Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie przegrali z wodą

Redakcja
- Mam siedemdziesiąt dwa lata, ale takiej powodzi nie widziałam. Tam, koło lekarza, to zalewało, ale żebym ja miała wodę w piwnicy, to tak jeszcze nie było - mówi Maria Klukoszowska, mieszkanka Nowej Białej, której dom stoi kilkaset metrów od brzegu rzeki. Białka, w środę około południa, nagle zmieniła bieg i jej spienione brudne wody przetoczyły się przez wieś.

Zamiast wąskim korytem, rzeka płynęła przez Nową Białą na szerokości kilkuset metrów - przez piwnice, domy, podwórka

To, że Białka to niebezpieczna rzeka, wiedzą tu wszyscy. - Tak, ona rwie. Przychodzi w moment - tłumaczy Józef Bednarczyk, starszy mieszkaniec wsi. Ale tak niebezpieczna była ostatni raz chyba w 1934 r.

Fala spłynęła z gór

Jeszcze we wtorek był odpust u św. Marii Magdaleny i pięknie świeciło słońce. Zaczęło lać wieczorem, deszcz padał też przez noc. Ale nie taki straszny, żeby spowodować powódź. Zresztą fala przyszła za sprawą deszczu, który spadł w Tatrach. Bo rzeka Białka stamtąd przypływa.
- U nas deszcz popadał i woda sobie normalnie szła, jak zwykle idzie. To nic szczególnego. Pierwszy sygnał, że rzeka wzbiera, przyszedł przed południem - opowiada sołtys Nowej Białej Józef Majerczak.
Odtąd wszystko potoczyło się w zawrotnym tempie. Najpierw rzeka przelała się przez brzeg na przełomie między skałami Kramnicą i Obłazową, potem wydostała się z koryta obok elektrowni wodnej. Natychmiast zaczęła podchodzić pod domy.
- To wszystko trwało ułamki sekund. Przypływ był tak duży, że nic nie dało się zrobić - mówi Józef Majerczak.
W ciągu kilkunastu minut zorganizowali się miejscowi strażacy. - Pełna mobilizacja. Ale to musiało trochę trwać: trzeba było zebrać ludzi, kapoki, wodery, koła ratunkowe, worki, piły do cięcia drzew - opowiada Paweł Długi, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Nowej Białej. Wsparcie przyszło z Nowego Targu i okolicznych miejscowości: Krempachów, Gronkowa, Ostrowska i Łopusznej. Jakaś setka ludzi. Do strażaków dołączali mieszkańcy. Zaczęła się walka z czasem i żywiołem.
Poszło na nią 10 ton piasku i kilka ciężarówek kamieni z pobliskiego kamieniołomu - którymi próbowano zawrócić rzekę do koryta. Koparki, ciężarówki, wozy strażackie, nadludzki wysiłek. Ale Białka niewiele sobie z tego robiła. Zamieniła w rwący potok szosę do Białki Tatrzańskiej, zalała pola w kierunku Łopusznej i toczyła falę o wysokości metra przez szosę na Krempachy. Zamiast wąskim korytem, płynęła tędy na szerokości kilkuset metrów - przez piwnice, domy, podwórka. Trzeba było ewakuować ok. 20 osób z osiedla romskiego; strażacy wynosili dzieci i pomagali przejść w wodzie starszym osobom. Woda sięgała ponad kolana. - Narzędzia, kuchenki, pralki - trza było targać w górę, ile się dało. Ale nie każdy zdążył - opowiada Mieczysław Kurnat.
Woda zalała domy, a nocą zerwała most przed Krempachami.

Muł i rozlewiska

Muł na drogach, połamane gałęzie, rozlewiska - tak wczoraj w południe wyglądała Nowa Biała. Wzdłuż drogi do Białki Tatrzańskiej rzeka nadal toczyła brudne fale.
Przy zabudowaniach - worki z piaskiem, przy drodze - wielkie kamienie. W piwnicach błoto i woda. Nie wszędzie dało się ją wypompować, bo od razu napływała z powrotem. Strażacy mieli pełne ręce roboty. - Parę tygodni będziemy dochodzić do siebie, na pewno. Wodę trzeba pompować, udrażniać dojazdy, sprzątać - tłumaczy Paweł Długi.
Nie wiadomo, jakie są straty; dopiero trwa ich szacowanie. - Pomoc uruchomimy po dokładnej inwentaryzacji. W pierwszej kolejności będzie dotyczyła rzeczy związanych z zamieszkaniem, przedmiotów codziennego użytku - zapowiedział wójt gminy Nowy Targ Jan Smarduch.
Pomoc obiecał również małopolski wojewoda Jerzy Miller, który wczoraj odwiedził m.in. Nową Białą. Zapowiedział, że pieniądze z ministerstwa na likwidację strat po powodzi będą jeszcze w tym roku.
Ale zniszczona została nie tylko infrastruktura, lecz także uprawy, m.in. ziemniaki i zboża. - Pamiętam wielkie wody, ale nigdy nie rozlały się na role - opowiada Józef Bednarczyk. - A teraz? Biedy tu narobiło. Z tych upraw to mało co będzie.
Dopiero wczoraj w południe do Nowej Białej wrócił prąd, ale wciąż nie było bieżącej wody.
Z niepokojem wszyscy patrzyli tu w pochmurne niebo. Z obawą słuchali też prognozy pogody. A ta nie napawała optymizmem: miało padać i to intensywnie.

Pretensje do konserwatora

W Nowej Białej nikt nie ukrywa żalu do wojewódzkiej konserwator przyrody. Od dobrych kilkunastu lat trwają starania mieszkańców wioski o uzyskanie zgody na przepchanie skał, które przegradzają koryto rzeki w rezerwacie przyrody "Przełom Białki pod Krempachami" - właśnie tam, gdzie wystąpiła z brzegów. Ledwie miesiąc temu dostali z urzędu pismo, w którym poinformowano, że nie ma powodów dla takich działań. Bo, według urzędników, Nowa Biała leży poza zasięgiem wody "stuletniej" oraz poza zasięgiem wody "pięćsetletniej".
- No to chyba właśnie mieliśmy wodę tysiąclecia - mówi zrezygnowany sołtys Józef Majerczak.
Dlatego ludzie tak się wściekli. - Ja to bym tych ekologów powiązał, żeby sami tę wodę zatrzymali - mówi bez ogródek Józef Bednarczyk. Sołtys Majerczak dodaje: - Owszem, trzeba chronić przyrodę, ale nie kosztem ludzi, ludzkich zabudowań, ludzkiej pracy. Nie da się opowiedzieć, cośmy przez tę wodę wycierpieli. PIOTR SUBIK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski