Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Luiza Złotkowska: Sportowców nie pyta się o to, czy są szczęśliwi

Rozmawiała Marta Pietrewicz
Luiza Złotkowska
Luiza Złotkowska fot. Anna Kaczmarz
Rozmowa. Dwukrotna medalistka olimpijska w łyżwiarstwie szybkim Luiza Złotkowska opowiada o swoich planach na przyszłość. Jest także pod wrażeniem wyznania biegaczki narciarskiej Justyny Kowalczyk o depresji.

– Dla sportowca rok poolimpijski jest zawsze spokojniejszy. Czy Pani też teraz ma zamiar trochę odpuścić sportowo?

– Tak, faktycznie tak jest. Spokojniejszy pod względem treningowym na pewno. Trzeba poukładać sobie parę rzeczy. To dobry okres na przemodelowanie życia, tak by na kolejne cztery lata wystarczyło. Trochę szykuje się w mojej karierze zmian w sztabie szkoleniowym.

– Mówi Pani o zmianie trenera?

– Niestety, nie jestem jeszcze upoważniona do takich informacji, ale na dniach wszystko się wyjaśni. Chodzi o kadrę, nie tylko o mnie.

– Jakie ma Pani plany na najbliższy sezon? Chce Pani sobie trochę odpuścić czy przeciwnie?

– Mój organizm nie jest na szczęście na tyle wyeksploatowany, że potrzebowałam długiej przerwy. Nie miałam kontuzji, nic mnie nie boli, badania morfologii krwi też w porządku, więc mogę spokojnie zacząć ciężkie treningi i reżim obozowy. Pierwsze badania wydolnościowe nie odbiegają od tych sprzed roku, więc „wyjściówka” jest niezła. Nie traktuję tego sezonu jako przejściowego. Chcę startować we wszystkich zawodach. A za cztery lata na igrzyskach w Pyeongchang.

– Dla sportsmenki rok poolimpijski jest dobry na przerwę macierzyńską. Pani tego nie planuje?

– Faktycznie, to bardzo dobry okres na dziecko, ale najpierw trzeba mieć dobrego kandydata na ojca.

– Czy można zatem rozumieć, że rozstała się Pani z łyżwiarzem Janem Szymańskim?

– Może to jest właśnie dobra okazja, żeby powiedzieć, że nie jesteśmy już parą. Rozstaliśmy się kilkanaście tygodni temu. Mówię to, bo męczą mnie ciągłe pytania.We wszystkich wywiadach muszę robić piękny uśmiech do sytuacji, która nie jest przyjemna.

– Ta sytuacja przypomniała mi od razu wyznanie Justyny Kowalczyk, która wspomniała o swojej depresji, o tym, jak walczy każdego dnia z tym, by wstać z łóżka i pójść na trening. O swoim załamaniu i grze pozorów. Jak Pani patrzy na to wszystko?

– Zabrzmi to może prozaicznie, ale mnie nigdy nikt nie zapytał, czy ja jestem szczęśliwa. Sportowców się po prostu o to nie pyta. Wydaje się to być przecież czymś oczywistym – mam 28 lat, dwa medale olimpijskie, stabilną sytuację finansową, skończyłam studia i dobrze mi się powodzi. Trzeba mieć jednak świadomość tego, że oprócz sportu, każdy z nas, a szczególnie kobiety, ma swoje życie osobiste i problemy. Medale olimpijskie nie zapewniają uśmiechu na twarzy.

– Czyli uważa Pani, że ujawnienie swoich uczuć przez Kowalczyk było słuszne?

– To było na pewno bardzo odważne. Przeczytałam ten wywiad kilkakrotnie. Podziwiam ją za to, że tak długo potrafiła ukrywać wszystko i nosić taką maskę. Wydaje mi się, że powinna była się tym podzielić z ludźmi, jeśli sama tak czuła. Tym bardziej że właśnie ludzie nie są świadomi, że za sukcesami sportowymi i tak bajecznym życiem też kryją się problemy.

– Noszenie maski to charakterystyczne dla sportu...

– To prawda. My, łyżwiarki, idąc na start zakładamy okulary. Często są one mało transparentne. I nie są dlatego, że razi nas światło. My w ten sposób ukrywamy swój wzrok, emocje, ewentualną niepewność i chcemy się właśnie zamaskować. Taki jest cały sport, ale w życiu też się to zdarza...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski