Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miejsce przy piecu

Redakcja
Ani jeden zwalniany hutnik, z którym rozmawiałam, nie chce wyjeżdżać z Krakowa Na sto osób zwalnianych w ramach restrukturyzacji z Huty Tadeusza Sendzimira tylko trzy deklarują, iż szukając pracy są gotowe zmienić miejsce zamieszkania. Wśród górników ze śląskich kopalń takie deklaracje składa co piąty. Od początku lat 90. liczba osób opuszczających Górny Śląsk prawie o 100 tys. przewyższyła liczbę nowych przybyszów. W Krakowie wciąż więcej ludzi osiada niż wymeldowuje się. Ale wskaźnik migracji na poziomie - 0,7 proc. świadczy o tym, że i w stolicy Małopolski zaczyna się proces odwrotny. Pod względem mobilności nie mamy jednak szans dorównać krajom bardziej rozwiniętym gospodarczo. Od końca lat 80. liczba osób, które przeniosły się do innego województwa, zmalała o połowę. Socjologowie i ekonomiści uważają, że to niepokojące zjawisko. Migracja jest według nich jednym z niezbędnych czynników równomiernego wzrostu gospodarczego.

GRAŻYNA STARZAK

GRAŻYNA STARZAK

Ani jeden zwalniany hutnik, z którym rozmawiałam, nie chce wyjeżdżać z Krakowa

Na sto osób zwalnianych w ramach restrukturyzacji z Huty Tadeusza Sendzimira tylko trzy deklarują, iż szukając pracy są gotowe zmienić miejsce zamieszkania. Wśród górników ze śląskich kopalń takie deklaracje składa co piąty. Od początku lat 90. liczba osób opuszczających Górny Śląsk prawie o 100 tys. przewyższyła liczbę nowych przybyszów. W Krakowie wciąż więcej ludzi osiada niż wymeldowuje się. Ale wskaźnik migracji na poziomie - 0,7 proc. świadczy o tym, że i w stolicy Małopolski zaczyna się proces odwrotny. Pod względem mobilności nie mamy jednak szans dorównać krajom bardziej rozwiniętym gospodarczo. Od końca lat 80. liczba osób, które przeniosły się do innego województwa, zmalała o połowę. Socjologowie i ekonomiści uważają, że to niepokojące zjawisko. Migracja jest według nich jednym z niezbędnych czynników równomiernego wzrostu gospodarczego.
 Porównując losy górników i hutników - dwóch dużych grup zawodowych, których najbardziej dotknęły zwolnienia grupowe, trzeba przyznać, że mniej przywiązani do dotychczasowego miejsca zamieszkania są górnicy. Im też łatwiej przychodzi rozpoczęcie pracy na własny rachunek. Wynika to - jak dowodzą socjolodzy - m.in. z lepszej sytuacji materialnej górniczych rodzin. Pracownicy zwalniani z kopalń biorą większe odprawy i korzystają z bardziej dogodnych zasad zaciągania kredytów. Prawie jedna piąta z nich deklaruje chęć wyjazdu do innej miejscowości. Najczęściej jednak nie dalej, jak na odległość do 100 km. Największa grupa kieruje się tam, skąd pochodzą rodzice lub gdzie obecnie mieszkają krewni - głównie na wieś i do małych miasteczek. Stąd wsie województwa śląskiego mają najwyższe, dodatnie saldo migracji w Polsce. Tam byli górnicy budują domy lub kupują stare i modernizują je. Zakładają warsztaty stolarskie, naprawy samochodów, stają do konkursu na dzierżawców np. stacji paliw.
 Jak sobie radzą hutnicy? - Handlują na giełdzie elektronicznej, na Placu Targowym "Tomex".

Mają pomysły na rozkręcenie

własnego biznesu,

ale trudno w tej chwili powiedzieć, czy potrafią się z tego utrzymać na dłuższą metę - mówi Leszek Kochan, wiceprzewodniczący Komisji Robotniczej Hutników Huty Tadeusza Sendzimira.
 Odchodzący z HTS najchętniej korzystają z tzw. odpraw bezwarunkowych, czyli zgłaszają chęć odejścia z kombinatu nie podając przyczyny. W zamian otrzymują 28 tys. zł. W ub. roku była to kwota 30 tys. zł, ale zwlekając z decyzją do przyszłego roku "bezwarunkowi" otrzymają już tylko 26 tys. zł. Jeśli ktoś decydował się odejść w miesiącach zimowych, otrzymywał tzw. mrozowe. W styczniu br., gdy najtrudniej znaleźć nowe zajęcie, była to premia w wysokości trzymiesięcznych dochodów, w lutym dwumiesięcznych. Z tej formy odprawy skorzystało ok. 900 osób.
 - W tej grupie jest też najwięcej osób, które próbują uruchomić własny biznes poza terenem Krakowa i Nowej Huty - mówi L. Kochan. - Sam znam kilka takich przypadków. Dwaj moi koledzy otworzyli salon "Idei" w Kłaju. Za odprawy kupili wyposażenie.
 Ponieważ "zaciąg" do pracy w kombinacie w latach 50. prowadzony był na terenie całej Polski, więc teoretycznie ci ludzie mogliby wrócić z niewielkim kapitałem, który otrzymali w ramach odprawy, w rejony słabiej uprzemysłowione. Teoretycznie mogliby się przyczynić do powstania tam nowych miejsc pracy...
 Nikt dotychczas nie badał losów zwalnianych hutników, ale z rozmów z tymi, których objęły redukcje wynika, że niewielu decyduje się wrócić w rodzinne strony swoich przodków. - Duży problem jest z osobami, które do pracy w hucie przybyły np. z Wybrzeża, z Suwałk - zwraca uwagę L. Kochan. - Zwłaszcza z tymi, którzy mieszkali w hotelach należących do HTS albo w mieszkaniach zakładowych huty. Ci ludzie, nawet gdyby chcieli wrócić na rodzinne śmieci, to drogę powrotu mają zamkniętą, bo na gospodarce zostali brat, siostra, i nawet przy najlepszych układach rodzinnych trudno żądać, aby po tylu latach krewni

zechcieli się podzielić gospodarstwem.

 Ani jeden zwalniany hutnik, z którym rozmawiałam, nie chce wyjeżdżać z Krakowa. Jedni uważają, że w Krakowie jest łatwiej o nową pracę, drudzy chcą tu zostać "dla dzieci", bo marzy im się, aby pociechy studiowały właśnie w Krakowie. Żaden z moich rozmówców nie wyobraża sobie, jak w przypadku emigracji do innego województwa rozwiązać sprawy mieszkaniowe.
 - Tak jak dawniej chłop pańszczyźniany był przypisany do ziemi, dzisiaj robotnik jest przywiązany do mieszkania - komentuje ten brak entuzjazmu do zmiany miejsca zamieszkania Leszek Kochan, wiceszef hutniczej "Solidarności". - Ludzi nie stać na migracje. Jeśli nawet ktoś zechce rozpocząć nowe życie np. w woj. suwalskim, gdzie cena metra kwadratowego mieszkania jest bodaj najniższa w kraju i wynosi ok. 1000-1200 zł, to i tak musi wydać 50 tys. zł na niewielki lokal w stanie surowym. I to jest główny powód braku mobilności Polaków.
 Mój rozmówca twierdzi, że sam jest przykładem "przywiązania do mieszkania". Przypomina, że wielu hutników zajmuje lokale, które budowała spółdzielnia istniejąca przy HTS. Stawiano je z kredytów zaciąganych przez spółdzielnię. Ten kredyt obciąża pracownika huty. W przypadku mieszkania, które zajmuje Leszek Kochan wraz z rodziną, zadłużenie wynosi obecnie 140 tys. zł. - Więc nawet gdyby mi ktoś zaoferował lepiej płatne zajęcie poza Krakowem, nie mogę się przenieść, bo nie stać mnie na spłacenie tego zadłużenia, a w związku z tym nie mogę sprzedać mieszkania - mówi L. Kochan.
 Wracając do sytuacji zwalnianych hutników, uważa on, że "mało jest takich, którzy gwałtownie poszukują pracy". Czego dowodem jest nikłe zainteresowanie organizowaną niedawno na terenie HTS giełdą pracy. Mimo iż giełda była szeroko reklamowana na terenie całej dzielnicy, z przygotowanych ofert pracy skorzystała znikoma liczba hutników.
 Optymiści twierdzą, że małe zainteresowanie giełdą oznacza, iż podlegający redukcji hutnicy nie mają problemów ze znalezieniem nowego zajęcia. Wśród nich jest bowiem sporo pracowników wykwalifikowanych (huta redukuje głównie obsady wydziałów utrzymania ruchu): elektrycy, mechanicy, których "z pocałowaniem ręki" przyjmą inne zakłady, bo to osoby "bardziej wszechstronne zawodowo" _i lepiej przygotowane niż "ci z miasta".
 Pesymiści zwracają uwagę, że w rodzinach zwalnianych hutników już teraz można zaobserwować
"syndrom bezradności". Dotyka on tych, którzy za otrzymaną odprawę kupują samochody (niektórych nie stać potem na opłacenie ubezpieczenia) i postanawiają zrobić sobie "długie wakacje". Ci ludzie nie bardzo wiedzą, jak się odnaleźć na rynku pracy, dlatego odsuwają "na później"_ wszelkie plany zawodowe.
 Pesymiści na poparcie swojej tezy dają przykład nikłego zainteresowania hutników np. kontraktami szkoleniowymi. Zawierając taki kontrakt można zdobyć całkiem nowe umiejętności i kwalifikacje - od uprawnień do obsługi stacji paliw, poprzez zbieracza ziół, do specjalisty od... wyplatania koszyków. Szkolenie trwa dwanaście miesięcy. Przez ten czas osoba, która zawarła kontrakt, otrzymuje wynagrodzenie liczone jak za urlop.
 Akcja - finansowana ze środków Unii Europejskiej, nie wzbudziła zainteresowania w HTS. W ciągu sześciu miesięcy jej trwania na prawie 1200 miejsc przygotowanych dla hutników na rozmaitych kursach zgłosiło się zaledwie 147 osób. O wiele większe zainteresowanie tym systemem pomocy wykazali górnicy. Nowe kwalifikacje i umiejętności zdobył co czwarty zwalniany ze śląskich kopalń. To właśnie ci ludzie najczęściej opuszczają dotychczasowe miejsce zamieszkania, decydując się na wykonywanie nowego zawodu w zupełnie nowym środowisku.
 Dr Maciej Grabowski, wiceprezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową uważa, że mobilność zawodowa,

umiejętność przekwalifikowania się,

jest dzisiaj bardziej istotna od mobilności przestrzennej.
 Z kolei w opinii Zbigniewa Strzeleckiego, wiceprezesa Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, mobilność przestrzenna jest jednym z czynników równomiernego wzrostu gospodarczego. Według tego eksperta, fakt, iż stajemy się coraz mniej mobilnym społeczeństwem, wiąże się z tym, że tylko nieliczni Polacy potrafią podjąć wyzwania współczesnego rynku pracy.
 Najsilniejsze procesy migracyjne zachodzą w okręgach tzw. surowcowych. Stosunkowo wiele osób wyprowadza się z Górnego Śląska, z zagłębia siarkowego, a w niedługim czasie do wyjazdu szykować się będą mieszkańcy zagłębia miedziowego.
 Jeszcze w latach 80. statystycy odnotowywali saldo migracji na pobyt stały w granicach plus 400 tys. osób rocznie. W latach 90. zmniejszyło się ono o połowę. W 1996 r. wskaźnik ten był najniższy w okresie powojennym. Ale z drugiej strony, analitycy procesów migracyjnych zwracają uwagę na nowe zjawisko: że cechą charakterystyczną ostatnich lat jest nieznaczne zmniejszenie się liczby ludności w wielkich miastach na korzyść ich satelitów - małych miasteczek.
 Okazuje się, że ludzie bogatsi, których stać na zbudowanie własnych czterech ścian z dachem, wolą to robić poza dużym miastem. Choćby nawet w niewielkim oddaleniu od metropolii. Dlatego gminy położone w okolicy Krakowa, takie jak: Zielonki, Zabierzów, Skała i inne, przeżywają prawdziwy boom _budowlany. Te miejscowości, według standardów OICD, już dzisiaj uznawane są za obszar zurbanizowany, czyli taki, gdzie na jednym kilometrze kwadratowym zamieszkuje powyżej 150 osób. To są już praktycznie miasta, tyle że z zabudową willową i środowiskiem naturalnym, społecznym, bardziej przyjaznym dla człowieka. Dlatego tam właśnie przenosi się wielu krakowian, a w związku z tym ceny gruntów są bardzo wysokie. Na Zachodzie taki trend istnieje już od dawna. U nas dopiero się zaczyna.
 - Kraków ma co prawda wciąż dodatnie saldo migracji, ale wskaźnik ten oscyluje w okolicach 0,7, co oznacza, że obecnie mniej osób niż przed laty zameldowuje się w Krakowie na pobyt stały - mówi analizując najnowsze dane Andrzej Binda, zastępca dyrektora GUS w Krakowie. - Kraków ze względu na swój potencjał przemysłowy, handlowy itp. wciąż przyciąga ludzi z zewnątrz, ale za to krakowianie zaczynają powoli opuszczać Kraków. Jeszcze bardziej ten trend - ucieczki z miasta - jest widoczny w przypadku innych ośrodków zurbanizowanych Małopolski. Nowy Sącz ma już obecnie ujemny bilans migracji - minus 1,2, Tarnów - minus 2,5 - to oznacza _exodus _zupełny. Z roku na rok te ujemne wskaźniki będą wyższe: więcej osób będzie wyjeżdżać z małopolskich miast niż przybywać do nich - zauważa A. Binda.
 Wiceszef krakowskiego oddziału GUS zwraca uwagę, że gdyby nie dodatnie saldo migracji, w Krakowie systematycznie ubywałoby mieszkańców. - Przy ujemnym przyroście naturalnym migracje do tego miasta zapobiegają "wyludnieniu" - mówi przedstawiciel krakowskiego GUS, zaznaczając, że
"z tym "wyludnieniem totrochę przesada", ale "w przyszłości, kto wie, kto wie..."._
 - W
mentalności Polaków nie ma potrzeby gwałtownych migracji - stwierdza na podstawie wieloletnich badań socjolog Janusz Mikta. - Jesteśmy narodem generalnie dość

głęboko zapuszczającym korzenie.

 Niechętnie opuszczamy miejsce, gdzie nasze dzieci chodzą do szkoły, gdzie mamy znajomą sklepową, gdzie na cmentarzu leżą nasi rodzice, gdzie mamy z trudem zdobyte mieszkanie lub solidnie zbudowany dom. Chyba tylko prawdziwe trzęsienie ziemi - dosłownie i w przenośni - może zmusić większość z nas do osiedlenia się w innych stronach. Młode pokolenie jest bardziej mobilne. Zwłaszcza ci, którzy biegle władają obcymi językami, nie mają żadnych zahamowań, żeby się przenieść. Dla nich to wszystko jedno, czy będą pracować w Polsce czy we Francji, byle ta praca ich satysfakcjonowała i otrzymywali za nią odpowiednio wysokie wynagrodzenie. Dlatego sporo młodych wędruje z Krakowa do stolicy, chociaż i w Krakowie, zwłaszcza w niektórych zawodach, można nieźle zarabiać, bo i tutaj jest coraz więcej firm zagranicznych, które przyciągają najlepszą kadrę.
 Według prognoz demografów, saldo migracji wieś - miasto w latach 1996-2020 ma wynieść 1,8 mln osób, na korzyść miast. Biorąc pod uwagę, iż prognoza ta dotyczy prawie 25 lat, ruchy migracyjne nie będą wielkie. Ruchliwość społeczna będąca m.in. wyrazem ruchliwości przestrzennej, dająca szansę awansu społecznego ludności wiejskiej, będzie więc wyraźnie ograniczona. Dlatego demografowie i ekonomiści postulują rozbudowę miejsc pracy w nierolniczych działach gospodarki narodowej na wsi. Eksperci mają na uwadze również to, iż w wyniku restrukturyzacji wielkiego przemysłu, który koncentruje się głównie w wielkich miastach, do małych ośrodków mogą przybywać zwalniani z pracy mieszkańcy miast, przywożąc ze sobą niewielki kapitał, który może przyczynić się do aktywizacji terenów mało zurbanizowanych. Dotychczas było tak, że migracja wynikała najczęściej z desperacji, a nie z faktu otrzymania konkretnej propozycji zatrudnienia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski