Marek Kęskrawiec: MULTIKULTI
Jeśli nie wierzysz w zamach jako przyczynę katastrofy smoleńskiej, część Polaków uzna cię za zdrajcę narodu. Dla innej części społeczeństwa, mieniącej się racjonalną, jakiekolwiek wątpliwości co do uczciwości Rosjan i ich wysoce podejrzanego zachowania podczas śledztwa w sprawie upadku tupolewa, kończą się zarzutem o paranoję i uleganie spiskowym teoriom Kaczyńskiego.
Ideologiczne zacietrzewienie nie kończy się na sprawach politycznych. Weźmy takie GMO. Jedna sekta od lat przekonuje, że długotrwałe korzystanie z żywności zmodyfikowanej genetycznie może doprowadzić do raka i innych ciężkich chorób. Dowody na tę tezę są słabiutkie, ale wyznawcom nie potrzebne są twarde argumenty. Wystarczy im wiara. Z drugiej strony, sekta uznająca sama siebie za oazę zdrowego rozsądku, od lat opowiada bajki o tanich uprawach GMO jako lekarstwie przeciwko głodowi na świecie. Kłopot w tym, że generalnie żywność na Ziemi już jest tania i na dodatek jest jej zbyt dużo (co najwyżej są problemy z jej dystrybucją). Obie strony sporu, zamiast usiąść, pogadać, oddzielić prawdy od mitów – wolą jednak okładać się cepami.
Przykłady można by mnożyć, od fanatycznej walki między zwolennikami i przeciwnikami globalnego ocieplenia, a kończąc na dyskusji wokół gazu łupkowego. Nie ma wątpliwości, że gaz tkwiący w polskiej ziemi to wspaniała szansa na uniezależnienie się od dyktatu energetycznego i cenowego ze strony Rosji. Niestety, nie rozumieją tego niektórzy zacietrzewieni ekolodzy, którzy powtarzają brednie o wybuchających kranach, z których (pod wpływem podziemnego szczelinowania) razem z wodą wydostaje się groźny metan. Ale żeby było sprawiedliwie, po drugiej strony barykady również dominuje oszołomstwo. Faktem jest, że Gazprom od lat lobbuje przeciwko łupkom, a co za tym idzie wpływa na opinię części ekologów. Nie oznacza to jednak, że każdy, kto wyrazi wątpliwość w sprawie gazu spod ziemi, musi być od razu ruskim agentem, z którym nie warto dyskutować, tylko trzeba go rozstrzelać. Realia wiercenia w łupkach są takie, że szczelinowanie wymaga gigantycznych ilości wody, której łatwo się potem nie oczyści. Tymczasem Polska jest krajem, w którym zasoby tej życiodajnej substancji na jednego mieszkańca są trzykrotnie niższe niż średnia europejska. Wciąż nie wiadomo, jak lokalne społeczności poradzą sobie z dostępem do wody pitnej, kiedy na ich teren wjadą buldożery, a ziemia zacznie drżeć od wstrząsów.
Jeśli dziś nie przeprowadzimy tej dyskusji, za kilka lat będziemy szukać ruskich agentów wśród zwolenników łupków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?