Trzymając się sportowej nomenklatury: Ojciec - Maciej i córka - Wiktoria tworzą świetny team. On (Jacek Braciak) rzuca jej piłki, motywuje do porannego wstawania, rozgniata białkowe papki i pilnuje, żeby lemoniada była bez cukru. Ona (Karolina Bruchnicka) z okazjonalnym utyskiwaniem, ale jednak posłusznie, trenuje, przestrzega diety i chodzi spać nie później niż o dziewiątej. Zwycięstwo w tenisowych mistrzostwach polski juniorów wydaje się być w zasięgu ręki. Przynajmniej póki na boisko nie wkracza ten trzeci - utalentowany młody tenisista Igor (Bartłomiej Kowalski)...
Dalszy ciąg relacji tej trójki można sobie z łatwością wyobrazić, bo jeśli chodzi o charakter bohaterów twórcom filmu nie udało się uniknąć schematów. A szkoda bo na pozostałych polach zręcznie ominęli tę gatunkową pułapkę. Kto w fabule spodziewa się zdecydowanych zwrotów akcji, widowiskowej walki z fizyką i psychiką (koniecznie z energiczną melodią w tle) oraz emocjonalnej huśtawki - tego czeka zaskoczenie. Jeszcze większą niespodzianką jest obraz sportu: tenis który kojarzy się z rekreacją dla bogatych tu jest niedofinansowany, a jego pasjonaci śpią w obitych boazerią kempingowych domkach i na rozpadającym się korcie, którego ogrodzenie zdobi napis: „Wimbledon jest po drugiej stronie”, walczą o puchar starosty. To kawałek polskiej rzeczywistości w kinie rzadko obecny, a jak się okazuje - mający spory estetyczny i dramaturgiczny potencjał.
Film premierowo można było zobaczyć we wtorek w Kinie pod Baranami. Do repertuarów kin „Córka trenera” wejdzie pierwszego marca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?