MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Mickiewiczowski Cicerone

Redakcja
Lato roku 1829 Adam Mickiewicz spędził w Niemczech, w Berlinie, słuchając wykładów Hegla, zaś w Weimarze nie omieszkał złożyć uszanowania Goethemu.

Michał Rożek

Jesienią przyjechał do Rzymu, miasta, które uważał za najpiękniejsze na świecie. W okresie swojego pobytu w Wiecznym Mieście - w latach 1829-1831 - należał do niemal codziennych gości na via Mercede, w wi1li hrabiów Ankwiczów. Tu urzekła poetę piękna dziewiętnastoletnia córka gospodarzy - Henrietta Ankwiczówna. Była córką Stanisława Ankwicza i Zofii, z domu Łempickiej. Mickiewicz zapałał gorącym uczuciem do pięknej hrabianki, która z racji pochodzenia - podobnie jak Maryla Wereszczakówna - była poza jego zasięgiem. A to urocze dziewczę wraz z inteligentną matką umiała ściągać do swoich salonów artystów i polskich podróżników, odwiedzających Rzym. Stałymi gośćmi Ewuni byli Montalembert i Lamenais. Ale w tych latach najważniejszym gościem był młody Mickiewicz, którego Ewunia oczarowała swoimi wdziękami. To jej poświęcił wiersz pt. - "Do mego Cicerone w Rzymie":

Mój Cicierone! Oto na pomniku

Jakieś niekształtne, nieznajome imię

Wędrownik skreślił na znak, że był w Rzymie...

Ja chcę coś wiedzieć o tym wędrowniku. (...)

Mój Cicerone! Dziecinne masz Lice,

Lecz mądrość stara nad twem świeci czołem;

Przez rzymskie bramy, groby i świątnice,

Tyś przewodniczym był dla mnie aniołem

Ty umiesz przejrzeć nawet w sercu głazu;

Gdy błękitnemi raz rzucisz oczyma,

Odgadniesz przeszłość z jednego wyrazu -

Ach! ...ty wiesz może i przyszłość pielgrzyma!...

W roku 1835 Ankwiczowie wraz z córką pojawili się w Krakowie i osiedli w kamienicy przy ulicy Brackiej, narożnej z ulicą Gołębią oznaczoną liczbą 7. Nad portalem wykuto herb Habdank z koronką hrabiowską w klejnocie, a to z powodu, że ta kamienica stała się własnością Ankwiczów. W połowie lat trzydziestych XIX wieku nie było w Krakowie rodziny, która budziłaby większe zainteresowanie, niż Ankwiczowie. Szczególnie miłośnicy poezji Mickiewicza, wiedzieli dobrze, iż przez jakiś czas Wieszcz obdarzał gorącym uczuciem naszą hrabiankę. W salonie Ankwiczów - przy ul. Brackiej - pojawiła się krakowska socjeta Panna Ewunia, smukła blondyneczka, o oczach koloru błękitu, stała się szybko przedmiotem zazdrości młodych krakowianek z tak zwanych "dobrych domów". Siedemnastoletnia wówczas Helenka Mieroszewska, zajęta każdą ploteczką, w swoim pamiętniku pisała: Panna Ankwicz jest bardzo wykształcona, jak mało kobiet w Polsce. Języków kilka posiada i to w doskonałym stopniu, wyraża się nimi ślicznie, równie je jak po polsku. Była - dodaje - w Rzymie z rodzicami, kochał się w niej ten sławny poeta Mickiewicz, ale ojciec nie uważał tej partii za odpowiednią dla swej ukochanej, bogatej jedynaczki, wywiózł ją z Rzymu, a do Krakowa przywiózł.

Wszyscy odwiedzający salon Ankwiczów z ciekawością przyglądali się wybrance serca pana Adama, a starsze damy wzdychały oglądając Mickiewiczowski wpis sztambucha Ewuni oraz bilety wizytowe poety, którego "Pan Tadeusz" robił wówczas furorę. Niekiedy panna Ewunia zasiadała do fortepianu i grała prawdziwie artystycznie i z wielkim uczucie co skwapliwie odnotowała Helenka Mieroszewska. Tymczasem w krakowskim światku puszczono ploteczkę że Ankwiczówna wychodzi za mąż. A lata już miała po temu.
Pod rokiem 1836 Helenka Mieroszewska zapisała: Panna Ankwicz idzie za p. Sołtyka. Długo się ten mariaż układał. Wyprawa jej prześliczna, już gotowa (...). Dalej opisuje bogatą wyprawę hrabianki. Kim był wybrany Ewuni? Skoro jedynaczka Ankwiczów miała już dwadzieścia pięć lat i od dziesięciu szukano dla niej odpowiedniej partii. Pomimo licznych wielbicieli nie trafił się żaden poważny konkurent, który mógł sprostać wymaganiom rodziny. Nie powiodły się swaty z Zygmuntem Krasińskim, ani też z księciem Jerzym Lubomirskim. Wreszcie w roku 1836 ogłoszono jej zaręczyny z hrabią Stanisławem Sołtykiem, dziedzicem Kurozwęk i Stopnicy. Ślub był huczny, weselisko wyprawiono, po czym państwo młodzi wyjechali w podróż poślubną do Wiednia i Paryża. Po powrocie z zagranicy zamieszkali w pałacu w Kurozwękach. Tutaj doszło do pierwszych małżeńskich niesnasek. Henrietta Ewa często uciekała z Kurozwęk do Krakowa, do rodziców. Niedobrany związek zakończyła śmierć Sołtyka w roku 1840. W tymże roku Ewunia utraciła także ukochanego ojca.

To w Krakowie, tak ojcu jak i małżonkowi, ufundowała pomniki upamiętniające obydwu arystokratów. W krakowskiej katedrze, obecnie w nawie północnej, w pobliżu wejścia do grobów monarszych, znajduje się pomnik Stanisława Ankwicza, wykonany przez florenckiego rzeźbiarza Francesco Pozziego, który to wykwintne dzieło zaprojektował w duchu klasycystyczno-romantycznym. Sugestie podczas projektowania pomnika przekazała mu Henrietta Ewa Ankwiczówna - panienka sentymentalna i tkliwa jak ją charakteryzowali współcześni. Pomnik ojca to także opowieść o przemijaniu rodów magnackich, jako że hrabia Ankwicz był ostatnim z tej familii. zatem środki artystycznego obrazowania posłużyły artyście do pokazania na modłę antyczną treści eschatologicznych.

Swoistym wariantem katedralnego pomnika jest w krakowskim kościele Dominikanów podobny pomnik męża Ewuni, hrabiego Stanisława Sołtyka. To rzeźba także odkuta w kararyjskim marmurze, dzieło Pozziego. Znajduje się w kaplicy Matki Boskiej Różańcowej. Obydwa dzieła sztuki zawdzięczamy fundacji naszej Ewuni.

Tymczasem po ochłonięciu z żałoby hrabina Sołtykowa ponownie wyszła za mąż. W roku 1845 wybrańcem jej serca nieco młodszy od niej, zamożny ziemian, Kazimierz Kuczkowski. Ten bogaty i zarazem rozrzutny człowiek nabył od Aleksandra Kiełczewskiego Wolę Justowską, wtedy podkrakowską wieś. Tam w pięknym pałacu zamieszkali Kuczkowscy. Tutaj umieścili dzieła sztuki ze zbiorów Ankwiczów i Sołtyków. Sławne stały się w Krakowie zabawy ogrodowe u Kuczkowskich, wieczory muzyczne i przyjęcia na Woli Justowskiej. Przed laty Maria Estreicherówna pisała: W niedzielę dążono gromadnie na Wolę Justowską. (...) Kursował nawet omnibus między Krakowem a Wolą. Miejscowość ta była własnością Kuczkowskich, ona Ewunia mickiewiczowska. Byli zadłużeni na wszystkie strony, a sposób, w jaki postępowali z wierzycielami, nie harmonizował bynajmniej z anielskim zjawiskiem z Dziadów czy Pana Tadeusza. W maju r. 1858 miało już przyjść do licytacji, wówczas p. Henrietta dostała się na audiencję do cesarza (Franciszka Józefa) i tak już zmiękczyła jego serce, zemdleniem w porę, iż licytację wstrzymano.
Tymczasem czas licytacji majątku Kuczkowskich nieuchronnie się zbliżał. Ewunia znakomicie wyspecjalizowała się w pisaniu tkliwych listów z prośbą o pożyczkę. Umiała znakomicie lawirować. Uderzając w najczulsze ludzkie struny. A bankierzy i lichwiarze tylko czekali, aby zlicytować Wolę Justowską. Rok 1863 - pamiętny dla Polaków - także zaważył na życiu Ewuni. Umarł jej mąż i ukochana matka. Tym razem wierzyciele nie popuścili. Pod młotek poszła Wola Justowska, z bezcennymi dziełami sztuki. Za długi sprzedano również Machową - Ankwiczów i Zasów - Kuczkowskich. Zlicytowano również kamienicę przy ulicy Brackiej.

Po śmierci męża Ewunia stanęła wobec nieuchronnej samotności. Żyła jeszcze jej córka Zofia Maria, zamężna za włoskim hrabią Bertelli Algarotti. Była daleko od matki, która słała listy do przyjaciół: jestem bez chleba, bez mięsa, bez ognia i nadziei. Gdy kreśliła te bolesne słowa mieszkała katem w oficynie dworskiej w Machawej. Wtedy z pomocą przyszedł jej przyjaciel Mickiewicza, Antoni Odyniec, który zwrócił uwagę na rzymskiego Cicerone pana Adama. Ewunię zaczęli odwiedzać dziennikarze, literaci namawiając do napisania pamiętników. Przy okazji przekonali się o jej strasznym położeniu finansowym a że była kobietą ambitną, zatem nie prosiła już o wsparcie. Po prostu nie pozwalała jej na to wrodzona duma.

Zaczęto Kuczkowską zapraszać do okolicznych pałaców i dworów szlacheckich. Wszak powszechnie - wraz z rosnącym kultem Mickiewicza - to w niej właśnie dostrzegano jego wielką i niespełnioną miłość. Ewunia zaczęła powoli pisać wspomnienia. Wiekowa, schorowana, ostatni rok życia spędziła w Krasnem pod troskliwą opieką Jadwigi Skrzyneckiej, córki generała Jana Skrzyneckiego, z którym Ewunia była w Krakowie zaprzyjaźniona. W roku 1879 na zawsze zamknęły się błękitne oczy Henrietty Ewy Ankwiczównej. To o niej w sztambuchu Mickiewicz pisał:

Ja chcę odgadnąć, co on czuł i myślił,

Gdy w księdze Twojej, śród włoskiej krainy,

Za cały napis to imię wykreślił,

Na drodze życia ten swój ślad jedyny.

Gdy drżącą ręką, po długim dumaniu,

Rył go powoli, jak nagrobek w skale?

Gdy odchodząc uroni niedbale,

Jako samotną łżę przy pożegnaniu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski