MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ma moc w rękach i potrafi „soczyście” uderzyć

Rozmawiał Jerzy Zaborski
Mateusz Gębczyk
Mateusz Gębczyk fot. jerzy zaborski
Rozmowa. Z MATEUSZEM GĘBCZYKIEM, 20-letnim obrońcą hokejowej Unii Oświęcim.

- Jak postrzega Pan miniony sezon, w którym udało się zadebiutować w seniorskim hokeju?

- Jak na pierwszy rok poszło chyba całkiem nieźle, skoro trener zaufał mi w 29 spotkaniach. Oczywiście, że chciałbym grać częściej. Jednak w naszej drużynie była spora grupa młodych zawodników, więc trener starał się nimi rotować, szukając tych w najlepszej formie. Pamiętajmy też, że w pierwszej części sezonu walczyliśmy pod presją wyniku, czyli awansu do „szóstki”.

- Dorobek w klasyfikacji kanadyjskiej był dla Pana satysfakcjonujący, czyli dwa gole i trzy asysty?

- Dla młodego zawodnika statystyki są na drugim planie, choć nie ukrywam, że każdy zdobyty punkt pozytywnie nakręca. W juniorskiej rywalizacji byłem ofensywnie grającym obrońcą, więc częściej trafiałem do siatki rywali. Jednak w seniorach jest inaczej. Każdy miał swoje zadania taktyczne do wykonania. Wystarczyło, że pękło jedno ogniwo, a nasza drużyna miała kłopoty z funkcjonowaniem. Na żadną samowolkę w poszukiwaniu goli nie można sobie pozwolić.

- Najładniejszą seniorską bramkę udało się strzelić mocnej drużynie...

- Dokładnie, bo pokonałem bramkarza Cracovii, już w 75 s, a „Pasy” wciąż są w grze o mistrzostwo. To była moja tzw. wisienka na torcie tego sezonu. Dla zespołu było to dziwne spotkanie. Trzy razy obejmowaliśmy w nim prowadzenie, by przegrać ostatecznie 3:6. Pierwszego gola zdobyłem w Toruniu, przed podziałem ligi, gdzie wygraliśmy aż 10:3.

- Obrońca musi umieć „soczyście” uderzyć...

- Lubię nękać bramkarzy strzałami z niebieskiej. Jeśli jeszcze podreguluję trochę celownik, to wtedy będzie można powiedzieć, że strzał z niebieskiej jest moim znakiem rozpoznawczym.

- Dla Pana i kilku młodych zawodników ćwierćfinałowa batalia z Podhalem była pierwszą okazją do gry o wielką stawkę. Jakie towarzyszyły jej uczucia; stres czy może dreszczyk emocji?

- Pierwszy raz zagrałem od połowy drugiego meczu w Nowym Targu, kiedy wynik był rozstrzygnięty, więc żadnej presji nie było. Potem pojawiłem się na lodzie w pierwszym meczu u siebie, kiedy przegrywaliśmy 0:2. Nie czułem strachu. Byłem zmobilizowany, że trener mi zaufał. Byłem z zespołem do stanu 2:2, bo potem z dalszej rywalizacji wyłączyła kontuzja. Dobrze, że drużyna wygrała wtedy po karnych. Tak więc dla mnie był to gorzki play-off, bo kolejne dwa mecze oglądałem z boku. Wierzę, że nie tylko dla mnie, ale i innych młodych zawodników, ten sezon był bogaty w doświadczenia, które zaprocentują w przyszłości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski