w której napisał o mnie w zupełnie innym tonie niż Elektorowicz, chciał kandydować, na pewno zostałby wybrany, a ja nie miałbym żadnych szans i zrezygnowałbym z kandydowania, zwłaszcza że darzyłem go szacunkiem. Kandydowałem m.in. za jego namową, wspartą przez Kornela Filipowicza, który rekomendował mnie na zebraniu wyborczym w imieniu środowiska. Na żądanie zebranych odstąpiono od tajności głosowania, a w głosowaniu jawnym otrzymałem prawie 100 proc. głosów (także głos Elektorowicza). Była zresztą praktyczna potrzeba: sprawy ZLP stały marnie, potrzebny był ktoś młody i energiczny do ciężkiej darmowej roboty, czyli ja. Wystarczyło sięgnąć do archiwalnych zasobów b. ZLP, żeby się o tym przekonać, jeśli pamięć zawodzi, ale lepiej przecież uwierzyć esbekom i swojej obsesyjnej "domyślności".
W niesmaczny sposób pisze autor listu o działalności SB w ZLP. Przypuszczałem, że mam w swoim otoczeniu "sprawozdawcę", ale do dziś nie wiem i wiedzieć nie chcę, kto to był. Elektorowicz sugeruje, że mógł nim być kierownik biura ZLP, Waldemar Leyko, który nie został zlustrowany, więc autor narusza prawo i przyzwoitość. Tytułuje go "komisarzem ZLP", co nie jest prawdą, gdyż "komisarzem" (pełnomocnikiem władz stanu wojennego) był pan A.R., pracownik Urzędu Miasta, zresztą w nic się nie wtrącający. Nawiasem mówiąc, W. Leyko po wprowadzeniu stanu wojennego oddał legitymację partyjną.
Ogarnięty z nieznanych mi powodów nienawiścią do mnie Elektorowicz dwoi się i troi mnożąc tanie insynuacyjne dowcipy i w sposób demagogiczny posługując się strzępami informacji uzyskanych w IPN. Kreując się na herolda prawdy, nawet nie pofatygował się, by sprawdzić podstawowe "informacje", co jednak nad śnieg bielszym przystoi.
Zabieram głos, bo tu nie chodzi o mnie, zbyt dobrze znam (jak całe środowisko) skłonność mojego byłego kolegi do konfabulacji, w które potem święcie wierzy, więc nie jestem zdziwiony. Tu idzie o cień rzucony na b. ZLP przez jego działacza. Na koniec pragnę poinformować, że jako redaktor naczelny "Pisma" oparłem się skutecznie naciskom, by się Elektorowicza z redakcji pozbyć - i sam wkrótce zostałem zdymisjonowany, przez jakiś czas pozbawiony pracy. Ale co to obchodzi domorosłych lustratorów?
JAN PIESZCZACHOWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski