Sędzia podczas wczorajszego posiedzenia pojednawczego wyłączyła jawność rozprawy. Wiadomo jednak, że do pojednania między byłym posłem i liderem stowarzyszenia Logiczna Alternatywa Łukaszem Gibałą a Katarzyną Król nie doszło. Wiceprezydent nie chciała komentować sprawy po posiedzeniu. - Teraz wszystko w rękach sądu - rzuciła krótko Katarzyna Król.
Sąd odroczył rozprawę na początek listopada. Oznacza to, że wtedy właśnie najprawdopodobniej rozpocznie się proces. W sprawie chodzi o to, że według pani wiceprezydent Łukasz Gibała miał ją zniesławić w jednym z wywiadów, twierdząc, że dostała posadę w zarządzie dróg w Krakowie za zegarek.
Tzw. afera zegarkowa wybuchła w lipcu ubiegłego roku. „Dziennik Polski” dotarł wtedy do zeznań Katarzyny Król, z 2008 r., z których wynika, że wiedziała ona o wręczeniu łapówki w jej sprawie.
Chodzi o okres, kiedy Katarzyna Król pracowała w Zarządzie Dróg i Komunikacji , gdzie dyrektorem był Jan T. Były dyrektor jest oskarżony przez prokuraturę w kilkunastu sprawach, m.in. o przekroczenie uprawnień w pracy, łapówkarstwo i mobbing pracowników.
Właśnie przez mobbing Katarzyna Król miała wówczas odejść z ZDiK.
„Dyrektor dzwonił do mnie bezzasadnie po nocach, mając np. pretensje o to, że strona internetowa nie działa. T. rządził ZDiK w sposób dyktatorski, pracownicy zachowywali się irracjonalnie, gdyż byli w ciągłym strachu” - mówiła śledczym Katarzyna Król.
Według zeznań urzędniczka była w takim stresie wywołanym pracą z Janem T., że musiała skorzystać z pomocy lekarskiej. Po pewnym czasie kobieta postanowiła jednak wrócić do pracy w ZDiK.
Z zeznań w prokuraturze, do których dotarliśmy, wynika, że Katarzyna Król dobrze wiedziała, że zegarek firmy Armani za 1980 zł miał być formą prezentu dla dyrektora ZDiK za pracę dla niej w urzędzie.
„Pojechaliśmy następnie do Galerii Kazimierz i tam razem z tatą postanowiliśmy kupić zegarek, gdyż stwierdziliśmy, iż będzie to odpowiedni prezent. Zegarek był nowoczesny, z jasnym paskiem i jasną tarczą” - mówiła Katarzyna Król w prokuraturze.
Łukasz Gibała zapewnia, że nie skłamał, twierdząc, iż Katarzyna Król dostała pracę za zegarek. - Udowodnię to przed sądem. Mnie satysfakcjonuje tylko wyrok uniewinniający - mówi Gibała.
Katarzyna Król to niejedyna osoba, która pozwała Łukasza Gibałę w sprawie jego wypowiedzi w trakcie kampanii referendalnej. Pozew w sądzie złożył też Marcin Kandefer, członek zarządu Krakowskiego Holdingu Komunalnego.
Gibała zapewnia jednak, że jest spokojny. - Pan Kandefer dostał pracę w holdingu, nie spełniając wymogów. Dla mnie to przykład kolesiostwa i jestem przekonany, że sąd to potwierdzi - dodaje były poseł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?