MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miasteczko muzykantów

Redakcja
W sobotę, jak prawie zawsze od wielu już lat, oglądam niemiecką audycję "Musikantenstadl” ("Miasteczko Muzykantów”), nadawaną przez pierwszy (centralny!) program telewizji niemieckiej. Dlaczego? Bo odpręża, bo pozwala się uśmiechać, bo pokazuje niekłamaną spontaniczną ludzką radość przeżywaną we wspólnej fascynacji ojczystą muzyką i folklorem.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

W tym samym czasie w 1 TVP "idzie” wykupiony za granicą patent na rozrywkę, w którym młoda (to dobrze!) widownia piszczy i wrzeszczy, odpowiednio reagując na polecenia pomocników reżysera wymalowane na podnoszonych przez nich tablicach.

Jedna Unia Europejska i dwa modele lekkiej rozrywki. Jeden – przeznaczony dla wszystkich, drugi – dla niedoświadczonych telewidzów sądzących, że program wymyślony przez, pożal się Boże, cudzoziemskich playboyów, to prawdziwy wielki świat.

Fizycznie jestem na wschodzie Europy. Tu mieszkam, pracuję i wypoczywam. Nie ukrywam jednak tego, że zachód odpowiada mi bardziej. Nawet w czasach enerdowsko–peerelowskich można było za Odrą znaleźć coś, czego korzenie sięgały znacznie głębiej, niż pochody pierwszomajowe i podobne uroczystości. Tym "czymś” był na przykład "Weihnachtsmarkt” (targ poprzedzający Boże Narodzenie, na który niemal co roku wypadaliśmy "maluchem” do Jeny lub Berlina).

Chociaż… Jakieś dwadzieścia lat temu, gdy koledzy profesorowie powierzyli mi rządy białostocką filią Uniwersytetu Warszawskiego, a jednocześnie opiekowałem się tamtejszym Uniwersytetem III Wieku, mieliśmy zwyczaj, by wykładom wybitnych uczonych towarzyszyło coś lżejszego. Zwróciłem się do nadzwyczaj wówczas popularnego Janusza Laskowskiego, wielkiego guru fanów kultury disco, by zechciał wystąpić (za darmo!) dla moich podopiecznych.

Nie zawahał się ani chwili. Co wspanialsze, starsi państwo, jak ci z Musikantenstadl, przyszli całą wielką rodziną, by bawić się w prawdziwie radosnej atmosferze. I nie trzeba było im niczego tłumaczyć, bo muzyka z estrady rezonowała w nich samych. Patrzyłem wzruszony. To było nasze wspólne święto.

W kresowym Białymstoku rodziła się Europa. Do Unii mieliśmy przystąpić dopiero za kilkanaście lat, ale wiedzieliśmy, że uczestniczymy w czymś ważnym. Nie dlatego, że Laskowski był wielkim kompozytorem i showmanem (jednym się podobał, inni całkowicie lekceważyli propagowany przez niego rodzaj rozrywki), lecz że właśnie wtedy udało się nam na chwilę stworzyć wspólnotę: serdeczną, prawdziwą, bez łgarstwa i narzucanych obcych wzorów.

Oby więcej takich wspomnień…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski