Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy zdolną i ambitną młodzież, tylko metody nauki są przestarzałe

Rozmawiał Paweł Chwał
Tarnowianka dr Anna Gądek pracuje z młodzieżą od 30 lat, z tarnowską PWSZ związana jest od 18 lat
Tarnowianka dr Anna Gądek pracuje z młodzieżą od 30 lat, z tarnowską PWSZ związana jest od 18 lat Fot. Paweł Chwał
Rozmowa. Dr Anna Gądek jest pierwszym wykładowcą tarnowskiej PWSZ, która otrzymała prestiżową nagrodę ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Doceniono jej symulacyjne przedsiębiorstwo, w którym studenci przekuwają teorię w praktykę.

- Przyjęło się mówić, że Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa to uczelnia, która produkuje bezrobotnych. Czy ma Pani pomysł na to, w jaki sposób to zmienić?

- Bezrobocie to nie tylko problem absolwentów PWSZ, ale uczelni w całym kraju. Jestem przekonana, że metoda, którą opracowałam odmieni ten negatywny trend. Okaże się to już za rok, kiedy mury naszej uczelni opuści pierwszy rocznik studentów, którzy „pracowali” w stworzonym na potrzeby PWSZ symulacyjnym przedsiębiorstwie turystycznym.

- Co to takiego?

- To pracownia, w której studenci wcielają się w różne role zawodowe, sprawdzając w praktyce to, czego normalnie uczyliby się z książek, czyli wyłącznie w teorii. Przewaga tej pracowni jest taka, że każdy może w niej sprawdzić się w różnych przedsiębiorstwach i w różnych rolach. Raz jest to hotel, kiedy indziej biuro podróży, albo kadry, czy dział marketingu i reklamy. Do tej pory z metody tej korzystali studenci ekonomiki, teraz dostosowaliśmy ją również do osób, które studiują administrację. W ich przypadku przekazujemy praktyczną wiedzę na temat tego wszystkiego, z czym mogą się spotkać pracując w różnych instytucjach publicznych. Takich jak urząd gminy, pracy czy skarbowy.

- Dlaczego praktyka jest taka istotna?

- Bo wiedza przekazywana wyłącznie w sposób encyklopedyczny, w szkołach zawodowych, w tym momencie nie ma racji bytu i systematycznie się od tego odchodzi. Teorii, jeśli ktoś chce, może uczyć się na uniwersytetach. W przypadku uczelni zawodowych główny nacisk kładziony jest na to, aby wykształcić osoby, które będą zaradne zawodowo i będę potrafiły z łatwością odnaleźć się na rynku pracy po ukończeniu studiów.

- Ale niestety wciąż tak nie jest. Czego najbardziej brakuje naszym studentom?

- Potrzeba im przede wszystkim większej pewności siebie, śmiałości i wyższej samooceny. Na co dzień mamy styczność ze studentami z Norwegii, Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Nasi wcale im nie ustępują, a powiem więcej - biją ich na głowę pod względem rzetelności i staranności w przygotowywaniu konkretnych projektów. Również ze znajomością języków obcych jest coraz lepiej. W ramach naszych symulacji uczymy również tego, jak powinna wyglądać praca w zespole oraz umiejętności przewidywania skutków konkretnych działań. Pracodawcy szczególnie to sobie cenią.

- Czyżby już pukali do drzwi PWSZ, pytając o studentów konkretnych kierunków?

- Szczerze mogę przyznać, że powoli zaczynamy mieć do czynienia właśnie z taką sytuacją. Przykładem są studenci administracji międzynarodowej i unijnej z językiem francuskim, których chętnie już zatrudniliby u siebie przedstawiciele niektórych banków, zwłaszcza francuskojęzycznych. W przypadku tej konkretnej specjalności studenci mogą śmiało mówić: „My nie szukamy pracy, ale to praca szuka nas”.

- Czy dużo czasu zajęło Pani wypracowanie nowatorskiej metody dydaktycznej?

- Dobrych kilkanaście lat. Zanim wdrożyłam ją w życie, prowadziłam na ten temat badania. Potem trzeba było zdobyć niemałe pieniądze, bo 300 tysięcy złotych, na utworzenie pracowni symulacyjnego przedsiębiorstwa. Udało się to dzięki umowie podpisanej z uniwersytetem w Lillehammer i pozyskanemu grantowi norweskiemu. Lata poświęceń opłacały się. Projekt docenili niezależni eksperci i uznane autorytety naukowe, przyznając mi prestiżową nagrodę ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Podkreślono jego nowatorskość i innowacyjność. Cenię to sobie tym bardziej, że do nagrody pretendowało wielu wykładowców dużo większych i bardziej renomowanych uczelni w Polsce niż nasza.

- Jakie ciekawe projekty chowa Pani jeszcze w zanadrzu?

- W głowie mam już kilka ciekawych pomysłów, ale jest jeszcze za wcześnie, aby o nich teraz mówić. W tym momencie chciałabym się skoncentrować przede wszystkim na tym, aby rozpropagować naszą tarnowską metodę nauczania, opartą na symulacjach, w innych uczelniach w kraju. Przygotowuję podręcznik, w którym wszystko zostanie dokładnie opisane. Skoro udało się stworzyć coś dobrego, to czemu nie mielibyśmy się tym podzielić.

- Jak należy kształcić studentów, aby wiedza wchodziła im szybciej do głowy?

- Im prościej tym lepiej. Przykładem Stany Zjednoczone, gdzie studia prawnicze trwają tylko trzy lata, a mimo to Amerykanie mogą pochwalić się najlepszymi prawnikami na świecie. U nas trwają pięć lat plus kilka kolejnych na zrobienie aplikacji, a mimo to mówi się wciąż, że wypuszczamy po nich „teoretyków”. Przydałoby się, aby również w tym konkretnym przypadku stworzyć podobną do naszej pracownię symulacyjną, w której przyszli prawnicy mogliby przekuć zdobytą wiedzę na praktykę.

- Co Pani mówi swoim studentom na zajęciach, aby zmotywować ich do nauki?

- Przede wszystkim staram się podnieść ich morale mówiąc im, że nie są gorsi od swoich rówieśników z innych krajów. Zdaję sobie sprawę z tego, że część z nich po studiach wyjedzie w poszukiwaniu pracy za granicę, ale gorąco zachęcam ich do tego, aby odważyli się i spróbowali sił rozkręcając własny biznes tu, gdzie mieszkają teraz. Piękne położenie Tarnowa i okolicznych miejscowości, czyste powietrze i zdrowa żywność to atuty, które można wykorzystać tworząc małe firmy turystyczne. Jeżeli będą mieć fajny pomysł i wiarę w to, że im się uda, mają duże szanse na odniesienie sukcesu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski