Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miasto to coś znacznie więcej niż tylko biura i mieszkania

Małgorzata Mrowiec
Małgorzata Mrowiec
Fot. wojciech matusik
ROZMOWA. - Tragiczny okres „wuzetek” doprowadził do chaosu przestrzennego i niestety trwa jeszcze ciągle na dużych obszarach - mówi profesor WITOLD CĘCKIEWICZ, architekt i urbanista, honorowy przewodniczący kapituły naszego konkursu „Kraków - mój dom”.

- Kraków jest dzisiaj naszpikowany dźwigami, niemal za każdym rogiem toczy inwestycja. Cieszy to Pana czy niepokoi?

- Jako architekta zawsze cieszy mnie ruch na budowie, bo powstaje coś nowego. Pozostaje jednak problem jakości. Kraków rozbudowuje się bardzo silnie, ale niestety jednostronnie, a dokładniej - zaczynają dominować dwa elementy. Pierwszy to biurowce, stawiane gdzie tylko się da. To oznacza nowe miejsca pracy, jednak funkcja biurowa w Krakowie stała się już tak powszechna, że banalna. Więcej: nie można miasta urządzać przy pomocy samych biur, bo poza godzinami pracy jest to martwa przestrzeń. Drugi, równoległy nurt inwestycji stanowią mieszkania. I chociaż pod względem architektury deweloperzy wznoszą coraz lepszą i atrakcyjniejszą tzw. mieszkaniówkę, to jednocześnie budowane nowe kompleksy mieszkaniowe są pozbawione czytelnej idei kompozycyjnej, zlepione z przypadkowych rozwiązań, zależnych od wielkości zakupionych przez inwestora terenów. Na ogół też pozbawione są podstawowych usług w zakresie oświaty i kultury oraz handlu. Taki rozwój prowadzi do zubożenia struktury miasta.

- A jeszcze nowe osiedla szczelnie otacza się ogrodzeniem.

- Ta powszechnie występująca mania stawiania ogrodzeń ma bardzo niedobre dla miasta skutki. Powstają w ten sposób długie ciągi martwych ulic (bo postawione wzdłuż nich ogrodzone budynki mieszkalne nie mają w parterze usług), coraz więcej wydzielonych kawałków terenu zostaje odizolowanych od uczestniczenia w życiu miasta.

- Kraków w ok. 50 proc. jest pokryty planami miejscowymi, które porządkują przestrzeń. Ale wciąż w dużej mierze rozwija się na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, w nawiązaniu do najbliższego sąsiedztwa.

- Tragiczny okres „wuzetek” doprowadził do chaosu przestrzennego i niestety trwa jeszcze ciągle na dużych obszarach. Plany miejscowe nadal nie obejmują wielu newralgicznych terenów. Deweloperzy wyszukują takie miejsca i bardzo często wyprzedzają powstanie planów, zabudowując teren z pomocą „wuzetek”. Umiejętnie wykorzystują luki w systemie planowania przestrzennego. Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania dla całego miasta nie jest obowiązującym prawem, stanowią je dopiero szczegółowe plany miejscowe. Moim zdaniem trzeba to zmienić, przywrócić większą rolę planowaniu przestrzennemu, spowodować, że również zapisy studium będą wiążące dla inwestorów.

- Którego kawałka Krakowa Panu - niegdysiejszemu głównemu architektowi miasta, decydującemu o jego kształcie - szczególnie żal?

- Najbardziej rażącym przykładem przegranej szansy jest obecnie - obok Ruczaju - silnie zabudowywany, niezwykle cenny, olbrzymi obszar kilkuset hektarów po byłym lotnisku w Czyżynach. Mimo rozpisanego na przełomie lat 60. i 70. konkursu na projekt zagospodarowania tego eksponowanego terenu, nagrodzona praca nie została - głównie przez załamanie gospodarcze w latach 80. - zrealizowana. Później cały teren, dzielony na fragmentarycznie wykupywane lub odzyskiwane działki, stał się przedmiotem chaotycznych poczynań różnych deweloperów, prześcigających się w maksymalnym wykorzystywaniu posiadanego terenu. Pas startowy - potężny, około dwukilometrowej długości i 50-metrowej szerokości - powinien być osią całej świadomie kształtowanej kompozycji. Tymczasem, coraz silniej atakowany coraz wyższymi budynkami i ich otoczeniem, traci swoją rolę zakładanej tu wielkomiejskiej promenady, łączącej starą część Nowej Huty z kompleksem naukowo-uczelnianym Politechniki Krakowskiej.

- Ostatnio falę oburzenia wywołała informacja o budowie przy Błoniach, w miejscu dawnych obiektów sportowych. Co Pan myśli o tym aparthotelu, w którym wielu krakowian rozpoznaje po prostu blok mieszkalny?

- Mamy jedyny taki w Polsce, wielki krakowski klin zieleni, sięgający od wzgórz Sowińca i Sikornika po wielką murawę Błoń i towarzyszące mu przez kilkadziesiąt lat szerokie pasmo aktywnej sportowej rekreacji od ulicy Piastowskiej aż po Oleandry. Nigdy wcześniej nie przewidywano tu żadnego zespołu mieszkaniowego ani hotelowego. Szkoda, że tak bezlitośnie potraktowany został, piękny kiedyś, zespół stadionu lekkoatletycznego, zrealizowanego jeszcze przed wojną. Sam jako student korzystałem z basenów, bieżni i boisk, na których rozgrywano również ogólnopolskie mistrzostwa. Wszystko to, zaniedbane, doprowadzono stopniowo do kompletnej ruiny. Ale postawienie w tym miejscu potężnego gmaszyska tzw. aparthotelu tworzy niebezpieczny precedens, którego efektem może być zabudowa całego tego terenu, stworzenie tu zespołu apartamentowców, oczywiście dla uprzywilejowanych. Nie takie powinien spełniać funkcje ten ciągle jeszcze niezwykle wartościowy dla miasta teren. I obowiązkiem miasta jest zapobiegnięcie niebezpieczeństwu płynącemu z ujawnionych i naiwnie ukrywanych pod nową nazwą istotnych zamiarów inwestora.

- Nie wierzy Pan, że to będzie hotel...

- Jestem za stary, żeby w takie bajki wierzyć.

- Skoro już o obowiązkach miasta mowa, na jakich inwestycjach, Pana zdaniem, miasto powinno się obecnie skupić?

- Miasto powinno mieć prospołeczną politykę. I dzisiaj za najważniejsze zadanie uważam uruchomienie szeroko zakrojonego procesu budowania przez miasto (które ma tereny) i dotowanych przez państwo tanich mieszkań dla młodych. Szczególnie Kraków, od stuleci miasto studiującej młodzieży, powinien dać przykład, jak zatrzymać tych, którzy po ukończeniu studiów z reguły wyjeżdżają za granicę, bo szukają środków na zdobycie mieszkania. Często ci najlepsi zostają tam na stałe.

- Ostatnio Instytut Architektury wydał monografię, która przybliża Pana dorobek. Książka prezentuje też niezrealizowane wizje, w tym opowiada o Pana udziale w projektowaniu w połowie lat 70. modelowego osiedla Chełmońskiego. Idealnego, które sprawdziłoby się też dzisiaj?

- Byłoby świetne. Nad projektem pracowaliśmy w uczelnianym instytucie. Miało to być osiedle dla 10 - 12 tys. mieszkańców. Zabudowa piętrząca się od niskiej do nawet kilkunastokondygnacyjnej, osiedle w pełni wyposażone w sklepy i różnego rodzaju usługi, dwie szkoły, przedszkole, żłobek, a do tego miejsca rekreacji, szereg urządzeń sportowych, które mogą służyć zarówno młodzieży, jak i całej społeczności. Dawało to mieszkańcom możliwość bliższych kontaktów. Bardzo istotne było całkowite oddzielenie ruchu pieszego i kołowego, więc np. dziecko mogło z domu dojść do szkoły bez jakiejkolwiek zetknięcia się z samochodem. Wewnątrz osiedla dużo zieleni, a na zewnątrz - garaże i parkingi, częściowo również podziemne.

- Co należałoby brać przede wszystkim pod uwagę, projektując dzisiaj miasta przyszłości?

- Trzeba zrozumieć znaczenie nowego narzędzia, jakie otrzymała ludzkość w postaci obecnych systemów informatycznych.

- Docenić rzeczywistość wirtualną.

- Tak. Człowiek może załatwiać coraz więcej rzeczy, nie wychodząc z domu. Nie mają pewności dalszej egzystencji galerie handlowe, bo coraz bardziej osłabia je handel internetowy. Miejsca pracy, które były w fabrykach czy biurowcach, będą stopniowo zamieniane na miejsca pracy w domu lub będziemy mogli wybierać, czy wolimy pracować w mieszkaniu, czy w biurze. Ale przy obecnym tempie rozwoju, osiągnięć naukowych przewidywanie na dalszy czas jest trudne. Jak urządzić miasta przyszłości, zdecyduje nowe pokolenie, które będzie wyrastało już w innych warunkach.

- Jest Pan też twórcą pomników. A do tego walczył Pan w Armii Krajowej. Co sądzi Pan o planowanym u stóp Wawelu pomniku AK?

- Nie chciałbym zaszkodzić całej dotychczasowej inicjatywie potrzebnego upamiętnienia tego niezwykłego faktu, jakim było istnienie i działanie kilkusettysięcznej podziemnej Armii Krajowej. Byłem jednym z tych wielu, walczyłem pośród nich, zostałem awansowany i od - znaczony bardzo wysoko, może ponad miarę swoich dokonań. To były lata młodości i młodzieńczej odwagi. A dzisiaj jestem stary. Lecz ten wiek powinna cechować inna zaleta: rozwaga.

Kraków powinien mieć pomnik AK. I taki posiada, lepszy niż wszystkie w kraju: Muzeum AK. Świetnie zrealizowany i twórczo przebudowany zabytkowy obiekt, dostosowany bardzo obszerną, kilkupoziomową powierzchnią do organizowanych tu imprez, ekspozycji i spotkań. Ale też z ciągle niedokończonym otoczeniem oraz trudnym dojazdem -i to te problemy powinny być w pierwszym rzędzie rozwiązane, na to muszą się znaleźć pieniądze. Ze swoich doświadczeń przy budowie trzech dużych założeń pomnikowych: pola Grunwaldu, Płaszów, Sosnowiec mogę powiedzieć, że rozpoczęcie jakichkolwiek prac miało pokrycie we wcześniej zabezpieczonych środkach. A przecież koszty wynosiły po kilkanaście milionów złotych. Jedynie w Krakowie (Płaszów) brakło kilkunastu tysięcy na ostateczne urządzenie otoczenia. Nie wolno nam dopuścić do trwającej kilka lat realizacji i rozgrzebania terenu tuż pod Wawelem. Ten obszar jest na całym śródmiejskim odcinku Wisły najbardziej intensywnie wykorzystywany dla codziennej rekreacji. Do czasu zebrania pełnej kwoty na realizację pomnika wraz z ukształtowaniem otoczenia, czyli przynajmniej dwóch milionów złotych, należy zaczekać z rozpoczęciem prac, a wtedy będą one trwały najwyżej kilka miesięcy.

- Podoba się Panu koncepcja?

- Wybrany do realizacji projekt pomnika nie był dla mnie nigdy przekonywujący, jeśli chodzi o sposób przekazania idei wolności, o którą walczyliśmy. A w ostatniej wersji, z dodaną grupą AK-owców, stał się - przez zestawienie metaforycznej formy granic Polski z konkretem postaci - po prostu naiwny. Nie chciałbym, żeby na wieczornym spacerze pana z pieskiem, ten ostatni, po warknięciu na smoka ziejącego ogniem, po oblizaniu pyska poczciwego Dżoka, obsiusiał na koniec nogi moich kolegów z oddziału, poległych na moich oczach: „Pika” czy „Czarnego”. Nie na taką formę pamięci zasłużyli w planowanym tu Ogrodzie Pamięci.

">
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski