Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto nie radzi sobie z problemem pseudograffiti, wandale są bezkarni

Arkadiusz Maciejowski, (MM)
Ostatnio wandal oszpecił mur klasztoru przy ul. Reformackiej
Ostatnio wandal oszpecił mur klasztoru przy ul. Reformackiej Andrzej Banaś
Kontrowersje. By odstraszyć chuliganów, trzeba zaostrzyć przepisy. Teraz mandaty za bazgranie po elewacjach są stanowczo za niskie

Powołany cztery lata temu przez prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego zespół ds. walki z pseudograffiti stał się fikcją. Przedstawiciele m.in. policji, straży miejskiej i Zarządu Budynków Komunalnych, którzy byli członkami zespołu, po raz ostatni spotkali się blisko rok temu. Na dodatek nie udało się im wypracować skutecznych metod walki z bazgrołami. A wandale czują się bezkarni i stają się coraz bardziej zuchwali.

Różnej treści napisy pojawiają się już nie tylko na elewacjach bloków, kamienic czy szkół. Dla pseudografficiarzy nie ma żadnej świętości. Ostatnio ktoś oszpecił wielkim bohomazem mur kościoła św. Kazimierza Królewicza przy ul. Reformackiej.

- Były już malunki na kościele św. Wojciecha, pojawiają się na kościele św. Jana, ale dotąd nieduże lub namalowane tylko flamastrem. Natomiast przy Reformackiej wandal zużył pewnie całą puszkę spreju - mówi Maciej Wilamowski, dyrektor biura Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.

Mało skuteczna kampania
Tymczasem miejski zespół ds. walki z pseudograffiti po raz ostatni obradował w kwietniu 2014 roku. Obecnie nie ma nawet przewodniczącego. A efektów jego działań nie widać.

Co prawda stworzona została interaktywna mapa, na której mieszkańcy mogą zaznaczać miejsca powstawania nowych bohomazów, zorganizowano też m.in. kampanię zachęcającą krakowian, by reagowali, gdy widzą, jak ktoś niszczy farbą elewacje budynków. To wszystko jednak okazało się mało skuteczne, a bazgrołów przybywa.

Filip Szatanik z Urzędu Miasta Krakowa twierdzi jednak, że misja zespołu ds. pseudograffiti okazała się sukcesem. - Przede wszystkim udało się wywołać debatę społeczną na temat problemu pseudograffiti. Wiele osób zaczęło zgłaszać m.in. do straży miejskiej, że pojawiły się nowe napisy - tłumaczy Szatanik.

Pamiętać należy jednak, że to dziennikarze podjęli kilka lat temu debatę społeczną na temat problemu pseudograffiti. I to dopiero po serii artykułów prezydent powołał zespół. Poza tym nie zostały spełnione liczne zapowiedzi, które wydawały się być ciekawymi pomysłami na walkę z bazgrołami.

Inne miasta sobie radzą
Nadzieja pojawiła się w czerwcu 2013 roku, gdy w magistracie zorganizowana została konferencja z udziałem przedstawicieli siedmiu państw. Przyjechali oni pod Wawel, by pomóc krakowskim strażnikom miejskim walczyć z pseudografficiarzami. Przykład mieliśmy wziąć m.in. z Florencji, gdzie wandale karani są grzywnami sięgającymi nawet 20 tys. euro, a specjalna fundacja sama zgłasza się do właścicieli budynków, aby zamalować bazgroły lub sprezentować farbę i pędzle.

Ówczesny przewodniczący zespołu Wiesław Starowicz tłumaczył, że u nas nie pozyskuje się prywatnych pieniędzy do usuwania graffiti, a kilkaset tysięcy, które MPO wydaje na ten cel, to kropla w morzu potrzeb. Urzędnicy zapowiadali, że będą myśleć, jak pozyskiwać sponsorów, np. w zamian za reklamę.

Te zapowiedzi nie zostały wcielone w życie. Fiaskiem zakończyły się też zabiegi władz miasta, które zwróciły się do ministra administracji i cyfryzacji, postulując, by w Polsce wprowadzić takie przepisy jak m.in. na Litwie, gdzie służby mają prawo nakazać właścicielowi danego budynku usunięcie bohomazów, nawet jeśli to nie on odpowiada za ich powstanie.

Oczywiście pomysł ten budził kontrowersje, bo właściciele budynków musieliby płacić za czyjeś występki. Tu jednak pojawił się przykład Florencji. Działa tam fundacja "Anioły Piękna", założona przez władze miasta i prywatne osoby. Zrzesza ponad 1500 wolontariuszy. Zgłaszają się oni do właściciela budynku i nakłaniają go do podpisania zgody na zamalowanie graffiti, za darmo. Rozdają także farby i pędzle, gdy ktoś woli zrobić to sam.

Szanse na zmiany w przepisach są jednak znikome. Tym bardziej, że - zdaniem Anny Dunajskiej, która z ramienia ZBK zasiadała w zespole - podwójne karanie właścicieli budynków byłoby niezgodne z konstytucją - nie dość, że im ktoś zniszczył elewację, to jeszcze by ich zmuszano do ponoszenia kosztów.

Nie usuwają bazgrołów
Tylko w zeszłym roku krakowska straż miejska ujawniła 1627 nowych bazgrołów. Z tego ponad 500 nie zostało usuniętych. Strażnikom w wielu przypadkach brakuje bowiem narzędzi prawnych, aby nakłonić właściciela budynku do usunięcia wulgarnych i szpecących napisów.
W ub. roku krakowscy policjanci zatrzymali prawie 80 osób podejrzewanych o uszkodzenie mienia bazgrołami. Strażnicy każdego roku łapią na gorącym uczynku kilkunastu grafficiarzy.

Załatać lukę prawną
Anna Dunajska podkreśla to, na co eksperci zwracają uwagę od lat: by skuteczniej odstraszyć pseudografficiarzy, trzeba zaostrzyć przepisy. Obecnie na wandali nakładane są mandaty od 20 do 500 zł.

- Teraz wszystkie zniszczenia elewacji są traktowane tylko jako wykroczenie, a to nie odstrasza wandali, bo kary są bardzo niskie - tłumaczy Dunajska. - Dlatego prowadzimy rozmowy z posłami z Małopolski, aby stworzyć koalicję w sprawie zaostrzenia prawa w kwestii pseudograffiti - dodaje.

Teraz jest tak, że jeśli ktoś zniszczy elewację, to nie można zastosować w stosunku do niego przepisów prawa karnego. Sądy powołują się bowiem na orzeczenie Sądu Najwyższego, że nabazgranie na elewacji budynku niezabytkowego nie jest jej zniszczeniem. To powoduje, że nie można przykładnie ukarać sprawcy. - Jest luka prawna, którą trzeba załatać. Dlatego nakłaniamy posłów, aby podjąć wspólne działania - mówi Dunajska.

Swe poparcie deklaruje poseł PO Józef Lassota. - W najbliższych dniach będę rozmawiał z innymi posłami. Czasu jest mało, ale dobrze, gdyby udało się zaproponować jakieś zmiany jeszcze w tej kadencji Sejmu. Nielegalne graffiti to bowiem dla Krakowa coraz większy problem - przyznaje poseł Lassota.

Pogromcy bazgrołów piszą do kurii
Waldemar Domański, pomysłodawca społecznej inicjatywy "Pogromcy Bazgrołów", napisał właśnie do krakowskiej kurii z prośbą o wsparcie w walce z bohomazami. To reakcja na dewastację muru klasztoru Franciszkanów przy Reformackiej (na zdjęciu powyżej). "Ściany krzyczą treściami rasistowskimi, ksenofobicznymi, wulgaryzmami i groźbami karalnymi. (...)

Zwracamy się z prośbą do Kardynała Stanisława Dziwisza, aby rozważył możliwość poruszenia tego tematu przez podległych mu krakowskich proboszczów w treści niedzielnych kazań. Mamy nadzieję, że ten problem również zostanie omówiony na lekcjach religii. Być może głos Kościoła w sprawie bazgrołów i mowy nienawiści stanie się przestrogą dla dzieci i młodzieży" - napisano w liście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski