Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mediolańska kochanka

Redakcja
Plakat jest wyjątkowym dziełem sztuki. Rozmaitość artystycznych propozycji - pod względem treści i formy - jest nadzwyczaj bogata.

Domowy poradnik artystyczny

Domowy poradnik artystyczny

Plakat jest wyjątkowym dziełem sztuki. Rozmaitość artystycznych propozycji

- pod względem treści i formy - jest nadzwyczaj bogata.

   Przeciętny Polak, nawet niewykazujący większego zainteresowania sztuką, zapytany o twórczość genialnego malarza włoskiego renesansu Leonarda da Vinci, jednym tchem wymieni przynajmniej dwa portrety pędzla tego artysty: przedstawiający Lisę del Giocondo, żonę bogatego kupca jedwabiu z Florencji, oraz drugi, na którym widnieje podobizna Cecilii Galerani, kochanki księcia Mediolanu Ludovica Sforzy, dla którego w latach 1487-1490 da Vinci pracował.
   Pierwszy z portretów, znany pod tytułami "Mona Lisa" lub "Gioconda", pod względem sławy, popularności oraz rozmaitych naukowych i całkiem plotkarskich interpretacji nie ma sobie równych. Drugi - nazywany "Damą z łasiczką" albo "Damą z gronostajem" - także za arcydzieło uważany, znajduje się w zbiorach krakowskiego Muzeum Rodziny Czartoryskich. Ze wskazaniem innych portretów florenckiego mistrza wiele osób miewa już pewne kłopoty.
   Arcydzieła mają to siebie, że przez część publiczności wielbione są niczym bóstwa. Bywa jednak, że ich idealna harmonia, czy też magia oszałamiająca widza, z równą siłą przyciąga bluźnierców, którzy ową harmonię i magnetyczną siłę chcą zniszczyć i sprofanować czczony przez tłumy ideał. Na przechowywany w Luwrze portret Lisy del Gicondo dokonywano kilku zamachów. Któregoś dnia w 1911 roku obraz po prostu z muzeum zniknął. Odnaleziono go w niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach w 1913 roku we Florencji. Złodziejem okazał się pracujący w Luwrze dekorator włoskiego pochodzenia. Być może jako patriota chciał, aby najsłynniejszy obraz świata wrócił do Florencji albo przynajmniej do Włoch. Z policyjnych protokołów dowiedzieć się można, że z portretem swojej rodaczki obchodził się nad wyraz troskliwie, każdej nocy kontemplując jego urodę. Kradzież przydała portretowi niebywałej w świecie sławy i popularności oraz sprawiła, że "Mona Lisa" jest w tej chwili być może najlepiej zabezpieczonym arcydziełem światowego malarstwa.
   Bluźniercze lub tylko szydercze inklinacje nieobce są także większości artystów. Część twórców - nawet wówczas, gdy dla jakiegoś genialnego dzieła żywi prawdziwy, lecz cichy i oficjalnie nieartykułowany, podziw - atakuje go niejako obligatoryjnie, wyznając zasadę, że stare musi ustąpić miejsca nowemu. Może dlatego "Gioconda" była przedmiotem wielu szyderstw i żartów, ale też dla kilku przynajmniej pokoleń artystów stanowiła i nadal stanowi element twórczej inspiracji. To samo dotyczy przechowywanej w Krakowie "Damy z gronostajem" (w Polsce mylnie nazywanym łasiczką).
   Nie tak dawno jurorzy przyznali nagrody i wyróżnienia na Piątym Festiwalu Plakatu w Krakowie. Trzy prace odwoływały się w swej formie i treści do sztuki włoskiego renesansu i do wspominanej "Damy z łasiczką".
   Beata Konarska prezentowała na festiwalu plakat anonsujący film Juliusza Machulskiego "Vinci", na którym podobizna Cecylii Galerani wystąpiła w roli papierowej wycinanki. Żart artystki sugerować miał - zmyśloną przez autora scenariusza - kradzież dzieła oraz wycięcie go przez złodziei z ram. Prosty i taktowny zabieg artystyczny.
   Wielką artystyczną klasę pokazał Witold Siemaszkiewicz, prezentując plakat zapowiadający kolejny Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych w Krakowie. "Dama z łasiczką" z uszminkowanymi ustami ukazuje się nam w dyskretnym i oszczędnym przebraniu klowna. Harmonijny i nieco nostalgiczny wyraz kobiecej twarzy z portretu Leonarda da Vinci nie tylko pozostaje przez artystę nienaruszony, ale - odwrotnie - po mistrzowsku podkreślony. Siemaszkiewiczowi udała się nie lada sztuka: doszukał się w sportretowanej przez włoskiego mistrza twarzy filozoficznej zadumy nad losami świata, smutnej stańczykowskiej refleksji, którą my, Polacy, tak dobrze rozumiemy. Doszukał się? A może tylko ją dodał, przeniósł z obrazu Jana Matejki na swój plakat. No cóż, nadużycia nie popełnił. Licentia poetica na to zezwala, a udana praca nie pozwala autora ciągać po sądach.
   Agnieszka Wałkowska w plakacie promującym Kraków - poprzez cytat z mediolańskiego portretu - dyskretnie zaznacza wagę i rangę historycznej oraz kulturalnej tradycji podwawelskiego grodu, który w rozległym tle nęci atmosferą ekskluzywnego baru.
   Pisałem już wiele razy o tym, że plakat jest wyjątkowym dziełem sztuki. Kupując go i oprawiając, nikt swej kieszeni nie nadweręży. Rozmaitość artystycznych propozycji - zarówno pod względem treści, jak i formy - jest w tym wypadku nadzwyczaj bogata. Wykorzystajcie więc Państwo krakowską okazję w tym względzie. Może powiedzie Was gdzieś daleko, w głąb historii, tak jak ja próbuję to dziś zrobić.
Andrzej Warzecha

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski