Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Sowa stracił wiarę. W Platformę Obywatelską. Teraz jego nową nadzieją jest Nowoczesna

Grzegorz Skowron
Grzegorz Skowron
Poseł Ireneusz Raś  i senator Jerzy Fedorowicz nie są już partyjnymi kolegami Marka Sowy
Poseł Ireneusz Raś i senator Jerzy Fedorowicz nie są już partyjnymi kolegami Marka Sowy Fot. Anna Kaczmarz
Zaczynał jako sołtys Bobrka, potem był radnym Chełmka, urzędnikiem i członkiem Zarządu Województwa Małopolskiego, wreszcie marszałkiem województwa i posłem. Swoją karierę Marek Sowa zawdzięcza głównie PO, z którą był związany przez kilkanaście lat. Właśnie inicjuje nowe życie polityczne.

To niemożliwe! Takie były reakcja większości małopolskich polityków na wieść, że Marek Sowa opuszcza Platformę Obywatelską i przechodzi do Nowoczesnej. Marek Sowa? Kiedyś bliski współpracownik Pawła Grasia? Przez pięć lat marszałek Małopolski z rekomendacji PO? Twórca dwukrotnego sukcesu tej partii w wyborach do sejmiku w naszym województwie, mateczniku PiS? Rok temu lider chrzanowskiej listy Platformy? Tak, to ten Marek Sowa, jeden z najbardziej rozpoznawalnych działaczy PO w Małopolsce. Teraz będzie politykiem Nowoczesnej.

Bez wsparcia

- Przestałem wierzyć w projekt pod nazwą Platforma Obywatelska - tłumaczy swoją decyzję były marszałek województwa. - Kiedy zaczynałem w niej działać, była to partia otwarta na dyskusje, pełna energii. Jeszcze do niedawna miałem w niej ogromne wsparcie, poczynając najpierw od Pawła Grasia, potem u Bronisława Komorowskiego, Donalda Tuska i Ewy Kopacz - przyznaje. I co się zmieniło? - Teraz nie odczuwałem nawet akceptacji dla swojej osoby - żali się Marek Sowa.

Na zewnątrz nie było tego specjalnie widać. - Jednak w klubie parlamentarnym nie czuł się dobrze - zdradza nam jeden z małopolskich posłów PO. Nie „odnalazł się” w tłumie posłów. Wcześniej każdego dnia podejmował decyzje, od niego zależało, jak działa Urząd Marszałkowski zatrudniający tysiąc osób, rozdzielał miliony złotych na drogi, szpitale, szkoły, uczelnie, od niego zależała obsada najważniejszych stanowisk w regionie. - Był więc w środku uwagi, zawsze to ktoś starał się o spotkanie z nim, to za nim biegali posłowie i senatorowie. A przez ostatni rok znalazł się w tłumie bezimiennych posłów, zajmował jakieś tam miejsce w ławach poselskich i nic od niego nie zależało, źle się z tym czuł - mówi nam bliski współpracowników z czasu, gdy Marek Sowa był marszałkiem.

Na tyle mentalnie nie rozstawał się z tą funkcją, że jeszcze do niedawna próbował wpływać na niektóre decyzje obecnego marszałka Jacka Krupy. - Do tej pory Krupie trudno było zbyć Marka Sowę, teraz, gdy były marszałek jest poza Platformą, przestanie się wtrącać do decyzji obecnego - dodaje nasz rozmówca.

Marek Sowa nie ukrywa, że nie podobało mu się, w jaki sposób Grzegorz Schetyna zarządza partią. - Rzadko o tym mówiłem na zewnątrz - przyznaje. Ale też przypomina, że w lipcu tego roku podpisał się pod listem w obronie wyrzucanych z PO posłów. I choć wtedy apel do zarządu Platformy wystosowało 26 posłów i spekulowano już o rozłamie, teraz tylko Marek Sowa zdecydował się opuścić szeregi macierzystej partii.

Sygnał, nie wstrząs

Pod tym listem podpisali się również Rafał Trzaskowski i Dorota Niedziela, dwoje parlamentarzystów z Małopolski. Ale na razie nie zanosi się, by poszli w ślady Marka Sowy. - Prowadzimy rozmowy jeszcze z kilkoma posłami Platformy, ale nie ma wśród nich nikogo z Małopolski - twierdzi Jerzy Meysztowicz, wiceprzewodniczący Nowoczesnej i poseł tej partii z Krakowa.

- Przy całym szacunku dla byłego marszałka i jego dokonań trudno stwierdzić, aby zmiana barw politycznych przez Marka Sowę wstrząsnęła sceną polityczną w Polsce - ocenia dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - To przejście z jednej partii opozycyjnej do drugiej, a nie do ugrupowania rządzącego. Gdyby to dotyczyło choćby Tomasza Siemoniaka, można by się zastanawiać nad skutkami politycznymi takiego transferu - dodaje.

Ale według dr. Flisa odejście Marka Sowy to sygnał dla małopolskiej Platformy, że coś jest nie tak. - Przecież to już któryś z kolei poseł opuszczający tę partię - przypomina politolog. Exodus rozpoczął Jan Rokita, potem odszedł Łukasz Gibała, a po nim Jarosław Gowin. Każdy z nich, także Marek Sowa, jest dziś w innym miejscu sceny politycznej (Rokita nawet poza nią). Szef regionalnych struktur PO Grzegorz Lipiec przyznaje, że odejście Marka Sowy to duża strata, ale na razie nie widzi powodu do niepokoju. - Nic nie wiem, by następni działacze Platformy chcieli przejść do Nowoczesnej - mówi. Ale o nowych planach politycznych Marka Sowy też nie wiedział. Poznał je dopiero wtedy, gdy były marszałek ogłaszał je publicznie. Lipiec dostał pożegnalny SMS.

Ryzyko

Zaskoczyło nie tylko odejście Marka Sowy z PO, ale równoczesne przystąpienie do Nowoczesnej. - Jest tylko członkiem naszego klubu - zastrzega poseł Meysztowicz. - Nie było warunku wstąpienia do partii, ale liczymy na to, że tak się wkrótce stanie - dodaje. Nowoczesna chce przede wszystkim skorzystać z doświadczenia Marka Sowy w kampaniach wyborczych do sejmiku. To najprawdopodobniej on odpowie za nie w 2018 roku w naszym regionie, ale też ma wspierać działania partii Ryszarda Petru w innych województwach. - Ktoś, kto dwa razy prowadził zwycięskie kampanie przeciwko PiS w mateczniku tej partii, jest dla nas cennym nabytkiem - nie kryje Jerzy Meysztowicz.

Potwierdza to wicemarszałek województwa Stanisław Sorys z PSL. - Kim dla ludzi z Nowego Sącza, Tarnowa czy Podhala jest Jerzy Meysztowicz? - pyta działacz PSL. - Ale jeśli miejsca na liście zaproponuje Marek Sowa, który ma znakomite kontakty praktycznie w całej Małopolsce, jeszcze z czasów gdy jako marszałek rozdzielał unijne dotacje, to już zupełnie inna sytuacja - stwierdza Stanisław Sorys. I uważa, że będzie to niezwykle groźne dla Platformy, która może mieć kłopoty z doborem kandydatów na swoje listy.

Czy to oznacza próbę powrotu na fotel marszałka województwa? - Nie wierzę w powroty - zaprzecza Marek Sowa. - Ale dziś chyba nikt nie wierzy, że koalicja PO-PSL może za dwa lata wygrać wybory do małopolskiego sejmiku. Jeśli już pokonanie PiS byłoby możliwe, to tylko wtedy gdy pojawi się trzecia mocna siła. I taką może stać się Nowoczesna - dodaje.

A nuż zdarzy się i tak, że Nowoczesna postawi na Marka Sowę jako kandydata na prezydenta Krakowa. Ale do pokonania Jacka Majchrowskiego konieczne byłoby przynajmniej porozumienie z PO. - O ile łatwo zawierać koalicje po najgorszych nawet słowach rzucanych w stronę przeciwnika, o tyle personalne przejęcia długo się pamięta i o porozumienie jest już znacznie trudniej - zwraca uwagę Jarosław Flis.

Według niego decyzja Marka Sowy jest ryzykowna dla niego samego, bo nie wiadomo, jaka czeka go przyszłość polityczna. - Dziś nie da się ocenić, w którą stronę przechyli się poparcie społeczne. A przykład Łukasza Gibały, który z PO przeszedł do Ruchu Palikota, wtedy ugrupowania bardzo mocnego, pokazuje, że mimo podejmowanych prób aktywności w nowym miejscu nie jest łatwo utrzymać się na scenie politycznej - tłumaczy dr Flis.

Gospodarka, nie światopogląd

Sowa zaznacza, że o przystąpieniu do Nowoczesnej zdecydował pragmatyzm. - W Sejmie nie da się funkcjonować poza jakimś klubem, a trzeba wybierać realne podmioty - odpowiada na pytanie, dlaczego nie przyłączył się do wyrzuconych z Platformy posłów.

Istotne były także sprawy gospodarcze. - Program Nowoczesnej w tym zakresie jest zgodny z moimi poglądami - podkreśla Marek Sowa. A sprawy światopoglądowe? Marek Sowa nieraz publicznie przyznawał, że jest człowiekiem wierzącym i bliska jest mu nauka Kościoła. Nowoczesna zaś wielokrotnie Kościół krytykowała i opowiada się np. przeciwko zakazowi aborcji. - Taka tematyka dominuje tylko w mediach, naprawdę większość decyzji politycznych dotyczy gospodarki - tłumaczy. - A poza tym w Nowoczesnej są posłowie, którzy tak jak ja głosowali za utrzymaniem dotychczasowych przepisów antyaborcyjnych - dodaje.

Marek Sowa to dziś pewniak na liście Nowoczesnej w okręgu chrzanowskim w najbliższych wyborach do Sejmu. To ma zagwarantować mu sukces, podobny do tych, które odnosił do tej pory. Tyle tylko, że przez całą dotychczasową karierę zawsze zajmował miejsce gdzieś u władzy, teraz musi wytrzymać w opozycji przynajmniej trzy lata. Już pierwszy rok pokazał, że przychodzi mu to niezwykle trudno. A poza tym: kto dziś jest w stanie przewidzieć, co zdarzy się w polskiej polityce przez te trzy lata?

Im zawdzięcza najwięcej

Marek Sowa swoją polityczną karierę rozpoczynał u boku Pawła Grasia. Razem byli w Ruchu Stu, a później w Stronnictwie Konserwatywno-Ludowym. Do Platformy Obywatelskiej Marek Sowa wstąpił dopiero w 2005 roku, choć Paweł Graś zaczął tworzyć struktury tej partii w Małopolsce południowo-zachodniej cztery lata wcześniej. Marek Sowa uważany był za człowieka Pawła Grasia, więc w 2006 roku został kandydatem do małopolskiego sejmiku. Zdobył mandat radnego, na początku 2007 roku został członkiem Zarządu Województwa kierowanym przez marszałka Marka Nawarę, u którego zaczynał pracować kilka lat wcześniej.

W roku 2010 to on zastąpił Marka Nawarę na stanowisku marszałka i jako pierwszy w historii samorządu województwa małopolskiego utrzymał stanowisko po kolejnych wyborach. Mocną pozycję w regionie miał m.in. dzięki dobrym relacjom z minister rozwoju regionalnego Elżbietą Bieńkowską. A dobre kontakty z Pawłem Grasiem przekładały się także na relacje z szefem PO i premierem Donaldem Tuskiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski