Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lotnisko w Balicach miało służyć Moskwie

Rozmawiał Grzegorz Skowron
MPL Kraków-Balice
Historia. Rozmowa z Krzysztofem Sojką, autorem "Historii krakowskiego lotniska"

- Co wiemy o pierwszym locie cywilnym w Balicach?

- Miał miejsce 29 lutego 1964 r. O godz. 9.30 wylądował pierwszy rejsowy samolot z Warszawy.

- A czy wiadomo, kiedy w ogóle w Balicach pojawiły się latające maszyny?

- Kilka źródeł podaje, że pierwszy samolot, który lądował na tych terenach, należał do księcia Hieronima Radziwiłła. Było to w drugiej połowie lat 30. ubiegłego wieku. Nie ma jednak potwierdzenia tej teorii w dokumentach. Pierwszą oficjalną wzmianką były zeznania śp. pilota Antoniego Tomiczka, który opowiadał o wykonaniu pierwszych lotów w celu rewindykacji Zaolzia w 1938 r.

- Potem przyszła kampania wrześniowa. Jaką rolę odegrało lądowisko polowe w Balicach?

- To było bardzo ważne miejsce. Doktryna wojenna II RP zakładała wyznaczenie polowych lądowisk zapasowych dla lotnisk macierzystych. Dla 2. Pułku Lotniczego z bazą na Rakowicach wyznaczono m.in. tereny w Balicach, na które miał się przenieść w razie zagrożenia. Już pod koniec sierpnia III Dywizjon jest w tym miejscu. 1 września wieczorem Dywizjon przenosi się na nierozpoznane przez Niemców lotnisko w Igołomi.

- I lądowisko przejęli Niemcy…

- Na początku okupacji nie ma dla nich dużego znaczenia. Szkolą się tutaj na szybowcach przyszli piloci z Hitlerjugend. Sytuacja zmienia się po załamaniu niemieckiej ofensywy na wschodzie, cofające się wojska muszą wykorzystywać stare lotniska polowe. Gdy Armia Czerwona przekroczyła dawne granice II RP, lotnisko w Balicach było intensywnie użytkowane przez niemieckie lotnictwo, m.in. jednostki rozpoznawcze i nocne myśliwce.

- Z kolei po wyzwoleniu Krakowa Balice stały się bazą lotniczą Armii Czerwonej. Podobno okazała się dla nich pechowa.

- Było sporo wypadków i incydentów, kilka śmiertelnych. Lotnicy, którzy zginęli, najpierw zostali pochowani na lotnisku, a później przeniesiono ich na cmentarz wojskowy przy ul. Prandoty. Jeden z nich spoczywał przy Barbakanie, skąd dopiero w latach 90. go ekshumowano razem z innymi sowieckimi żołnierzami.

- Co się działo w Balicach, zanim trafiły tu samoloty cywilne?

- Grunty należące przed wojną do księcia Radziwiłła zostały rozparcelowane na mocy dekretu o reformie rolnej. Lądowisko zachowano, zagospodarował je Aeroklub Krakowski, przemianowany przez komunistów na Ligę Lotniczą. I dość intensywnie uczono się latać na szybowcach.

- Ten stan przerwała decyzja o budowie lotniska wojskowego.

- Ona zapadła w Moskwie. Nie co do samej lokalizacji, ale o tym, że koło Krakowa ma powstać lotnisko wojskowe. Ówczesny minister obrony narodowej marszałek Konstanty Rokossowski przywiózł dyrektywę z Moskwy, na mocy której ingerował w plan 6-letni zakładający rozwój przemysłu ciężkiego, ale i sieci lotnisk jako zaplecza dla ewentualnego manewru wojsk radzieckich na zachód i dla armii, która okupowała tereny NRD.

W tym czasie nakłady na zbrojenia przekraczały 15 proc. wydatków państwa i aby to ukryć, część kosztów przerzucono na administrację cywilną. Oficjalnie budowano lotnisko komunikacyjne dla Krakowa, a więc cywilne, ale tak naprawdę na potrzeby wojska. Gotowe lotnisko przejęło wojsko w 1955 r. Wtedy przenosi się tu jednostka z Rakowic. Tam nadal zostały samoloty cywilne, ale już wtedy było pewne, że ze względu na rozbudowę Nowej Huty lotnisko na Rakowicach kiedyś zostanie zamknięte.

- Zrobiono to w październiku 1963 r. W Balicach loty ruszyły 29 lutego 1964 r. Dziś taka przerwa byłaby nie do przyjęcia. A wtedy?

- W tamtej sytuacji politycznej lotnictwo cywilne było zarezerwowane dla elit, czyli wierchuszki PZPR, wysoko postawionych urzędników, którzy podróżowali służbowo z Krakowa do Warszawy. Nie każdy mógł latać.

- W dzisiejszych czasach nie do pomyślenia jest tak szybkie zorganizowanie lotniska w nowym miejscu…

- Premier Józef Cyrankiewicz tak zdecydował i tak się stało. Kiedy w październiku 1963 r. specjaliści zwracali uwagę, że przyszłe lotnisko cywilne w Balicach nie spełni polskiej normy choćby w zakresie przeszkód wysokościowych na podejściu do pasa, to premier oznajmił, że należy zmienić normę.

- Dzięki tej szybkiej decyzji możemy się dziś cieszyć wielkim portem lotniczym. Ale na początku to była prowizorka.

- Pierwszy pawilon do odprawy pasażerów wybudowano dopiero w 1966 r. Przez dwa lata tę rolę pełniła kotłownia, zaadaptowana na pomieszczenia biurowe i poczekalnie. Ludzie, którzy to pamiętają, wspominają, że często do samolotu trzeba było się przedzierać przez hałdy węgla.

- Czy można wskazać przełomowe daty w historii Balic?

- To na pewno rok 1939, potem 1964, bo to przecież wtedy powstał cywilny port. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że kolejny przełom to przemiany ustrojowe po 1989 r. Możemy wymieniać wizyty Jana Pawła II, bardzo ważne, czy innych znamienitych gości - w 1955 r. w Balicach lądował Jawaharlal Nehru z córką Indirą Gandhi, był szach Iranu Reza Pahlawi z małżonką w 1966 r., mieliśmy George'a Busha czy Andreasa Papandreu.

Ale dopiero po zmianach ustrojowo-gospodarczych nastąpił wielki rozwój Balic. Obecnie w ciągu roku w Balicach pojawia się tylu pasażerów co w okresie 20 lat 1964-1989. Starzy pracownicy wspominają, że w latach 70. dwóch bagażowych pracowało w polu i jak widzieli, że ląduje samolot, to wsiadali na rowery, pedałowali na lotnisko, rozpakowali bagaże na kilka wózków i wracali na pole, wiedząc, że następny rejs będzie za kilka godzin lub następnego dnia.

- Czy są postacie na trwałe związane z historią Balic?

- To nie tylko Mieczysław Medwecki, pierwszy pilot zestrzelony podczas II wojny. Przez lata na wieży kontroli lotów pracował Franciszek Detka. Podobnie jak Medwecki służył w 2. Pułku Lotniczym, ale jako mechanik. 17 września 1939 r. dostał się do Rumunii, potem do Francji i Wielkiej Brytanii. Nadal był mechanikiem, ale czasem pozwalano mu latać czy nawet wylądować. Pewnego dnia pan Detka samodzielnie wystartował, latał przez godzinę, po wylądowaniu złożono mu gratulacje i aresztowano. Ale marszałek lotnictwa brytyjskiego wysłał aresztanta na szkołę pilotażu.

I słusznie, bo pan Franciszek został odznaczony Virtuti Militari. Gdy wrócił do Polski, komuniści wtrącili go do więzienia, wprawdzie zwolniono go na mocy amnestii, ale miał zakaz zbliżania się do samolotów, stąd praca na wieży. Ciekawą osobą jest też Tadeusz Karasiński, więzień Auchwitz Monowice, który był naczelnikiem portu lotniczego przez 30 lat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski