Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miało być pojednanie, będzie sądowa batalia

Marcin Banasik
Marcin Banasik
Będzie proces Król kontra Gibała. Nie doszło wczoraj do pojednania
Będzie proces Król kontra Gibała. Nie doszło wczoraj do pojednania Fot. Andrzej Banaś
Prawo. Łukasz Gibała zapewnia, że wiceprezydent Krakowa dostała pracę za łapówkę. Katarzyna Król twierdzi, że to zniesławienie. Proces w tej sprawie jest nieunikniony.

Sędzia podczas wczorajszego posiedzenia pojednawczego wyłączyła jawność rozprawy. Wiadomo jednak, że do pojednania między byłym posłem i liderem stowarzyszenia Logiczna Alternatywa Łukaszem Gibałą a Katarzyną Król nie doszło. Wiceprezydent nie chciała komentować sprawy po posiedzeniu. - Teraz wszystko w rękach sądu - rzuciła krótko Katarzyna Król.

Sąd odroczył rozprawę na początek listopada. Oznacza to, że wtedy właśnie najprawdopodobniej rozpocznie się proces. W sprawie chodzi o to, że według pani wiceprezydent Łukasz Gibała miał ją zniesławić w jednym z wywiadów, twierdząc, że dostała posadę w zarządzie dróg w Krakowie za zegarek.

Tzw. afera zegarkowa wybuchła w lipcu ubiegłego roku. „Dziennik Polski” dotarł wtedy do zeznań Katarzyny Król, z 2008 r., z których wynika, że wiedziała ona o wręczeniu łapówki w jej sprawie.

Chodzi o okres, kiedy Katarzyna Król pracowała w Zarządzie Dróg i Komunikacji , gdzie dyrektorem był Jan T. Były dyrektor jest oskarżony przez prokuraturę w kilkunastu sprawach, m.in. o przekroczenie uprawnień w pracy, łapówkarstwo i mobbing pracowników.

Właśnie przez mobbing Katarzyna Król miała wówczas odejść z ZDiK.

„Dyrektor dzwonił do mnie bezzasadnie po nocach, mając np. pretensje o to, że strona internetowa nie działa. T. rządził ZDiK w sposób dyktatorski, pracownicy zachowywali się irracjonalnie, gdyż byli w ciągłym strachu” - mówiła śledczym Katarzyna Król.

Według zeznań urzędniczka była w takim stresie wywołanym pracą z Janem T., że musiała skorzystać z pomocy lekarskiej. Po pewnym czasie kobieta postanowiła jednak wrócić do pracy w ZDiK.

Z zeznań w prokuraturze, do których dotarliśmy, wynika, że Katarzyna Król dobrze wiedziała, że zegarek firmy Armani za 1980 zł miał być formą prezentu dla dyrektora ZDiK za pracę dla niej w urzędzie.

„Pojechaliśmy następnie do Galerii Kazimierz i tam razem z tatą postanowiliśmy kupić zegarek, gdyż stwierdziliśmy, iż będzie to odpowiedni prezent. Zegarek był nowoczesny, z jasnym paskiem i jasną tarczą” - mówiła Katarzyna Król w prokuraturze.

Łukasz Gibała zapewnia, że nie skłamał, twierdząc, iż Katarzyna Król dostała pracę za zegarek. - Udowodnię to przed sądem. Mnie satysfakcjonuje tylko wyrok uniewinniający - mówi Gibała.

Katarzyna Król to niejedyna osoba, która pozwała Łukasza Gibałę w sprawie jego wypowiedzi w trakcie kampanii referendalnej. Pozew w sądzie złożył też Marcin Kandefer, członek zarządu Krakowskiego Holdingu Komunalnego.

Gibała zapewnia jednak, że jest spokojny. - Pan Kandefer dostał pracę w holdingu, nie spełniając wymogów. Dla mnie to przykład kolesiostwa i jestem przekonany, że sąd to potwierdzi - dodaje były poseł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski