MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Małże dla rządu

Redakcja
Wyczytałem gdzieś, że do kontroli czystości wody w stacji pomp wodociągów stosuje się małże.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Skorupiaki lepiej i szybciej od przyrządów wykrywają obecność niebezpiecznych substancji. Jak żyjątka te wykazują oznaki zatrucia, w wodociągach jest alarm. Wdraża się procedury awaryjne, czyści i naprawia filtry.

Rządowi przydałaby się hodowla małży, wytresowanych do wykrywanie bzdur i absurdów w funkcjonowaniu państwa. Marzę o tym, żeby decyzje instytucji czy wypowiedzi osób oficjalnych obrażające nas głupotą i irytujące głuchotą społeczną automatycznie uruchomiały alarm i kontr-akcję władz. Jesteśmy bardzo młodą demokracją, dopiero tworzymy zasady i reguły zachowań instytucji państwa. Tutaj nie ma "niewidzialnej ręki rynku”. Jeśli coś idzie źle i pozostawi się to bez reakcji, to będzie szło jeszcze gorzej. Nie wierzę w teorie wymiany pokoleń, czasów młodych ludzi, gruntownie wykształconych, nieskażonych komunizmem.

Młodzi ludzie miękko weszli w buty starszych poprzedników. W biurze zamieniają rozum na paragraf. Nie wyczuwają absurdu, nie reagują na bzdurę. Bronią władzy przed głupim, nieodpowiedzialnym, nachalnym obywatelem. Powracają do normalności po godzinach. Na pewno mocno się irytują, kiedy potkną się o jakiegoś tępego urzędnika lub obserwują wypowiedzi krągłosłowego polityka.

Przy płocie stoją u mnie dwa wyschłe drzewa. Specjalnie nie przeszkadzają, ale mogą lada chwila się wywalić, uszkodzić misterne ogrodzenie albo, nie daj Boże, sąsiadkę za nim rezydującą. Na jej zresztą sugestię, postanowiłem drzewa wyciąć. Szczęśliwie pamiętałem babcię z Podlasia, której wymierzono czterotysięczną grzywnę, bo ktoś jej ściął drzewo na podwórku. Zacząłem wydzwaniać do magistratu. Wiele było tych telefonów.

Łaska boża ustrzegła mnie przed samodzielnym wycięciem drewnianych kikutów. Cała moc państwa spadłaby na mnie bez litości. Muszę dostać zezwolenie i zgodę konserwatora. Z tym mogą być kłopoty. Teren jest sporny, nie wiadomo, czy konserwatorowi podlega. Urzędy się o to kłócą od …1966 roku. Co więc robić? Młody głos po drugiej stronie linii szczerze odpowiedział: "Nie wiem”.

Sytuacja jest prosta. Nie usunę drzew, kiedyś się zwalą, coś zniszczą, mogą kogoś skaleczyć. Drogo będzie to kosztować. Wytnę je, urząd będzie mnie ścigał jak Putin terrorystów, nawet w toalecie. Trzeba chyba się wyprowadzić.

Wspomniałem o wiekowej babuleńce, którą wójt ukarał gigantyczną dla niej kwotą za to, ze ktoś wyciął drzewo. Próbowano jej bronić, bezskutecznie. Wójt stwierdził, że po to są przepisy, żeby je stosował. Nikt nie zareagował. Zabrakło małży.

Często przejeżdżam obok pięknego apartamentowca. W parku okalającym pałacyk urzędu głównego konserwatora ktoś wystawił szpetny apartamentowiec. Jest to święte miejsce, w którym samowolne powieszenie budki dla ptaków wywołałoby interwencję oddziału antyterrorystycznego. Wszystkie tuzy konserwatorskie je regularnie odwiedzają. Zbudowanie tego gmachu (pałacyk konserwatora jest parterowy) musiało sporo kosztować. Apartamenty idą jednak jak woda. Najmniejszy na parterze ma 140 m2 i cenę 7 milionów złotych. Nawiasem mówiąc, kilka potężnych drzew przy tej okazji tam padło.

Takich domów nie buduje się w 24 godziny. Gdyby były jakieś małże, z rozpaczy wyzdychałyby co do jednego. Wyraźnie ich tam nie było, albo patrzyły w inną stronę.

W Bydgoszczy jest sławne skrzyżowanie, na którym regularnie tłuką się samochody. Pieszym też tam się obrywa. Na oko jest to rondo, więc jadący zachowują się jak na rondzie przystoi. Urzędnicy przepytywani przez reportera telewizyjnego, uznali, że winni są kretyńscy kierowcy. Co z tego, że wszystko wygląda jak rondo, kiedy jest to skrzyżowanie z wyspą centralną, co nawet dla idioty powinno być oczywiste. To, że ludzie tam się rozbijają i kaleczą, nikogo z władz nie interesuje. Podtekst ich rozumowania jest prosty. Chcą na siebie najeżdżać, niech najeżdżają. My jesteśmy w porządku.

Mamy kilka zjawisk, które wyraźnie stają się naszymi specjalnościami. Nie narodowymi, bo ludzie indywidualnie są mądrzy, rozsądni i działają sprawnie. To są specjalności państwa, którego struktury wykazują niezwykłą odporność na sygnały alarmujące o złych wydarzeniach. Nie mówię o reakcjach systemowych, chyba jeszcze daleko do tego. Myślę o braku wyczulenia pracowników, którzy mogą bezmyślnie wykonywać wszystkie bzdurne czynności w godzinach urzędowania. Potem stają się normalni. Do następnego ranka, kiedy znowu wracają do biurowej bezmyślności.

Wstawić im na biurka akwaria z małżami? Niezły pomysł. Jeśli nie przydadzą się, zawsze będzie można zrobić z nich świetną zupę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski