Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkanie zwykłego człowieka

Paweł Głowacki
Aby odnaleźć piękno tysiąca pięciuset dawno temu zaginionych arcydzieł malarstwa, musieli przejść przez smród nie z tej ziemi. Oleisty swąd resztek tłuszczu na metalu zjedzonych konserw, jak ukąszenia stada czerwonych mrówek odór zaschniętego moczu, lepkie smugi nad zjełczałymi kęsami kiełbas, dymny cug popsutych serów, skamieniałych skórek chleba, niemytych garów, petów, mleka porosłego pleśnią, zwietrzałych piw, słodko-kwaśne napowietrzne ślady twardych skarpet, lotny jad miesiące, może i lata całe niemytego ciała, i legion innych gazów nad zwałami nienazwanych gnijących resztek, odpadów, strzępów, drobin i kopców ciemnych korali, co mogły być mysim gównem.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Odór ścierwa szczurzego, mrowiącego się robactwem w rogu pokoju? Możliwe że i ta potworność tkwiła w smrodzie, w który wleźli, gdy 80-letni emeryt Cornel ius Gurlitt otworzył im drzwi studziennie ciemnego apartamentu w Schwa bing, bogatej dzielnicy Monachium. Lecz zostawmy detale, nie są istotne.

Smród gigantyczny. Wielopiętrowe płynne papier mâché smrodu. Odór babiloński. W monachijskiej norze zwykłego człowieka – babiloński nadmiar wszystkich swądów świata. I z tego nadmiaru właśnie – dokumentnie zdewaluowana hierarchia swądów. To jest w tej historii istotne naprawdę. W mieszkaniu Gurlitta marny odorek peta znaczył dla nosa tyle co odór szczurzego trupa. Potaniały smrody od nadmiaru smrodów. To było nieuchronne. Jak i nieuchronne było zdumienie tych, co do Gurlitta przyszli w zupełnie innej sprawie, a na dnie monstrualnego smrodu znienacka odnaleźli – piękno.

Obrazy, rysunki, grafiki – w ramach, albo już bez, zwinięte w rulony, na półkach, w kątach, na kupie, gdziekolwiek, jakkolwiek. Picassy, Matisse’y, Chagalle, Kokoschki oraz inne Dürery. Od ostatniej wojny tysiąc pięćset arcydzieł, wartych miliard euro – w monachijskim domu szarego staruszka. Jak gdyby nigdy nic, jakby to były krzesła, widelce bądź patelnie. Nieludzki nadmiar piękna w nieludzkim nadmiarze smrodu, a w samym centrum tego zawrotnego tandemu potaniałych jakości – stetryczały Gurlitt, z mocy czasu i mocy przesytu kompletnie zobojętniały tak na piękno, jak i na smród. Nie mogło być inaczej. Takie czasy.

Tym, co monachijskie mieszkanie nawiedzili w zupełnie innej sprawie, przytrafiła się przygoda życia. Zobaczyli oto figurę współczesności. Dziś wszyscy idą do seriali, więc Wilhelmich i Łomnickich ci u nas dostatek. Wszyscy lgną do polityki, zatem mężów stanu jest jak psów. Wszyscy robią biznes, wszyscy piszą, śpiewają, komponują i opinie o wszystkim wygłaszają. Wszyscy są nowoczesnymi reżyserami teatralnymi i wszyscy pilnie tworzą nowoczesny język sceniczny, w związku z czym w Tadeuszach Kantorach przebierać możesz przez noc całą.

Dziś wszyscy robią wszystko wszędzie. Ergo–wszystko tanieje od nadmiaru wszystkiego, hierarchie idą na kompletny rozkurz, całkiem jak hierarchia smrodów i hierarchia piękna w norze Gurlitta. Na ten przykład, skoro dziś prawie wszyscy o co drugiej premierze w Starym Teatrze piszą tak, jak by o "Umarłej klasie” Kantora pisali – to o czym tu jeszcze mam mówić?

Co stanie się ze skarbem znalezionym w mieszkaniu Gurlitta? Nie wiadomo. Lecz mądrze by było otworzyć okna i przewietrzyć – żeby Gurlitt właściwie ocenił jakość smrodu, jeśli smród się pojawi. I żeby naprawdę docenił Picassa – należy mu zostawić Picassa. Jednego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski