Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy walczą o zmianę władz w klubie Płaszowianka

Piotr Tymczak, Arkadiusz Maciejowski
Większość rodziców wypisała swoje dzieci z „Płaszowianki”. Klubowe boiska przez większość czasu stoją więc puste
Większość rodziców wypisała swoje dzieci z „Płaszowianki”. Klubowe boiska przez większość czasu stoją więc puste Anna Kaczmarz
Kontrowersje. Zarządzający klubem prezes Zygmunt Włodarczyk, były radny z klubu prezydenta Krakowa, nie ma sobie nic do zarzucenia

Ogromny konflikt rozgorzał w Klubie Sportowym Płaszowianka, którego prezesem jest Zygmunt Włodarczyk, były radny miejski związany z obozem prezydenta Jacka Majchrowskiego. Wielu rodziców wypisało dzieci z klubu, skarżąc się m.in. na fatalne zarządzanie obiektami i likwidację kolejnych sekcji.

Jeden z rodziców, Jerzy Hołda, mówi wprost, że atmosfera i sposób prowadzenia klubu przez obecny zarząd jest nie do zaakceptowania. - Na treningach brakowało nawet piłek. Pan Włodarczyk rodziców lekceważył. Nie odpowiadał na nasze pytania, tylko wygłaszał swoje tezy. Nasze dzieci musiały trenować w coraz gorszych warunkach, więc zrezygnowaliśmy - tłumaczy Jerzy Hołda. - Mieszkamy w okolicy, chcielibyśmy zrobić coś dobrego w tym klubie, a tymczasem odmawia się nam tego prawa - dodaje.

Mieszkańcy chcieliby mieć wpływ na to, co się dzieje w Płaszowiance. Ponad 200 osób złożyło deklaracje członkowskie, aby mieć realny wpływ na funkcjonowanie klubu. - Płaszowianka nie jest prywatną własnością kilku panów, więc mamy prawo jako okoliczni mieszkańcy decydować, jak klub działa. Chcemy, aby w końcu zaczął służyć naszym dzieciom - argumentują.

Rozpoczął się prawny spór
Obecny zarząd konsekwentnie odmawia jednak kolejnym mieszkańcom wejścia w struktury klubu. - Zgodnie ze statutem klubu, aby ktoś został jego członkiem musi być podjęta w tej sprawie uchwała zarządu - wyjaśnia lakonicznie prezes Włodarczyk. I zaznacza, że klub nie odmawia żadnemu dziecku, które chce trenować , natomiast nie przyjmuje dorosłych, ponieważ nie ma dla nich sekcji w klubie. Tymczasem mieszkańcy cytują statut, zgodnie z którym „członkiem klubu może zostać każda osoba pełnoletnia, która pragnie wnieść wkład pracy społecznej w urzeczywistnienie celów Klubu - poprzez działalność w jego sekcjach”. - W statucie nie ma więc słowa o tym, że członkami klubu mogą być tylko osoby czynnie uprawiające sport - podkreśla Marcin Kuś, były piłkarz i trener Płaszowianki.

Obecny zarząd Płaszowianki zdaje sobie jednak sprawę, że zgoda na przyjmowanie nowych członków, którzy są w opozycji, może doprowadzić do przewrotu we władzach klubu. Wybory nowego prezesa mają odbyć się już za trzy miesiące, a każdy z członków klubu miałby prawo głosu.

Mieszkańcy Płaszowa wynajęli nawet kancelarię prawniczą, której pracownicy w przygotowanych dokumentach piszą jasno, że osoby ubiegające się o członkostwo w klubie: „deklarowały chęć wniesienia wkładu pracy społecznej do stowarzyszenia poprzez działalność dla jego sekcji (m.in. organizację spotkań Trenuj z Mistrzem, pomoc w wyszukiwaniu sponsorów imprez plenerowych, promocja klubu w Internecie, prowadzenie strony www)” i dlatego nie ma podstaw do nieprzyjęcia ich w poczet Stowarzyszenia Klubu Sportowego „Płaszowianka”. Władze klubu powołują się natomiast na swoje opinie prawne i nie zamierzają wpisywać nowych członków.

Barbara Mikołajczyk, dyrektorka Wydziału Sportu UMK zapewnia, że miasto sprawdzi, czy w tym przypadku nie jest łamany statut klubu. - Muszą to ocenić nasi prawnicy. Jeśli okaże się, że statut jest łamany to będziemy interweniować - zaznacza dyr. Mikołajczyk.

Piłkarze kontra łucznicy
Podłożem konfliktu w Płaszowiance jest podział na dwie sekcje: łucznictwa i piłki nożnej. Zygmunt Włodarczyk jest prezesem Małopolskiego Związku Łuczniczego i dlatego jego przeciwnicy zarzucają mu, że faworyzuje łuczników kosztem piłkarzy. W 2012 r. z rozgrywek została wycofana piłkarska drużyna seniorów Płaszowianki. Zawodnicy czuli, że ich dyscyplina jest na drugim miejscu. Zarzucają obecnemu zarządowi, że zlikwidował obiecującą drużynę. Czarę goryczy przelała sytuacja z wiosny 2014 r. Wtedy, w dniu meczu drużyny młodzików ze Świtem Krzeszowice, decydującego o ich awansie do II ligi, zorganizowano zawody łucznicze, co uniemożliwiło rozegranie spotkania piłkarskiego na obiektach Płaszowianki ze względów bezpieczeństwa.

Mecz ostatecznie odbył się na boisku TS Rybitwy. - Nie mogłem też brać odpowiedzialności za zawodników podczas treningów na bocznym boisku, kiedy w tym samym czasie na sąsiadującym z nim torze z łuków strzelali łucznicy. Trenować na bezpiecznym głównym boisku władze klubu nam zabraniały - mówi były trener Płaszowianki Marcin Kuś. Skończyło się na tym, że z inicjatywy rodziców powstała Szkółka Piłkarska Płaszów, do której przenieśli większość młodych zawodników z Płaszowianki. Szkółka rozpoczęła treningi na pobliskim Orliku. - Chcielibyśmy jednak wrócić na obiekty Płaszowianki. Tu mogłyby być doskonałe warunki do trenowania, gdyby tylko klubem rządziły odpowiednie osoby dbające o rozwój młodzieży i samego klubu - przyznaje Kuś.

Klimat PRL-u ze złomem
Oponenci zarządu Płaszowianki zwracają też uwagę, że klub zarządza obiektami sportowymi, które wyglądem nawiązują do czasów PRL-u. Przy ul. Stróża Rybna znajdują się dwa boiska (jedno ze starymi trybunami i zarośniętą bieżnią), tor łuczniczy i pokryte chaszczami ogrodzone miejsce.

Prezes Włodarczyk twierdzi, że klub robi co może. Co roku zgłasza do władz miasta potrzebę budowy hali sportowej, ale funduszy na to zadanie nie ma. Przyznaje też, że przydałoby się zrobić bieżnię z prawdziwego zdarzenia, nowoczesne trybuny, oświetlenie. Od wielu lat nie udało mu się do tego jednak doprowadzić. Gdy zadawaliśmy mu pytania odnośnie konfliktu z rodzicami młodych piłkarzy, głównie powtarzał, że „to się skończy w sądzie”.

Konfliktem w Płaszowiance zainteresowali się już radni miejscy. - Spotkałem się już z mieszkańcami, sprawa wygląda dość poważnie. Będę wnioskował o to, aby sprawą zajęła się komisja sportu Rady Miasta Krakowa - deklaruje radny Mirosław Gilarski. Również Tomasz Urynowicz, przewodniczący komisji sportu, obiecuje pomoc. - Już dwa lata temu badaliśmy sytuację w tym klubie, skoro konflikt trwa nadal, to trzeba do tego wrócić - uważa.

Działalność w Płaszowiance już odbiła się na karierze samorządowej prezesa Włodarczyka. W ostatnich wyborach nie dostał się do rady miasta ani do rady dzielnicy Podgórze.

Był społecznikiem i radnym prezydenta. Teraz jego firma realizuje zlecenia miasta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski