Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Kędryna: Radek 2.0

Marcin Kędryna
Radosław Sikorski odwalił kawał dobrej, dyplomatycznej roboty w Stanach Zjednoczonych. I nie chodzi wyłącznie o orkę, jakiej dokonał na stałym przedstawicielu Rosji przy ONZ, Wasiliju Niebienzji. Przyglądający się sytuacji Marcin Wrona opowiadał, że Sikorski miał przygotowane wystąpienie, ale gdy zaczął przemawiać Niebienzja, zaczął notować na odwrocie kartek z tezami.

Gdy przyszła kolej ministra, wygłosił błyskotliwe, pełne złośliwości przemówienie, posługując się tymi notatkami. Mój ulubiony kawałek to chyba ten o rusofobii: „Fobia jest strachem nieracjonalnym. Tymczasem Rosja niemal codziennie grozi nam jądrową zagładą”.

Niebienzja to obrzydliwy gość. Bezwzględny w starym MGIMO-wskim (sowieckim) stylu. To on w Radzie Bezpieczeństwa wymachiwał niezbyt szczęśliwym tweetem Sikorskiego. Tym o Nord Stream.

Dziś, po rzeczonej orce na Niebienzja, pewnie nikt już o tamtym tweecie nie pamięta. Szczerskiemu, naszemu ambasadorowi przy ONZ, też się zdarzały dobre przemówienia, jednak ambasador nie może sobie pozwolić na odwrócenie kartki z tezami przysłanymi z kraju. Nie jest ministrem.

Sikorski przyznał, że jego syn służy w amerykańskiej armii, co zostało w Stanach bardzo dobrze odebrane. W Polsce rozpętało dyskusję. Nie jest to pierwsza dyskusja związana z kwestią szeroko traktowanej lojalności rzeczonego ministra. Wcześniej chodziło o to, że on sam łączył obywatelstwo polskie z byciem poddanym brytyjskiej korony.

Decyzja o tym, że się idzie do amerykańskiego wojska, wiąże się z realnym, a nie hipotetycznym ryzykiem tego, że człowiek wyląduje na froncie. Pamiętajmy, że Stany Zjednoczone prowadzą wciąż regularne wojny i ich żołnierze przelewają krew. Przyjaźniłem się z człowiekiem, którego córka służyła w marines. Człowiek już nie żyje. W związku z PTSD, na który cierpiał (był przez lata frontowym fotoreporterem), popełnił samobójstwo. Delikatnie mówiąc, nie pomagała mu świadomość, że jego córka w każdej chwili może być przerzucona w miejsce, w którym on chował się przed kulami.

Można oczywiście spekulować, że w związku z tym, iż żona ministra Sikorskiego jest bardzo ważną personą w amerykańskim establishmencie, syn nie jest traktowany jak zwykły amerykański obywatel. Ale to jest słabe. Podobnie jak pytania: które z obywatelstw w jego rodzinie jest ważniejsze albo, czy jeżeli Rosja napadnie na Polskę, to jego syn, bez rozkazu amerykańskiego prezydenta, będzie Polski bronić. Są zwykłą złośliwością.

Amerykanie z ust Sikorskiego usłyszeli to, na co zasłużyli. I mówił im to w najlepszy możliwy sposób. Wykorzystując wszystkie posiadane assets and liabilities, czy jak się to w tamtym narzeczu nazywa.

Połowa Polski ministra kocha, Tomasz Lis widzi w nim następnego prezydenta. Druga połowa zastanawia się, czy to ten sam człowiek, którego zna przecież od tylu lat. Mnie tymczasem w tyle głowy rodzi się wątpliwość. Wątpliwość: czy nie jest tak, że my się tu moralnie ekscytujemy, a tymczasem chodzi tu o realną politykę?

Upraszczając: Stara Europa (czyt. Niemcy) woli, żeby Ukraina walczyła za amerykańskie pieniądze. Republikanie (Trump) uważają, że tak być nie powinno. Przedstawiciel Niemiec, gdyby w USA się awanturował tak jak Sikorski, usłyszałby, że stać go, dorobił się na Nord Streamach, że niech sam płaci. Polakowi nikt tak nie powie, bo dwa miliony uchodźców, setki czołgów etc.

Co jest w interesie Polski? To, żeby tylko Amerykanie płacili, czy żeby Niemcy płacili też? A przede wszystkim, czy w interesie Polski nie jest, aby maksymalne wciągnąć Niemcy w konflikt, żeby się w przyszłości nad naszymi głowami nie dogadywały z Rosją. Bo na razie, patrząc na przykład na decyzję o odmowie wysłania na Ukrainę długodystansowych rakiet Taurus, Niemcy zajmują się zbieraniem aktywów przydatnych, gdy będą w dyskusji z Rosją budować nowe biznesy.

Marzy mi się, że minister Sikorski objedzie teraz Europę i wobec kanclerza Scholza będzie tak samo bezwzględny, jak był wobec ambasadora Niebienzji. Marzy mi się, ale nadziei zbyt dużych nie mam.

Niestety z panem Radkiem mam jak Laokoon z Grekami. Timeo. Et dona ferentem.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Marcin Kędryna: Radek 2.0 - Plus Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski