Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mężczyzna pracujący

Katarzyna Hołuj
Tadeusz Kutrzeba przy pracy
Tadeusz Kutrzeba przy pracy fot. Katarzyna Hołuj
Sylwetka. Tadeusz Kutrzeba z Myślenic jest bez wątpienia najstarszym fryzjerem w tym mieście i jednym z najstarszych w Polsce. Lada dzień skończy 87 lat.

Do zawodu trafił przypadkiem. Był rok 1943, kiedy idąc gdzieś z ojcem zauważyli na drzwiach salonu fryzjerskiego przypiętą kartkę z informacją "przyjmę ucznia na naukę".

Ojciec od razu zapowiedział 15-letniemu wtedy Tadeuszowi, że ma się tu pojawić następnego dnia i zapytać czy może zostać przyjęty. Mieczysław Siadek, który był właścicielem salonu przy ulicy Niepodległości, przystał na przyjęcie ucznia i kazał mu przyjść do pracy już następnego dnia. Choć nie marzył o karierze fryzjera, a raczej krawca, to sprawdził się i okres próbny zaliczył na tyle dobrze, że został tam aż do 1949 roku. Wtedy dostał powołanie do wojska.

- Na początku do moich zadań należało zapoznanie się z wyposażeniem zakładu, sprzątanie oraz przyglądanie się temu, jak powinno się przyjmować klienta - opowiada.

Z czasem przyszedł czas na bardziej odpowiedzialne zadania. Choć jego domeną było fryzjerstwo męskie, to powierzano mu także wykonywanie usług w dziale damskim. Ostatecznie egzamin mistrzowski zdał jako fryzjer damsko-męski.

Ta praca była wyjątkowa nie tylko dlatego, że pierwsza. Trwała wojna, do zakładu przychodzili się strzyc i golić także niemieccy żołnierze. Dobrze zapamiętał zwłaszcza jednego. Przychodził na golenie, w którym młody praktykant nie miał jeszcze wprawy. - Raz zaciąłem go brzytwą. Wstał, popatrzył i… nic.

Miałem środki tamujące krew i opatrzyłem go. Kiedy przyszedł następnym razem, pokazał mi brodawkę na policzku i nakazał uważać na nią przy goleniu. Ja zaś pechowo… chlast i uciąłem ją. Znów zniósł to bez słowa, ale kiedy przyszedł ponownie już nie usiadł u mnie. Myślał może, że czyham na jego życie? - wspomina dziś ze śmiechem pan Tadeusz, ale dodaje, że wtedy wcale mu nie było mu do śmiechu.

Z czasów wojny ma jeszcze jedno wspomnienie, które wryło się w pamięć. W samym końcu działań wojennych, po przejściu tędy frontu, w Myślenicach działały szpitale wojskowe pełne rannych radzieckich żołnierzy. Zgodnie z nakazem pan Tadeusz odwiedzał jeden z nich. Jego zadanie polegało na goleniu i strzyżeniu rannych. Do dziś pamięta ich mocno poranione ciała, fatalne warunki sanitarne (sienniki, na których leżeli żołnierze). - Pamiętam rannych i pokaleczonych żołnierzy, ich twarze, ktoś miał urwany nos... Lusterka takiemu nie można było podać - wspomina i dodaje z zadumą: - Człowiek jest człowiek, każdy z nas jest taki sam.

Pobytu w wojsku, który oderwał go od zawodu na kilka lat nie wspomina najlepiej, szczególnie że trafił do jednostki karnej, jaką były wojskowe bataliony górnicze. Do dziś nie wie za co była to kara, przypuszcza jedynie, że jawił się jako politycznie podejrzany albo dlatego, że miał kuzynki w Anglii, albo że pracował u prywaciarza. Faktem jest, że w pracy jako górnik dołowy spędził 3 lata, pierwsze dwa w Zabrzu w kopalni Ludwik, a ostatni rok w Oświęcimiu w kopalni Brzeszcze.

Po zakończeniu służby wrócił do Myślenic i pracował w zakładzie ojca, który był szewcem. Pomagał mu, szyjąc cholewki. Do fryzjerstwa wrócił w połowie lat 50. za sprawą Mariana Brzozowskiego, który zaoferował mu pracę w salonie przy ul. Kościuszki. Pozostał tu na kilka lat do czasu, kiedy spółdzielnia Pionier nie otworzyła w Myślenicach punktu fryzjerskiego. Powstał on także przy Kościuszki, ale niedługo sąsiadował z zakładem państwa Brzozowskich, bo ci przenieśli swój nad Bysinkę.

Był to czas, kiedy w jego życiu prywatnym dużo się działo. Najpierw był wypadek motocyklowy, w którym ucierpiał, potem zmarł mu ojciec. Jeszcze później ożenił się. Dziś jest już wdowcem i nadal nie może odżałować żony, która zmarła 6 lat temu. Jak mówi, tego poczucia samotności po tylu wspólnie przeżytych latach nie zrozumie nikt, kto sam tego nie przeżył. I nie zmienia tego fakt, że ma dzieci i wnuki, które go odwiedzają. Jego sposobem na tę samotność, kiedy bliscy zajęci są własnymi sprawami, jest właśnie praca. Zapewnia mu ona kontakt z ludźmi i daje poczucie bycia potrzebnym. Nadal ma stałych klientów.

Obserwuje nowe trendy, które we fryzjerstwie zmieniają się co sezon, ale sam ceni sobie najbardziej klasyczne fryzury. Docenia za to fakt, że z czasem narzędzia są coraz bardziej nowoczesne i ułatwiają pracę. Jego zdaniem jednak nie w narzędziach i opanowaniu posługiwania się nimi tkwi sekret dobrego fryzjerstwa. - Najważniejsza jest wyobraźnia i kreatywność. Chodzi o to, żeby potrafić zaproponować klientowi coś, co będzie dla niego najlepsze.

Być może ta aktywność została mu po sporcie, którym zajmował się w przeszłości. Najpierw przez około 10 lat grał w piłkę w Dalinie. Pamięta nawet wyjazd do NRD w połowie lat 70., a potem rewanżowy mecz z Niemcami w Myślenicach. Potem przez długie lata sędziował mecze piłkarskie. Skończył, mając 70 lat i... 1500 meczów na koncie.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski