Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (32)
No, a ten, o czym pisałem równo miesiąc temu, po nagraniu płyty "In The Court Of The Crimson King" i po serii koncertów - poszedł w totalną rozsypkę! I wówczas Ian oraz Michael zdecydowali się założyć własny duet, który po wzmocnieniu zaproszonymi muzykami (Peter Giles - bas, Steve Winwood - organy i fortepian oraz Michael Blakesley - puzon), w maju i czerwcu 1970 r. nagrał album "McDonald And Giles". Dzieło trafiło do sklepów na początku roku następnego.
"McDonald And Giles". Jeśli się weźmie pod uwagę, że ów longplay zrodził się z rozpędu po Crimsonowskich uniesieniach, to nic dziwnego, iż dość mocno nawiązuje do muzyki z "In The Court...". Do tego trzeba też zwrócić uwagę, że legendarny debiut Karmazynowego Króla wcale nie był (jak się wielu wydaje) autorskim dziełem Roberta Frippa i przypomnieć, że spory wpływ na jego klasę mieli pozostali członkowie zespołu, a szczególnie Ian McDonald, który nie tylko wspaniale zagrał na mellotronie, flecie oraz saksofonie, ale także skomponował "I Talk To The Wind" i utwór tytułowy krążka.
Słuchanie. Na pierwszy ogień idzie nastrojowo zaczynająca się "Suite In C", czyli wieloczęściowy utwór łączący balladę i wzniosłości ze zrytmizowanymi improwizacjami na flecie, organach oraz fortepianie. W pewnym momencie (oczywiście to czysty przypadek) przed uszami staje nam (a przynajmniej mnie) środkowa część nieśmiertelnego "Korowodu" Marka Grechuty. Podobne tempo i czad. Natomiast końcówka to rytmiczny połamaniec z dęciakami w iście Crimsonowskim stylu i coś, co pachnie bluesem. Po ponad 11-minutach pojawia się "Flight Of The Ibis", czyli pierwotna wersja "Cadence Of Cascade" (utwór z drugiego albumu Crimsonów). Jest pięknie! Ale jeśli jest pięknie, to co napisać o "trójce", o tęsknej balladzie "Is She Waiting?"? Że jest bardzo piękna, cudowna, wspaniała? Ostatnim utworem pierwszej strony płyty jest pełen rytmu i brawurowej gry na bębnach utwór "Tomorrow's People - The Children Of Today". A temu, że jest on zdominowany przez perkusję nie ma co się dziwić, bo jego autorem jest Michael Giles.
Część druga albumu to - od razu napiszę - doskonała suita "Birdman". 21 min i 22 sek. progresji na poziomie najlepszych dzieł King Crimson. Czego tu nie ma! Kosmiczne intro, skoczna psychodelia, jazzujące improwizacje, wzniosłości i wreszcie cudownie patetyczny finał. Odlot (nie tylko tytułowego Ikara)!
Jerzy Skarżyński, Radio Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?