Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miał etat w wiślackiej bramce

Jerzy Filipiuk
Jerzy Zajda z żoną Małgorzatą, wnuczką Mają, synem Dominikiem i córką Agnieszką
Jerzy Zajda z żoną Małgorzatą, wnuczką Mają, synem Dominikiem i córką Agnieszką fot. archiwum Jerzego Zajdy
Sylwetka. Były piłkarz „Białej Gwiazdy”, 52-letni dziś JERZY ZAJDA, od 1997 roku mieszka w USA, ale planuje powrót na stałe do Krakowa.

W tym miesiącu znów zjawi się w Krakowie. Z USA przylatuje do ojczyzny niemal co roku. Nie zdążył jeszcze odwiedzić nowego stadionu Wisły, ale zrobi to na pewno, bo planuje w Krakowie osiąść na stałe. A gdy stanie przy Reymonta, odżyją wspomnienia z czterech lat gry w koszulce z „Białą Gwiazdą”.

– To był najlepszy okres w __mojej karierze – zapewnia 52-letni dziś były (w latach 1983-1987) bramkarz Wisły Jerzy Zajda, który mieszka w Oak Lawn na obrzeżach Chicago. I dodaje: – Choć mam rodzinę w Zakopanem oraz w Wałbrzychu, jestem związany z Krakowem i chcę w __nim mieszkać.

Przekonuje, że wiślakiem został dzięki udanemu występowi przeciwko... Cracovii. Był wtedy (w 1982 roku) graczem Gwardii Szczytno. Jego drużyna w II-ligowym meczu uległa „Pasom” 0:3, ale chyba spisał się dobrze, skoro pochwaliło go – i zareklamowało w klubie – kilku graczy Wisły. – To byli Andrzej Iwan, Adam Nawałka i __chyba Krzysztof Budka – przypomina sobie.

Dwa srebrne medale
Urodził się w 1963 roku w szpitalu w Głubczycach, ale całą młodość spędził w Wałbrzychu. Jego rodzice Anna i Jan interesowali się sportem, oglądając go w telewizji, ale nie uprawiali żadnej dyscypliny. Starsza od niego o dwa lata siostra Bogusława trenowała lekką atletykę (biegi i skok w dal), ale postawiła na naukę (jest ekonomistką, kandydowała na stanowisko prezydenta Wałbrzycha).

A młody Jurek postawił na futbol, choć początkowo trenował i piłkę nożną (w Zagłębiu), i... koszykówkę (w Górniku). Już jako 14-latek brał udział w futbolowych zajęciach z pierwszą drużyną Zagłębia, grającą w II lidze. Szybko podnosił swoje kwalifikacje. Mając 17 lat, zadebiutował w II lidze.

Na utalentowanego bramkarza zwrócił uwagę trener reprezentacji juniorów Henryk Apostel. Powołał go do kadry i nie zawiódł się. W 1980 i 1981 roku Zajda (jako zawodnik Zagłębia) zdobył z kolegami srebrne medale mistrzostw Europy drużyn do lat 18, które odbyły się odpowiednio w NRD i RFN (pierwsza impreza rozegrana została jako nieoficjalne ME pod nazwą Turnieju UEFA). W finałach Polska przegrała w Lipsku z Anglią 1:2 i w Duesseldorfie z RFN 0:1. W NRD bronił na zmianę z ówczesnym golkiperem, a dziś prezesem Wisły Robertem Gaszyńskim (w finale zagrał ten drugi), w RFN był tylko rezerwowym (grał Józef Wandzik z Ruchu Chorzów).

Także w 1981 roku Zajda grał (na zmianę z Wandzikiem) na mistrzostwach świata drużyn do lat 20 w Australii, ale nie wspomina ich mile. Polska „na dzień dobry” uległa późniejszemu zdobywcy srebrnego medalu... Katarowi 0:1, potem Urugwajowi 0:1 i nawet wygrana z USA 4:0 nie pozwoliła jej wyjść z grupy.

Pożyczone rękawice
Po dekadzie gry w Zagłębiu (1973-1982) i epizodzie w Gwardii Szczytno (1982-1983) znalazł się w Wiśle, do której powrócił Janusz Adamczyk i w której grał także wspomniany Gaszyński. Wydawać by się mogło, że 20-latek będzie tylko rezerwowym, tymczasem od razu stał się numerem jeden w bramce.

– Chłopakom spoza Krakowa trudno było się od razu załapać do pierwszego składu. Byłem pierwszym, któremu to się udało – nie kryje satysfakcji. Tylko kontuzje eliminowały go z gry.

W debiutanckim sezonie w Wiśle rozegrał 29 meczów w ekstraklasie. Trener Edmund Zientara nieoczekiwanie wystawił go w inauguracjnym spotkaniu z Lechem z Poznaniu. Zajda był tym totalnie zaskoczony. To on, a nie doświadczony Adamczyk, wystąpił przeciwko aktualnemu mistrzowi Polski.

– Przed wyjazdem na mecz nawet nie dostałem rekawic od _ klubowego magazyniera, bo nikt nie przypuszczął, że mogę zagrać. Trener Zientara zapytał mnie: „Jak to: nie masz rękawic?”. Powiedziałem mu: „Byłem u __magazyniera, ale nie dał mi ich”. Ostatecznie rękawice pożyczył mi Adamczyk – _mówi.

Młokosa nie zjadła trema, nie przestraszył bardzo mocny rywal, nie speszyła presja około 30-tysięcznej publiczności. Choć Wisła przegrała 0:1, nie dał się pokonać. Opuścił bramkę w końcówce meczu przy stanie 0:0. – Józef Adamiec uderzył mnie kolanem i __zachodziło podejrzenia pęknięcia żeber – wyjaśnia. To właśnie Adamiec w 90 minucie zdobył (głową) bramkę dla „Kolejorza”.

Czyste konto i... spadek
Potem rozegrał 28 innych ligowych meczów (opuścił tylko spotkanie z ŁKS w Łodzi) i 7 w Pucharze Polski. W aż 15 z nich zachował czyste konto. Przy Reymonta tylko w jednym spotkaniu dał się pokonać więcej niż raz (2:2 z Górnikiem Zabrze). Zdarzało mu się puścić nawet po pięć goli (w Katowicach i... rodzinnym Wałbrzychu), a mimo to zachowywał etat w bramce.

Jedenaste miejsce w ekstraklasie i finał Pucharu Polski (po koszmarnej grze 0:3 z Lechem w stolicy) – nie mogły zadowolić kibiców Wisły. Nie przypuszczali oni jednak, że w następnym sezonie ich ulubieńcy zostaną zdegradowani.

Zajda tym razem wystąpił w 23 ligowych meczach, w 10 z nich zachowując czyste konto (w pozostałych 7 bronił Gaszyński). Starał się jak mógł, ale drużyna grała bardzo słabo. Zientarę zmienił Orest Lenczyk, który niespodziewanie odsunął od składu Piotra Skrobowskiego i Adama Nawałkę, a w końcówce sezonu sam stracił pracę (zastąpił go Stanisław Chemicz). W dodatku działacze zdyskwalifikowali pięciu piłkarzy (m.in. Andrzeja Iwana) za „brak zaangażowania w treningi i mecze oraz wysoce negatywny wpływ na pozostałych kolegów”. Spadku wiślakom nie udało się jednak uniknąć.

– Decyzja zarządu klubu była zbyt pochopna. Bo awansować do ekstraklasy jest trudniej niż się w niej utrzymać – mówi.

W II lidze grał dwa sezony (drugie i czwarte miejsce). W pierwszym rozegrał 16 meczów, a w drugim 25 (aż 12 bez straty gola; w tym pierwszych sześć). Za drugim razem pomógł kolegom w awansie do półfinału Pucharu Polski (0:1 i 1:1 ze Ślaskiem Wrocław), zaliczając w tych rozgrywkach wszystkie osiem spotkań.

Hurtownia i powrót
Gdy w czerwcu 1988 roku Wisła po pamiętnym dwumeczu barażowym z Górnikiem Knurów zapewniła sobie powrót do ekstraklasy, Zajda był już w Widzewie Łódź. Jego drużyna najpierw zajęła piątą lokatę, potem siódmą, by w końcu spaść do II ligi. W trzech sezonach w ekstraklasie Zajda rozegrał 47 meczów (czyli o pięć mniej niż w dwóch w Wiśle). Jego rywalami w bramce byli Henryk Bolesta i Andrzej Kretek. W II lidze zaliczył 25 występów i w wieku 28 lat postanowił... zakończyć karierę.

– Przez dwa lata ze wspólnikiem prowadziłem hurtownię sprzętu elektronicznego. A mogłem się nią zjamować i jednocześnie grać. Nie odsunąłem się jednak całkowicie od piłki. Chodziłem na zajęcia w __Widzewie, które prowadził Józef Młynarczyk. To mi dużo dało – zapewnia.

Wrócił na krótko do futbolu, notując w 1993 roku epizod w Warcie Poznań. Rok później znalazł się w ŁKS, w którym zaliczył 27 ligowych spotkań. Trzy tygodnie po debiucie rozegrał jeden z najlepszych meczów w karierze – w I rundzie PZP na stadionie FC Porto. ŁKS przegrał 0:2, Zajdę pokonali słynni Domingos i Rui Barros. W rewanżu jego drużyna uległa „Smokom” 0:1.

_– Moja żona Małgorzata w ogóle nie chciała mieszkać w Łodzi, bo się jej nie podobała. Pochodzi z Zakopanego, a Łódź to zupełnie inne miasto. Nie to co – dla góralki – Kraków... – _podkreśla.

Za ocean z rodziną
Powrócili do Krakowa, gdzie przed laty zresztą się poznali (na Rynku Głównym). Zajda podjął nawet treningi w Wiśle, ale w niej nie zagrał. Potem bronił barw Porońca Poronin, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Varty Namysłów i Świtu Krzeszowice.

Uchodził za bramkarza ambitnego, solidnego, dysponującego dobrymi warunkami fizycznymi (186 cm wzrostu). Był wygimnastykowany, sprawny, świetnie grał na przedpolu. Słabsze strony? Sam przyznaje, że kiepsko wykopywał piłkę z pola bramkowego. Brakowało mu czasem łutu szczęścia, tak niezbędnego, by miano bramkarza dobrego można było zamienić na znakomitego.

Nigdy nie zagrał w pierwszej reprezentacji. A gdy zrodziła się taka szansa – Wojciech Łazarek powołał go na zgrupowanie kadry do Kamienia, która miała polecieć do USA – dopadł go pech. Wylot został odwołany. Kadra pojechała do ZSRR, debiutu się nie doczekał.

Za ocean poleciał – ale z najbliższymi, i to na stałe – w 1997 roku, bo jego żona miała w Chicago liczną rodzinę. Grał tam w AAC Eagles i Royal-Wawel. Z tym drugim klubem zdobył nawet dwa razy mistrzostwo USA drużyn polonijnych.

Był na zgrupowaniu w Orlando ze słynnym Chicago Fire, w którym od 1998 roku grali Piotr Nowak, Roman Kosecki i Jerzy Podbrożny. Nie stał się jednak graczem „Strażaków”.

– Obowiązywał przepis, że w danym klubie mogło być tylko pięciu obcokrajowców. A w Chicago Fire obok Polaków byli także Meksykanin Jorge Campos i Czech Lubos Kubik. Działacze powiedzieli mi, że będę mógł grać w klubie jako obywatel z zieloną kartą. Nic z __tego jednak nie wyszło – wspomina (na zgrupowaniu na Florydzie z obcokrajowców spotkał tylko Nowaka i Kubika).

Syn z córką Łuszczka
Od 17 lat prowadzi w Chicago sklep sportowy, najpierw z byłym narciarzem Arturem Romanowskim, a teraz sam. Ma też swoją firmę transportową. Jego żona jest fizjoterapeutką, od ponad 10 lat prowadzi swój gabinet. 29-letnia córka Agnieszka, która kiedyś grała w tenisa i pływała, jest kosmetyczką w prywatnej firmie.

30-letni syn Dominik przed laty grał w piłkę, potem, za sprawą znajomych, uprawiał sztuki walki, występował nawet w „klatkach”. Jako pierwszy z rodziny wrócił – przed 6 laty – do kraju. Mieszka w Zakopanem, w Krakowie skończył Wyższą Szkołę Europejska im. ks. Józefa Tischnera, w tym roku będzie bronić pracy magisterskiej. Od 4 lat jego dziewczyną jest Paulina Maciuszek, znana biegaczka narciarska, wielokrotna medalistka mistrzostw Polski, olimpijka z Vancouver 2010 i Soczi 2014, córka Józefa Łuszczka i Michaliny Maciuszek.

Na nartach, ale amatorsko, jeździ także Zajda i jego żona. – Od stycznia do maja spędzamy trzy-pięć dni w miesiącu w Colorado. Chodzimy też na fitness i jeździmy na __rowerach – opowiada eksbramkarz, dodając, że w wolnych czasie lubi również czytać o polityce w Polsce i na świecie.

Jest już dziadkiem (Agnieszka ma 6-letnią córkę Maję). 6 lipca będzie z żoną w Polsce obchodzić 30-lecie małżeństwa. Przyszłość oboje wiążą z Krakowem, gdzie planują budowę domu.

– Na razie muszę jeszcze pilnować interesów w Chicago, więc na początku przez pewien czas będziemy mieszkać pół roku w USA i pół w Polsce. A potem już zostaniemy na stałe w __Krakowie – zapewnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski